13. Dom

4.6K 160 52
                                    

Jego ulubiony kolor to czarny. Na drugie ma Michael, po dziadku od strony Jeremy'ego, którego nie pamięta, bo umarł paręnaście lat temu.

Ma urodziny szesnastego sierpnia. Jeśliby Connor go wkurza, to mówi na niego Connuś. Już wiem, jakmi przezwiskiem będę go męczyć następnym razem.

Tak w sumie to dowiedziałam się wielu rzeczy. Nie były bardzo istotne, ale przez to, że rozmawialiśmy na lekkie tematy, to nawet nie zauważyłam, jak szybko minął czas.

Tak szybko, że kiedy wróciłam do domu, miałam jeszcze większe poczucie winy, niż wcześniej. Czułam się nieco lżej, ale wiedziałam, co może mnie tam czekać. I się nie myliłam.

- Jeszcze ci mało? - powitała mnie Soph. - Mogę się założyć, że byłaś z nim.

Oczy miała jednocześnie puste i pałające wściekłością. Jakby chciała mnie rozszarpać, ale powstrzymywały ją ostatnie resztki silnej woli.

- Ja nie... - chciałam skłamać po raz kolejny, jednak stwierdziłam, że to i tak nie ma sensu. - Tak. Byłam z nim.

- Jesteś szmatą - widziałam, że w głębi duszy łudziła się, że byłam z kimś innym. - Zaufałam ci. Zaufałam ci i powiedziałam, że mi się podobał, ale ty i tak to olałaś. Nie miałaś skrupułów, żeby lizać się z nim na moich oczach. Chciałaś udowodnić swoją wyższość? - przerwała połykając łzy. - Brawo, udało ci się. Jesteś pierdoloną egoistką, Olivia.

I właśnie to ostatni zdanie zabolało mnie najbardziej. Zwłaszcza, że już wcześniej czułam się chujowo ze względu na nią. Przez to zabolało z podwójną mocą.

- Ja jestem egoistką? - w moich oczach zebrały się łzy, które szybko otarłam. - Nie chciałam tam iść. W ogóle. Ale i tak to między innymi ty mnie do tego namawiałaś. Bo co, sama nie miałabyś odwagi iść gdzieś, gdzie jest Liam? - uniosłam brwi, a ona zadrżała na dźwięk jego imienia. - Mówisz, że jestem egoistką, tak? A gdzie ty kurwa byłaś, kiedy cię potrzebowałam, hm? - pierwsza i nie ostatnia łza spłynęła po moim policzku. - Udajesz taką idealną, a to gówno prawda. Gdzie byłaś, kiedy się dusiłam, co? Kiedy ledwo siedziałam na kafelkach w jakimś klubie nie mogąc wziąć oddechu? A no tak, wolałaś się zabawiać z obcymi typami mimo, że tak bardzo podoba ci się Henderson.

Zatkało ją. Dwa razy próbowała coś powiedzieć otwierając buzię, ale dopiero za trzecim coś się z niej wydobyło.

- Gówno, to ty wiesz o życiu. Jeśli stawiasz jego ponad... - nawet nie zdążyła dokończyć, bo jej przerwałam.

- Jeśli uważasz, że gówno wiem o życiu, to ta rozmowa jest zakończona, pani wielce dorosła - wyszłam.

Ale nie z pokoju. Z domu. Miałam jej dość i to już dawno. A dzisiaj po prostu pękłam. Cały czas traktowała mnie jak dziecko, a nawet nie wiedziała, przez co przechodziłam. Nie miała bladego pojęcia, mimo, że żyłyśmy pod jednym dachem.

I chyba to bolało mnie najbardziej. To, że miała mnie za egoistkę, a sama nią była. No i to, że obwiniała mnie o wszystko, a przez to czułam się jeszcze gorzej sama ze sobą.

Musiałam wyglądać żałośnie idąc ulicą z rozmazanymi rzęsami. Ale właśnie wtedy postanowiłam, że to i tak nie ma sensu. Chciałam być lepsza, naprawdę. Starałam się każdego dnia.

Kurwa, spuściłam swoją żyletkę w kiblu, żeby zacząć od nowa. A ona? Nic nie zauważyła.

Miałam do wyboru trzy opcje. Iść do Luke'a, co było by najbardziej korzystne, gdyby nie to, że przez cały tydzień miał być z rodziną za miastem. Wiedziałam, że trzymał klucze w skrzynce pocztowej i mogłam na spokojnie tam wejść, ale bałam się. Bałam się, że jeśli będę sama, nie będę się w stanie powstrzymać.

See you againWhere stories live. Discover now