Szczerze mówiąc mało pamiętam z kolejnych dni. Prawdopodobnie głównie spałam i siedziałam w swoim pokoju. Na pewno miałam wyłączony telefon bo wieczorem w dzień po ognisku przyszedł do mnie Luke awanturujący się, że od niego nie odbieram.
Nie mogłam mu wszystkiego szczerze wytłumaczyć, bo on nie wiedział. Nie wiedział o bliznach. Miałam je dość wysoko na udach, więc udawało mi się je zakrywać. W lato nosiłam dłuższe koszulki, albo po prostu kolarki czy coś i nie było problemu. Nikt nigdy się nie dowiedział.
A jebany Henderson zrobił to w jeden wieczór. Co z nim było nie tak?
W miarę możliwości udało mi się zbyć Luke'a. Powiedziałam mu, że się rozchorowałam, czy coś takiego. Już nawet dokładnie nie pamiętam.
Za to dokładnie pamiętam z jakim entuzjazmem przyszła do mojego pokoju w sobotę rano mama. Przypomniała, że po południu idziemy na grilla do Hendersonów.
- Muszę iść? - zapytałam z nadzieją.
- Oczywiście, że tak - zmarszczyła brwi. - Przecież będzie Luke i jego kuzyni. Chyba ich lubisz, prawda?
- Ta - burknęłam. - Ale chyba coś mnie boli... Głowa chyba...
- Dobra dobra. Znam te wymówki. Idź zjedz śniadanie i się zbieraj! - rzuciła wychodząc.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dwunastą. Świetnie, przespałam prawie pół dnia. Chodź w sumie, co innego miałam robić.
Nawet nie wiem, czym moja mama się tak ekscytowała. Owszem, znała mamę Luke'a całkiem dobrze, ale Grace I Jeremy'ego widziała wtedy, kiedy ja Connora i Liama. Poza ostatnim tygodniem. Będzie z 7 lat.
Soph też wydawała się być w wyśmienitym nastroju. Biegała po całym domu wpadając na coś co jakiś czas. A tata był jak tata. Niczym się nie ekscytował, bo chyba tak jak ja stwierdził, że nie ma czym. Kiedy zeszłam na dół siedział przy stole podpisując jakieś papiery.
- A kto to wstał? - spojrzał na mnie zdejmując okulary. - Dzień dobry. A może to już dobry wieczór? - wyostrzony żart, jak zawsze.
- Wolałabym dobranoc - odpowiedziałam następując płatki do miski.
- Też ci się nie chce tam iść?
- Żebyś wiedział jak - usiadłam na przeciwko niego.
- Uwierz, że też bym wolał zostać w domu, ale jak trzeba to trzeba.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy. Był o wiele łagodniejszy i spokojniejszy, niż pół roku temu. Oboje z mamą się zmienili. Faktycznie ten wyjazd wyszedł im na dobre. Dobrze, że chociaż im.
Kiedy wszyscy w miarę możliwości się zebraliśmy, wyszliśmy z domu i poszliśmy do nich. Zapach rozpalanego grilla czuć było aż na naszym podwórku, chodź ciężko się dziwić, skoro mieszkali prawie że naprzeciwko.
- Elizabeth! - Grace powitała moją mamę z otwartymi ramionami, a Jeremy podszedł do mojego taty. - I dziewczynki!
Dziewczynki. Zaśmiałam się. Pamiętam, że mówiła tak do nas, jak byłyśmy małe. Uściskała nas wszystkich po kolei.
Nic się nie zmieniła. Chyba nawet się jakoś nie powtarzało. W sumie, to aż tak dokładnie jej nie pamiętałam z twarzy. Pamiętałam, że była zawsze bardzo ciepła i serdeczna. Prawie identyczna, jak mama Luke'a. W końcu były siostrami. Obie też były starsze od mojej mamy, a ta różnica była nie co widoczna.
Poszliśmy na podwórko za ogrodem, gdzie na leżakach leżeli rozłożeni Connor i Luke. Obaj wyglądali jak jakieś księżniczki Disneya. Opalali się, czy coś takiego. Ale za to jak się ucieszyli na mój widok. Aż mi się zrobiło miło.
CZYTASZ
See you again
Teen FictionPierwsza część trylogii "See You" © wildestdreamsbby (17.02.23 - 10.06.23)