8. Wąż

430 20 2
                                    

''VIDEO MELIORA PROBOQUE, DETERIORA SEQUOR''

"Widzę rzeczy lepsze i pochwalam je, idę jednak za gorszymi"

Caden:

- Jest aż tak źle? - zapytał czarnowłosy.

- Jest nawet gorzej. - stwierdziłem gorzko zaciągając się papierosem.

- A jak u ojca?

- Ee, po staremu. Znowu zaczął ćpać. Nic nowego. - dodałem ciszej.

- A matka?

- Matka? Tak samo oschła, jak zawsze. Tu też nic się nie zmieniło. Jest zapatrzona w ojca, a on niemalże mnie nienawidzi. - zgasiłem papierosa o metalowy kosz i oderwałem się od ściany. - słuchaj muszę wyjechać na parę dni. Ogarniesz wszystko?

- Jasne. Mam nadzieję, że to nie ma nic wspólnego z tą małą? Jak jej tam? Ava? - zapytał mój przyjaciel też, gasząc papierosa.

- Afra. I nie, to nie dotyczy jej. - powiedziałem oschle. - Ale jej też przypilnuj. Ma nie rzucać się w oczy, jeśli ona ucierpi, ja też. Bardzo lubi pakować się w problemy, a ja jej na razie potrzebuję także miej ją na oku.

- Jasnee. - rzucił z głupim uśmieszkiem. - Tylko się przypadkiem nie zakochaj! - wyśmiał mnie.

- Spokojnie, to ostatnia rzecz, jaką mogę teraz zrobić. Pilnuj jej i Przestań rzucać mi dziwne podteksty na jej temat. To, że nie ma fiuta w spodniach nie znaczy, że zaraz ją przelecę. - mówiłem ciągle oschłym tonem.

- Ale ładna jest. - stwierdził a we mnie się gotowało od jego zawziętości.

- I co w związku z tym? Na świecie jest miliony ładnych dziewczyn, a ona to tylko jedna z wielu.

- Teraz. - dodał.

- I na zawsze. - burknąłem. - skończ już, bo wkurwiasz.

Odszedłem, zostawiając go za tyłami obskurnego bloku. Musiałem się jeszcze spakować i przemyśleć strategię, dlatego nie miałem czasu na pogaduszki o jakiejś losowej lasce, która akurat napatoczyła się do mojego życia. Musiałem jeszcze skonfrontować się z matką i jej przydupasem zwanym „moim ojcem" którym tak naprawdę nim nie był. Zastanawiałem się, jaki kit jej wcisnąć, żeby nie miała podejrzeń i nie próbowała ingerować w moje plany.

Wsiadłem do auta i po chwili zastanowienia wyjechałem z parkingu. Mijałem zniszczone bloki, stare sklepy i brudne chodniki jechałem cały czas, zastanawiając się co mam im kurwa powiedzieć. W końcu nie każde dziecko znika ot tak na 3 dni, a ja musiałem to zrobić, i to już jutro. Sprawa była poważna w końcu nie widziałem się z Ventus'em jakieś 3 lata i nigdy wcześniej nic ode mnie nie chciał no poza jakimiś drobnostkami, a teraz wzywał mnie ot tak do swojej bazy. Coś było ewidentnie nie tak I nie trzeba było być geniuszem, żeby to wymyślić. Niepokoiło mnie to wszystko od jakiegoś czasu dzieją się dziwne rzeczy, a to, że Ventus mnie wzywa jest potwierdzeniem, że nie jest dobrze. Jadąc do niego nawet nie mam pewności, czy przeżyję. To wszystko było popierdolone. Czułem, że wchodzę w niezłe bagno, z którego tak łatwo się nie wydostanę jak dotychczas. Ta sprawa była już poważna o wiele poważniejsza od każdej innej, które dotychczas miałem. Najgorsze było to, że nie wiedziałem kompletnie, czego mam się spodziewać. Ten popierdoleniec ot tak mógł mnie wezwać by zepchnąć mnie z klifu bez żadnego powodu albo obdarzyć mnie całym swoim majątkiem. Setki scenariuszy, których byś nie wymyśli chociaż w chuj nieprawdopodobnych mogło się wydarzyć, bo to był kurwa Ventus pierdolony władca całego świata.

Afra:

- Mam pomysł! Wyślij jej anonimowo kwiaty! - krzyknęłam.

- O! Masz rację dziewczyny lubią takie rzeczy. Tylko jakie? - odparł Glen, wkładając sobie winogrono do ust.

𝐒𝐦𝐚𝐤 𝐜𝐳𝐞𝐤𝐨𝐥𝐚𝐝𝐲 [+𝟏𝟖]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz