9. Wilk w stadzie owiec

326 15 7
                                    

"HANC PERSONAM INDUISTI, AGENDA EST''

"wziąłeś na siebie tę rolę, więc ją graj"

Wsiadłam do samochodu Caden'a zaparkowanego w najciemniejszym miejscu na ulicy. Zaraz za mną wsiadł kierowca i odpalił silnik auta, potem odjechaliśmy w nieznaną mi stronę.

- Twoja rodzina wie, że cię nie ma? - zapytał nagle.

- Myślą, że poszłam z dziewczynami do klubu. A co? Chcesz mnie porwać? - rzuciłam.

- Do której masz czas?

- Właściwie to nie mam wyznaczonej godziny. Po prostu mam wrócić i dawać znać, czy żyję. - skiną na totylko głową. - Dlaczego o to pytasz?

- Chcę po prostu wiedzieć, ile mamy czasu. - odpowiedział wymijająco.

- Gdzie jedziemy?

- Przed siebie. - odwrócił się do mnie i wyszczerzył swoje białe zęby.

- No powiedz. - uderzyłam go z pięści w ramię.

- Nie, wolę cię jeszcze potorturować.

- Idiota! Jeżeli mnie porwiesz mój ojciec urwie ci jaja! - parsknęłam.

- Jeszcze nie zamierzam tego robić, jaja mi się przydadzą. - wypalił.

- Jeszcze? - zapytałam żartobliwie, ale wewnątrz odpaliłam czujność na sto procent.

- To zależy od tego, jak bardzo będziesz się stawiać. Jeszcze wytrzymuję z twoim okropnym charakterkiem, ale dojdzie do momentu, w który po prostu cię zwiążę sznurkiem, wrzucę do bagażnika i wywiozę na jakąś pierdoloną pustynie. - roześmiał się.

- Ja mam okropny charakterek, tak? - zapytałam retorycznie.

- Tak. - odpowiedział poważnie, zaraz po tym, wybuchając śmiechem.

Założyłam ręce na piersi i patrzałam w szybę na pięknie oświetlone przedmieścia miasta.
Po dłuższej chwili chłopak wjechał na autostradę, z której był doskonały widok na ocean. Jechaliśmy dobre kilkanaście minut, gdy dostrzegłam przed nami ogromny szyld „Krowi placek". Moje oczy rozszerzyły się.

- Caden! - złapałam za jego umięśnione przedramię i potrząsnęłam tym samym, wyrywając go z zamyśleń.

- Co? - odwrócił się w moją stronę i zmarszczył brwi.

- Jestem głodna.

- Zaraz będzie McDonald's. - odpowiedział spokojnie.

- Nie! Chcę zjeść tutaj! - pokazałam mu szyld.

- Krowi placek? Afra, to jedzenie będzie cholernie niedobre.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Sama nazwa Krowi placek brzmi jak...

- Proszę Caden, chcę zjeść w krowim placku. - prosiłam. Chłopak pokręcił z rozbawieniem głową, ale po chwili skręcił na pas zjazdowy i wjechał na parking. Uśmiech wdarł się na moje usta mimo mojej woli.

- Krowi placek. - Powtórzył z rozbawieniem, gdy parkował.

Zaraz wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do knajpy, w której było mnóstwo motocyklistów po pięćdziesiątce. Rozejrzałam się po jej wnętrzu i było po prostu zwykłe. Niemal wszystko zrobione było z drewna, a jedyne kolory, które tu występowały to czerwony, brązowy i biały. Podeszliśmy do baru, gdzie czterech panów sączyło powoli piwo. Zza blatu od razu wyłoniła się pani po czterdziestce.

𝐒𝐦𝐚𝐤 𝐜𝐳𝐞𝐤𝐨𝐥𝐚𝐝𝐲 [+𝟏𝟖]Where stories live. Discover now