~ 38 ~

579 54 39
                                    


•••

Kolejny rok był niezwykle intensywny i przytłaczający. Ominis szybko znalazł pracę. Zawdzięczał to swojemu wpływowemu nazwisku, chociaż od dawna nie utrzymywał kontaktu ze swoją rodziną. Otrzymał posadę w Biurze Dezinformacji. Pracownicy tego biura wkraczali do akcji w przypadku najgorszych kolizji między światem czarodziejów i mugoli. Ominis odnalazł się w nowym otoczeniu i szybko się zaaklimatyzował.

Cecilly w tym czasie pracowała w dwóch miejscach. Początkowo, chcąc pracować blisko Anne, zatrudniła się w księgarni Esy i Floresy. Niestety po kilku miesiącach zrezygnowała. Zbyt wielu uczniów z Hogwartu odwieszało księgarnie i posyłało jej zaciekawione i zuchwałe spojrzenia. Najwyraźniej jej przyjaźń, ze skazanym na Azkaban, Sebastianem wciąż była komentowana przez uczniów.

Następnie otrzymała ofertę z Francuskiego Ministerstwa Magii, którą odrzuciła, wszak nie chciała opuszczać Wielkiej Brytanii.

Finalnie Ominis załatwił jej pracę w Ministerstwie, w Departamencie Transportu Magicznego. Nie była to wymarzona praca, jednakże Cecilly ją polubiła. Dział ten znajdował się na szóstym piętrze. Zajmował się środkami transportu, takimi jak teleportacja czy świstokliki.

– Sebastian uśmiałby się na wieść, że pracuję na takim dziale. Biorąc pod uwagę moje nędzne początki z teleportacją. – Rzekła pewnego dnia do Anne, kiedy odwiedziła ją w pracy, na ulicy Pokątnej.

Przez pierwsze miesiące Cecilly nie była przykładnym pracownikiem. Często bywała nieobecna myślami i rozkojarzona. W każdej wolnej chwili chadzała do urzędników, prosząc o pozwolenie na wizytę w Azkabanie. Za każdym razem odrzucano jej wnioski. Nawet Ominisowi takiego wniosku nie chciano wydać.

Mijały miesiące. Cecilly i Ominis wciąż mieszkali razem. Chadzali wspólnie do pracy, a po niej udawali się do kawiarni, gdzie pracowała Anne, by wypić kawę w jej towarzystwie. Po wszystkim wracali do swojego mieszkania, gdzie spędzali wieczory na długich rozmowach, wspólnym czytaniu książek lub spacerach po Londynie. Mogłoby się wydawać, że wiedli spokojne życie, jednak ten spokój zakłócał im fakt, że bliska ich osoba tkwi w zamknięciu.

Każdego miesiąca Cecilly składała po kilka wniosków o widzenie w Azkabanie. Tak też było tym razem. Nastała jesień. Cecilly opuściła swoje biuro w Ministerstwie i skierowała się na inne piętro, gdzie była już wszystkim doskonale znana, wszak było to drugie, tuż po miejscu jej pracy, miejsce, które tak często odwiedzała.

Stanęła przed okienkiem z wypełnionym wnioskiem, który następnie wręczyła urzędniczce Catherine Pennbroke.

– Proszę, Catherine. – Odezwała się błagalnie Cecilly. – Rozpatrzcie ten wniosek pozytywnie.

– Przykro mi, Cecilly. – Urzędniczka unikała jej wzroku.

Cecilly zmarszczyła brwi. Ton głosu Catherine nieco ją zaniepokoił. Posłała jej pytające spojrzenie, na co Catherine oznajmiła smutno:

– Twój przyjaciel zmarł kilka dni temu.

Świat dookoła Cecilly zamarł. Głosy ucichły. Otoczenie straciło kolory. Szczęście przestało istnieć.

– Był za młody. Przebywanie w tak strasznym miejscu... – Mówiła dalej urzędniczka, lecz Cecilly już jej nie słuchała.

Powoli odwróciła się i ruszyła przed siebie. Ktoś ją zaczepił, ktoś inny się przywitał, a ona jedynie brnęła sztywno do przodu. Przed oczami widziała twarz Sebastiana. Uśmiechniętego. Takiego jakiego go pamiętała.

Strata Sebastiana była dla Cecilly traumatycznym przeżyciem. Myślała, że wie czym jest ból, jednak dopiero w tamtym momencie poczuła go w pełni. Wcześniej miała jeszcze nadzieję. Nie chciała zaakceptować faktu, że już nigdy go nie zobaczy. Nie usłyszy jego śmiechu i nie dotknie jego dłoni.

W jej głowie pojawiało się jedno słowo: dlaczego?
Dlaczego on? Dlaczego tak musiało się stać? Dlaczego zabrnął w czarną magię? Dlaczego został zesłany do Azkabanu? Dlaczego nie dało się temu zapobiec? Dlaczego nie zdążyła się z nim odpowiednio pożegnać? Dlaczego nie wyznała mu jak bardzo go kocha? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?

Cece... – Miała wrażenie, że słyszy jego głos. – Cece. Cecilly!

Ocknęła się z letargu i uniosła wzrok. Klęczała na posadzce w Ministerstwie. Przed sobą ujrzała twarz Ominisa, który wyglądał na równie zdruzgotanego.

– On... – Zaczęła, lecz nie była w stanie dokończyć zdania.

– Wiem. – Odezwał się Ominis szeptem.

Kilka minut wcześniej został powiadomiony o śmierci Sebastiana. Zapragnął zapaść się w fotelu i pozwolić, by zawładnęła nim rozpacz. Wiedział jednak, że tego dnia Cecilly wybierała się do Catherine Pennbroke z kolejnym wnioskiem o widzenie w Azkabanie. Natychmiast zerwał się z miejsca i wybiegł z biura, chcąc jak najszybciej odnaleźć przyjaciółkę.

Ominis pomógł Cecilly wstać po czym zaprowadził ją do swojego gabinetu, skąd, za pomocą kominka i proszku Fiuu, przenieśli się do swojego mieszkania. Zapragnął natychmiast udać się do Anne i przekazać jej tragiczne wieści o jej bracie, jednak martwił go stan Cecilly. Dziewczyna nie płakała, nie krzyczała, ani nawet nie mówiła. Po prostu siedziała na łóżku i wpatrywała się tępo w ścianę.

Usiadł obok niej. Chwycił jej dłoń i szepnął:

– Przejdziemy przez to razem.

•••

W połowie czwartego roku nauki w Hogwarcie, Sebastian, Ominis i Cecilly dostali szlaban.

Każdego popołudnia, przez tydzień, mieli stawić się w kanciapie woźnego, skąd brali mopy i wiadra, a następnie szorowali korytarze w lochach.

– Niesprawiedliwy ten szlaban. – Mruknął Sebastian już pierwszego dnia.

– Byłem przekonany, że profesor Ronen ma większe poczucie humoru. – Dodał Ominis, przez przypadek rozlewając wiadro wody.

– Ja również. – Przyznała posępnie Cecilly. – Ten przemądrzały Krukon powinien być tu teraz z nami. Właściwie to przez niego doszło do wybicia okien w klasie.

– Racja. – Zawtórował jej Sebastian. – Gdyby nam nie przeszkodził...

– Cisza tam! – Dobiegł do nich głos woźnego. – Jeśli chcecie zdążyć na kolacje, radzę się wam pospieszyć.

Kolejnego dnia szlabanu wciąż pomstowali na swój los. Trzeciego także. Czwartego uznali, że nie ma sensu myć podłóg, wszak i tak nie widać efektu. Piątego dnia ukryli się w kanciapie, gdzie wykorzystali ten czas na graniu w karty. Szóstego przysnęli w trakcie szlabanu, a siódmego ich szlaban został przedłużony o kolejny tydzień, wszak zostali przyłapani na drzemce.

– Wariactwo. – Jęknął zrozpaczony Sebastian. – To wyzysk!

– Za co płacą woźnemu, skoro odwalamy za niego robotę? – Dodała Cecilly.

– Czy istnieje jakaś organizacja, do której możemy to zgłosić? – Ominis poważnie zaczął rozważać taką opcje.

Przez kolejny tydzień niechętnie odbywali szlaban.

Teraz Cecilly wracała myślami do tamtych dni. Z całego serca pragnęła móc odbyć ten szlaban raz jeszcze. Ten jeden ostatni raz, kiedy byli we trójkę, a świat wydawał się być piękny.

•••

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz