2. Cześć piękna!

984 41 0
                                    

- Manson! - gdy tylko weszłam do domu zaczęłam krzyczeć.

- Jestem tutaj - odezwał się z kuchni. A ja natychmiast zaczęłam iść w jego stronę gniewnym krokiem.

- Jak mogłeś wysłać nas do prywatnej szkoły! Czy ty zdajesz sobie sprawę jak oni wszyscy są tam popierdoleni?!- krzyczałam na niego i jednocześnie boleśnie wbijałam palec wskazujący w jego klatkę piersiową. Manson złapał moją dłoń w szczelnym uścisku, do którego zaraz dołączył drugą i powoli opuszczał je w dół. Popatrzyłam najpierw na moje dłonie, a później na jego twarz tak gniewnie jak tylko umiałam.

- Po pierwsze nie do prywatnej tylko do bogatej. A po drugie, w czym problem? Bogate dzieciaki nie są takie straszne, a przynajmie nie większość. - stwierdził.

- Nie! Oni wszyscy są popierdoleni! Nie ma czegoś takiego, jak bogaty normalny dzieciak z dobrej rodzinki! - mówiłam tak szybko jak tylko potrafiłam.

- Afro, zapominasz się. Ja też byłem dzieckiem z dobrej bogatej rodzinki. - przypomniał, posyłając mi wymowne spojrzenie. W tym czasie do kuchni weszła reszta grupy.

- Tak, ale twoja rodzinka to jebani mafiozi i przestępcy! A nie dzieci prawników, polityków i innych ważnych w mieście ludzi! - byłam już tak zła, że zdecydował za nas! Zazwyczaj takie decyzję podejmujemy RAZEM! Reszta tylko się przyglądała.

- O dwudziestej będzie kolacja wtedy o tym porozmawiamy. - powiedział, mając gdzieś to jak zła byłam. Zareagowałam na to prychnięciem i wyszłam z domu, biorąc wcześniej kluczyki do auta.

Jechałam przed siebie, a ulice robiły się coraz ciemniejsze. Spojrzałam na godzinę i okazało się, że jest już dawno po 20 miałam gdzieś tą jebaną kolację. Wysiadłam na stacji benzynowej, bo kończyło mi się paliwo i robiłam się głodna. Gdy weszłam do pomieszczenia po zatankowaniu natychmiast uderzyło we mnie ciepło i zapach mielonej kawy. Przywitałam się ze znudzoną ekspedientką, kupiłam parę rzeczy i zapłaciłam za paliwo, a następnie wyszłam. Gdy zobaczyłam, że na podjeździe nie stoi tylko moje auto, ale też 3 identyczne czarne mercedesy od razu zapaliła mi się czerwona lampka. Spodziewałam się wszystkiego, począwszy na zwykłej trzyosobowej grupie znajomych wychodzącej ze stacji i kończąc na strzelaninie, która zaraz miałaby się odbyć. Na szczęście zobaczyłam jedynie 3 chłopaków w moim wieku z hot-dogami i czipsami. Odtchnęłam i wróciłam do auta. Miałam już wyjeżdżać, Gdy usłyszałam pukanie w boczną szybę mojego samochodu. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego z chłopaków. Miał blond włosy i przepiękne granatowe oczy. Otworzyłam okno, a ten od razu zasypał mnie ogromną liczbą słów.

- Hej, Emm... jestem Colin i Emm... mów mi Col, chciałem tylko zapytać, czy, Emm... nie masz może zapalniczki? - chłopak wypowiadał to tak szybko, że ledwo co go rozumiałam. - To znaczy, chciałem też zapytać, czy, nie masz może chłopaka? - zaśmiałam się na ten nieudolny podryw.

- Nie, nie mam ani zapaliczki, ani chłopaka - odpowiedziałam dalej się śmiejąc.

- A może chciałabyś mieć? To znaczy em... tak pytam... nie to, że mnie, ale...- gubił się chłopak. Postanowiłam skrócić jego męki.

- Nie, raczej nie szukam doznań - powiedziałam lekko speszona.

- To znaczy... nie! Od początku! - chłopak uderzył się w czoło wziął oddech i powiedział na jednym wdechu.

- Ja i moi koledzy - wskazał na nich palcem, a dwóch brunetów się do mnie uśmiechnęło - chcielibyśmy zabrać cię na wyścigi samochodowe, jeżeli masz ochotę - dodał szybko - chodzimy razem na biologię i zastanawiamy się, czy przypadkiem nie chciałabyś się trochę rozerwać, wiesz będzie tam cała szkoła poznasz nowe osoby i pooglądasz wyścigi, a później będzie ognisko na plaży, masz może ochotę? - zapytał niepewnie.

𝐒𝐦𝐚𝐤 𝐜𝐳𝐞𝐤𝐨𝐥𝐚𝐝𝐲 [+𝟏𝟖]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora