chapter 1.

834 68 17
                                    

Witajcie ludziskaa! :D A oto ukazuje się pierwszy rozdział 'nowego' opowiadania. :) Jest dedykowany panu @BlackBullet1 XD I pan dobrze wie czemu :P Mam nadzieję, że pomysł Wam się spodoba. ^^ Zapraszam do czytania. ;d

- To dla Ciebie.

- Co to jest? Dajesz mi małe czarne pudełeczko bez otwarcia?

- Przyjdź do mnie później, a razem je otworzymy.

~^^~

Jestem na pierwszym roku studiów w Anglii. Jednak razem z Tetsuyą nie uczęszczamy tylko na zwykłe zajęcia, obowiązują nas również obowiązkowe zajęcia pozaszkolne. Tak wiem, dziwnie to brzmi, a jednak tak jest. Te 'dodatkowe' lekcje odbywają się w szkolnej bibliotece, w sumie w dziwnym pokoju obok niej, gdzie zwykli uczniowie nie mają wstępu. Jest to pomieszczenie dość dziwne, zaciemnione. Nie ma tam okien, są jedynie świece i lampy, jak w jakiejś piwnicy. Co jest najlepsze, z zewnątrz określenie położenia tego pokoju jest niemożliwe. Oczywiście czyja to sprawka? Pana Keiichiego - naszego profesora - oraz jego magii.

Szkoła jest dość spora, będąc dopiero na pierwszym roku jeszcze się gubię. Wraz ze mną do szkoły przybyło wielu nowych, jak ja nas nazywam, 'młodziaków'. Ale wśród nich wszystkich jest taki jeden... nieśmiały, cichy blondasek. Wygląda tak niewinnie, nie raz mijamy się w akademiku gdyż mamy pokoje obok siebie. Szkoła zapewniła nam osobne pokoje, yaay ale fajnie. A wracając do tamtego kolesia. Wygląda on dość dziwnie, jest chudy, nigdy się nie uśmiecha ani z nikim nie gada. Myślałem, że będzie z niego taki nieporadny klusek.. a radzi sobie ze wszystkim lepiej niż ja. Może zacznę się od niego uczyć?

~^^~

Szłem właśnie na ostatni wykład, kiedy zobaczyłem, że przy jednym z okien na korytarzu stoi ten chłopak. Miałem właśnie do niego podejść, kiedy usłyszałem:

- SHIIIZUUŚ~!!!

Zanim ten idiota zdążył cokolwiek zrobić został znokautowany pięścią w twarz.

- Czemu to zrobiłeeś Shi-chaaan? - wyjęczał Tetsuya kręcąc się w kółko.

- Zmusiłeś mnie do tego. - odrzekłem oschle.

- I just wanna hug you.. - powiedział przez łzy. Wyglądał jak małe dziecko.

- Właśnie dlatego dostałeś w twarz... - powiedziałem. *facepalm* - Dobra, gadaj czego chcesz. Nie powinieneś iść na wykład?

-Owszem, zaraz tam idę. - odrzekł wstając z ziemi. - A Ty?

- Tak tak.. - odrzekłem spoglądając na chłopaka przy oknie. Zadzwonił jego telefon.

*in background*

- Halo? Cześć Yuuki! Jak się masz? Wiesz ja nie mogę za bardzo gadać, za 5 minut mam wykład, a muszę jeszcze znaleźć salę.

- ... (nie słyszy)

- Tak tak, niedługo przerwa świąteczna. Będę mógł wrócić. Jak coś to Cię odwiedzę, przywiozę Ci jakąś pamiątkę. Teraz muszę kończyć, pa! - wtedy zakończył połączenie.

- Co Ci jeest? Shi-chaaan! - wydarł się znowu Tetsuya. Klepnąłem go delikatnie po głowie i razem poszliśmy w stronę sali.

- Tak jakoś się zamyśliłem. - odrzekłem po chwili.

Akademik znajdował się po drugiej stronie ulicy, za niewielkim pagórkiem. Powoli dążyłem w jego stronę. Było dziś dość chłodno, ludzie siedzięli w swoich ciepłych domach. Sam marzyłem o tym, żeby wrócić już do domu, a to dopiero początek męczarni.

Gdy wchodziłem do akademika zobaczyłem jak blondyn wchodzi do swojego pokoju. Chciałem jakoś zagadać, ale jakoś tak wyszło, że moja odwaga mnie opuściła.

Otworzyłem swój pokój gdzie standardowo był harmider. Wszystko leżało na wszystkim, nie było nawet gdzie nogi postawić. Mimo wszystko jakoś omijając wszystkie nie rozpakowane pudła doczłapałem się do łóżka. Walnąłem na miękkie łóżeczko, po czym usłyszałem jak coś upada na ziemię. Postanowiłem sprawdzić co to takiego. Było to małe czarne pudełeczko bez otwarcia.

"Przyjdź do mnie później, a razem je otworzymy." - przez myśl przemknęły mi słowa Tetsuya. Wziąłem ten tyci dziwny przedmiot i pognałem do pokoju tego zjeba.

- Cześć Tetsuya! - powiedziałem gwałtownie otwierając drzwi. Biedny białowłosy aż podskoczył. Stanąłem w progu szczerząc zęby.

- Czy Ty chcesz, żebym ja tu zawału dostał i wylewu przy okazji?! - wydarł się na mnie łapiąc się za serce. - Ja piernicze, zaraz mi serce stanie..

- Nie dramatyyzuj, broo. - zaśmiałem się po czym usiadłem na jego łóżku. Spojrzał na mnie dziwnie przechylając głowę po czym zaczął się śmiać. - Co Ci?

- Hhahahah. Stary, patrzyłeś w lusterko? - wydukał. Chwyciłem lusterko stojące na komodzie kolegi. Moja twarz była cała czerwona.

- Ahaa! Tam się podziała moja kanapka! - krzyknąłem uradowany. - Musiałem ją wczoraj zostawić na łóżku, a przed chwilą się na niej położyłem. Biedny ketchup.. - dodałem załamany.

- Dobra... a przychodzisz w jakiej sprawie? - zapytał opanowując wreszcie śmiech.

- Przyszedłem do Ciebie z tym pudełeczkiem, które mi wcześniej dałeś. - powiedziałem wyjmując z kieszeni mały przedmiot. - Jak chcesz to otworzyć? - zapytałem ponownie siadając na łóżku.

Tetsuya zaczął dziwnie przyglądać się pudełeczku. Obracał je, stawiał w świetle i w cieniu. Chodził z nim praktycznie po całym pokoju, kręcił się w kółko jak pies za swoim ogonem. Po pewnym czasie zacząłem chichotać. Jednak on nadal z tą samą miną łaził i się zastanawiał. Po dłuższej chwili wstałem i zabrałem mu pudełeczko.

- Co Ty robisz? - zapytał oburzony. Spojrzałem na to dziwne cos, po jakichś 30 sekundach powiedziałem:

- Na około pudełeczka można dostrzec lekko mieniącą się ochronkę. Ale widać ja tylko w świetle dziennym. Co z tego wynika? Że to pudełeczko jest chronione zaklęciem, jednak zakładał je jakis amator. Bright spell, tak się nazywa.

- Miałem to powiedzieć, ale zabrałeś mi je w ostatniej chwili.. Shi-chan jest wrednyy! - krzyknął Tetsuya, po czym rozpłakał się.

- Dziękuję Tetsuya. - powiedziałem, po czym lekko pocałowałem go w czółko. - Ja już lecę. - dodałem i wyszedłem.

Na korytarzu spotkałem tego chłopaka. Miał łzy w oczach, szukał czegoś po całym korytarzu. Postanowiłem wreszcie zagadać.

- Cześć. Tak patrze na Ciebie.. coś się stało? - zapytałem podchodząc do chłopaka.

- Emm.. cześć. - powiedział ocierając łzy. - To nic takiego, ja po prostu... coś zgubiłem.

- Może pomóc Ci w poszukiwaniach? - zapytałem ponownie nieznajomego.

- Wiesz... to był nieśmiertelnik z inicjałami Y.M. Zdjąłem go na W-F-ie i włożyłem do kieszeni, a teraz go tam nie ma. - powiedział grzebiąc po kieszeniach.

- No to poszukajmy razem. - zaproponowałem.

- Uhm, no dobrze. Jestem Takashi. - powiedział wyciągając do mnie rekę. Uścisnąłem dłoń i odpowiedziałem:

- Shizuo.

*kilka miesięcy temu*

- Yuuki, co Tyrobisz? Tutaj, na tym lotnisku?

- Sam napisałeś mi, że jeszcze się spotkamy.

- Tak... ale ja właśnie... wyjeżdzam na studia.

- Wiem Takashi. Proszę, weź to. - wtedy Yuuki dał Takashiemu nieśmiertelnik po to aby nigdy o nim nie zapomniał. - Jak wrócisz wszystko naprawimy. Bo chcę być z Tobą.

Blondyn nic więcej nie powiedział tylko wtulił się w Yuukiego.

Potem brunet stał bezczynnie przy oknie lotniska, patrząc jak samolot do Anglii odlatuje. Nie chciał stamtąd odchodzić, ale ponowne patrzenie na to, jak jego ukochany odjeżdża sprawiało mu jeszcze więcej bólu.

- Do widzenia Takashi-kun...

Mahō no kagi || ~Kodokuna Shōnen book two~Onde histórias criam vida. Descubra agora