6. Prawda czy wyzwanie

5.1K 135 51
                                    

Następnego dnia przyszedł do mnie Luke. Żalił się, jak bardzo wszystko go boli po sobocie i że chyba jest już stary, bo czuje, że będzie dochodził do siebie przez następny tydzień.

W sumie to ciężko stwierdzić, czy więcej rozmawiał ze mną, czy z moją mamą. Uwielbiała go, a Luke był kontaktowy i wykorzystywał każdą okazję do rozmów, tym bardziej, że tak jak ja, nie widział moich rodziców prawie pół roku.

"Mały Luki jest u ciebie?"

Zobaczyłam na ekranie telefonu wiadomość od Connora. Zaśmiałam się pod nosem. Robiłam to prawie za każdym razem, gdy nazywał Luke'a "Małym Lukim".

"Jest pochłonięty rozmową z moją mamą, więc nie wiem, czy znajdzie dla ciebie czas" – odpisałam, a po chwili dostałam odpowiedź:

"Otwórz drzwi"

Szybki był, nie ma co. Chyba jeszcze się nie przyzwyczaiłam, że między naszymi domami jest jakoś minuta drogi piechotą.

– Ty też przyszedłeś na pogawędkę z moją mamą? – zaśmiałam się.

– No oczywiście że tak – ceremonialnie wszedł do środka. – Pani Black?

– Connor Henderson! – moja mama przytuliła go delikatnie. – Kiedy ostatni raz cię widziałam, to prawie pod stół na stojąco wchodziłeś. A gdzie zgubiłeś brata? Liam, prawda?

– Tak. Obrażona księżniczka. Siedzi w domu. Aktualnie prawie się do nikogo nie odzywa.

Ciekawe, nie powiem, że nie. Czyli może nie tylko na mnie był zły?

Siedzieliśmy w czwórkę przy stole i wspominaliśmy czasy, kiedy ja, Luke i Connor byliśmy jeszcze dzieciakami. Dla mojej mamy dalej nimi jesteśmy, tylko nieco więksi.

Zadawała niezliczoną ilość pytań Connorowi i prawie tyle samo Luke'owi. Nie wiem, co było w niej takiego przyciągającego, ale bardzo dobrze zajmowała rozmową. Tak, wiem, to moja mama i serio ją kocham, ale chłopcy byli wpatrzeni w nią, jak w święty obrazek.

Może to właśnie dlatego, że to nie była ich mama. I nie zostawiła ich na pół roku zdanych samym sobie. Naprawdę, chciałam jej to wybaczyć, ale siedziało to głęboko we mnie. Tak, jak wiele innych rzeczy, których ona nie widziała, a może powinna.

– Pojutrze robimy ognisko na plaży – powiedział w końcu Connor. – Przyjdziesz Vivi, co nie?

– Vivi? – uniosłam brwi.

– Via jest oklepane, a Vivi brzmi słodko.

– To się nijak nie ma do mojego imienia – zadrwiłam.

– Ale pasuje do ciebie. Pomyśl, że zawsze mogłaś być Małym Lukim – spojrzał wymownie na mojego przyjaciela.

– Vivi faktycznie brzmi uroczo – dodała moja mama.

– I ty przeciwko mnie? – wymieniłam z nią spojrzenia, na co wzruszyła ramionami.

– Dobra dzieciaki, muszę lecieć, bo Tom czeka na mnie w kancelarii. Wrócę wieczorem, Via – powiedziała i zabrała torebkę ze stołu. – Dobrze was widzieć znowu razem – uśmiechnęła się wychodząc.

Mam wrażenie, że była o wiele szczęśliwsza, niż pół roku temu. Promieniała. Ten wyjazd wyszedł jej na dobre. Tata też wydawał się pełniejszy życia. Plus oboje mieli teraz więcej wolnego czasu. Może jednak nie było to takie złe?

***

Luke i Connor zostali u mnie przez cały dzień, a potem dołączyła do nas moja siostra, która wcześniej gdzieś wyszła. Siedzieliśmy wszyscy na kanapie obżerając się popcornem i żelkami. No i oglądaliśmy Harrego Pottera. Produktywnie spędzony czas to podstawa.

See you againUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum