6. Sojusznik

1.1K 49 7
                                    

Od zawsze przyciągałam problemy. Gdziekolwiek się nie pojawiłam tam zawsze musiało się coś stać. Zazwyczaj nie do końca dobrego. Miałam niewyparzoną buzię, a z równowagi potrafiła wyprowadzić mnie drobnostka. Czułam silną potrzebę ingerowania we wszystko, co mi nie pasowało, nawet jeżeli nie dotyczyło to mnie. Potrafiłam zrobić aferę z totalnie nieistotnej rzeczy i nigdy nie odpuszczałam. To wszystko czyniło mnie dosłownie lepem na kłopoty. Czasami cudem udawało mi się wyjść żywa z bagna, w które przypadkiem się wpakowałam. Nie zdziwiło nikogo, że i tym razem weszłam w niezłe gówno.

Po wczorajszej imprezie niezauważona wspięłam się do mojego pokoju i nikt nie zorientował się, że w ogóle wyszłam. Chociaż tyle mi się udało. Następnego dnia nie pomyliłam się i mało brakowało bym znów prawie oberwała szklanką wody. Ten dzień nie należał do najłatwiejszych od samego początku. Ale czy w moim życiu było coś takiego, jak łatwy dzień? Może raz lub dwa. Tak moje życie to szczególnie ciężki temat. Większości wydaje się, że żyję w bogactwie jestem superszczęśliwa i tak dalej, bo miałam szczęście i adoptował mnie nadziany typ. Mało kto wie, że każdy dzień to pierdolona walka o przetrwanie. Za każdym razem, gdy idę ulicą, a jakieś auto zwalnia od razu spodziewam się, że to wroga mafia, która zaraz mnie zabiję. Za każdym razem, gdy ktoś próbuje się do mnie zbliżyć obstawiam, że chcę bym straciła czujność, by mnie wykorzystać. Za każdym razem, gdy podchodzą do mnie ludzie na imprezach, czy wieczorem na mieście obstawiam, że zaraz mnie porwą. Za każdym razem, gdy jakoś się układa zastanawiam się, kiedy to wszystko pierdolnie. W każdy spokojny wieczór myślę o kolejnej akcji i jej niebezpieczeństwach. Ciągle coś analizuje i próbuje przewidzieć każdy możliwy scenariusz. W każdym środowisku myślę tylko o zbudowaniu pozycji i znalezieniu sprzymierzeńców nie przyjaciół, czy miłość. W tym przypadku było tak samo. Przygotowując się do torturowni zwanej szkołą myślałam tylko o tym.
Po dotarciu do niej szybko uświadomiłam sobie, że każdy z nas ma już tu jakąś pozycję oprócz mnie. Przez moją dwutygodniową nieobecność byłam sporo w tyle. Glen, Harper i James jakoś się odnaleźli mieli sprzymierzeńców, a nawet „znajmoch" za to ja nie miałam nikogo prócz nich.

Idąc korytarzem na pierwszą lekcję poczułam na sobie masę palących spojrzeń. Dosłownie każda głowa była skierowana ku mnie. Coś było nie tak. Coś musiało się wydarzyć. Byłam w centrum uwagi całej szkoły i wątpię, że to moja nieobecność to spowodowała. Obserwowałam jak ludzie przestają rozmawiać, a zaczynają szeptać. Perfidnie mnie obgadywali! Cóż, przyzwyczaiłam się, że ludzie o mnie plotkują, ale nie na taką skalę! Mimo to uniosłam głowę nieco wyżej i szłam przed siebie, nie patrząc na ich twarze. Super zdobędę pozycje, jeżeli co trochę na mój temat będą rozpuszczane jakieś plotki! No ja pierdolę! Miałam być niezauważona! Przechodzą obok nich próbowałam usłyszeć o co jest cały szum, ale nic to nie dało. Szłam dalej, a coraz więcej osób zwracało na mnie uwagę. Myśl Afra, myśl. Co takiego stało się w ostatnim czasie? Momentalnie przypomniałam sobie o wczorajszym wieczorze. Jasne coś musiało wydarzyć się wczoraj! Kurwa! Caden jebany Coster! Zabiję go przysięgam! Gdyby nie on i jego durne pomysły, ugh! Szłam dalej, a spojrzenia nie ustępowały, pod ścianą zauważyłam grupkę faneczek Costera, z którymi miałam przyjemność zapoznać się wczoraj. Patrzyły na mnie ze złośliwym uśmieszkiem i szeptały coś do siebie. No to chyba mam odpowiedź co się mogło wydarzyć. Dobra, dobra Afra uspokój się! Wszystko masz pod kontrolą. Myśl lepiej co teraz. W pierwszej kolejności muszę dowiedzieć się o co im tak właściwie chodzi. Podeszłam do grupki dziewczyn Cadena przybrałam na moją twarz najsztuczniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać, tak, by wyczuły, że jest sztuczny.

- Jestem Afra, ale to już pewnie wiecie. Powiecie mi łaskawie, o co tu do kurwy chodzi?!- drugie zdanie wypowiedziałam znacznie ostrzej. Dziewczyny popatrzyły się na siebie, a potem na mnie z grymasami na twarzach. Doskonale wiedziały o co chodziło. Mimo to postanowiły się nie odzywać. - Uwierzcie mi, że lepiej, jeżeli dowiem się tego od was.

𝐒𝐦𝐚𝐤 𝐜𝐳𝐞𝐤𝐨𝐥𝐚𝐝𝐲 [+𝟏𝟖]Where stories live. Discover now