chapter 9.

224 50 29
                                    

Turururuurururu! Webeeel! Ale nie słyszę aplausów... T_T Dobra, a oto przed ostatni rozdział. ^^ Trochę taki no... dziwny xd Ale cóż, jaki jest taki jest. :D ZAPRASZAM! :P

Obudziłem się późno w nocy, obok mnie pod tą samą pościelą leżał Takashi. Wyglądał cudownie, jego oddech był regularny, oczy zamknięte, a usta delikatnie rozchylone. Blond grzywka delikatnie przysłaniała oczy, a reszta włosów odstawała w różne strony. Wyglądało to odrobinę śmiesznie. Delikatnie pogładziłem dłonią jego zarumieniony policzek, automatycznie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Taki obraz wywoływał u mnie taką samą reakcję. Wstałem z łóżka, jak najciszej jak potrafiłem wyszedłem z pokoju i podążyłem w stronę znajdującej się nieopodal łazienki. Stanąłem przed lusterkiem, pod którym znajdowała się również umywalka. Zapaliłem światło i spojrzałem w lustro. Z przerażenia odskoczyłem do tyłu, w lustrzanym odbiciu ujrzałem mojego ojca.

- Musisz mnie tak straszyć? - zapytałem sciszonym głosem.
- Nie chciałem. - powiedział ojciec lekko zdenerwowany, widziałem to po nim.
- To po co tu 'przyszedłeś'? - zapytałem podchodząc nieco bliżej.
- Czemu nie przyjechałeś do nas na święta? Jesteśmy Twoją rodziną do cholery! - krzyknął.
- Ciiii! Wszyscy śpią. - powiedziałem uciszając go.
- I tak nie mogą mnie słyszeć. - odrzekł. - Tak więc, czemu nie przyjechałeś?
- Po co? Żebyś znów mówił mi jak bardzo złym dzieckiem jestem? A może znów będziesz gadał, że żałujesz swojej decyzji?
- Zamknij się! Mimo, że czasem nawalasz to nie znaczy, że nie jesteś moim synem! - krzyknął ponownie.
- W tym rzecz, nie jestem... - powiedziałem kierując wzrok na umywalkę. Oparłem soę o nią na prostych rękach i ze spuszczoną głową czekałem na odpowiedź czrnoskórego mężczyzny.
- Adoptowałem Cię, bo zawsze chciałem mieć syna. Nie obchodzi mnie już Twoja przerzłość, ale i tak myślę, że powinieneś wziąć się w garść!
- Jak mam to zrobić? Zawsze jak przyjeżdżam to na mnie krzyczysz i tak to się kończy.. - rzeklem smutnym głosem.
- Bo jesteś debilem! Zawsze jak przyjeżdżasz robisz totalny burdel! Wiecznie się z kimś kłócisz, a potem cała dzielnica na mnie patrzy jak na idiotę.
- Bo na tej dzielnicy mieszkają same dupki z Twojego gangu! - powiedziałem z wyrzutem.
- Zamknij się gówniarzu! To są ludzie, których obdarzyłem szacunkiem!
- Ale oni nie szanują Ciebie...
- Jeszcze jedno słowo, a oberwiesz! Dałem Ci wszystko! Nawet część swojej mocy, żebyś mógł się rozwijać!
- No i co mi po tym?! I tak nie mam nic! - krzyknąłem.
- Jak możesz pieprzyć takie głupoty? Wstyd mi za Ciebie.. - powiedział smutno.
- Zamknij się! - wydarłem się po czym rozbiłem lustro uderzając w nie pięścią. Kawałki szkła wbiły mi się w palce, a wraz z hukiem tłuczonego szkła do łazienki wbiegł Takashi.

Patrzył na mnie zdziwiony, stał tuż koło umywalki przyglądając się wszystkiemu po kolei. A ja sterczałem w bezruchu cichutko płacząc. Rozmowy z ojcem zawsze się tak kończyły. Ręka cholernie mnie bolała, ściskałem ją, a kawałki szkła wbijały się coraz głębiej. Zalewałem się łzami. Takashi widząc co robie po chwili przerwał mi rozdzielając moje dłonie. Nic nie mówiąc wyjął z szafki pod umywalką apteczkę. Usiadłem na ziemi wciąż milcząc. Zapłakanymi oczami patrzyłem jak chłopak oczyszcza pęsetą rany, wyjmując kolejno kawałeczki ostrych odłamków. Robił to z taką precyzją, robił wszystko byle żeby nic mnie nie bolało. Nie odczuwałem bólu, gdy wyjmował szkło. Jednak wiedziałem, że rany wspomną o swoim istnieniu dopiero później.

Na szczęście reszta domowników nie usłyszała hałasu, był to cud. Wróciliśmy z Takashim do pokoju, położyłem się na łóżku, to samo zrobił mój przyjaciel. Leżeliśmy w ciszy, zupełnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Powinienem przeprosić? Chyba wypadałoby, w końcu potłukłem jego lusterko. Pozostał jeden problem, jak powinienem zacząć? Było mi tak cholernie głupio. Miałem nadzieję, że zaraz wpadnę na jakiś wspaniały pomysł.
Czekałem leżąc bezczynnie, jednak wena na przeprosiny nie nadchodziła. Postanowiłem iść na żywioł. Już miałem zaczynać, kiedy wszystko przerwał Takashi:

- Co się stało?
- Rozmawiałem z 'ojcem'. - odrzekłem podkreślając ostatnie słowo.
- Jak? Przecież Twój telefon leży obok telewizora. - rzekł wskazując na moją komórkę.
- Powiedzmy to tak jak w tych dziwnych tandetnych filmach: 'Za pomocą magii'.
- Widziałeś go w lustrze? - zapytał ze zdziwieniem.
- Zgadza się.. - odrzekłem smutno. - Przepraszam, odkupię lustro.
- Nie musisz, w sumie to i tak z niego nie korzystałem. - odrzekł uśmiechając się. - Ale czemu je rozbiłeś? Coś poszło nie tak?
- Mój ojciec jak zwykle na mnie narzekał. Jest jednym z tych 'czarnych' z gangu. Adoptował mnie gdy byłem jeszcze maleńki.
- To dlatego nie chciałeś jechać do domu, teraz rozumiem. - podsumował Takashi. - No nic, idźmy spać, jest późno. - dodał ziewając.
- Tak, masz rację. - odrzekłem po czym schowałem się pod pościelą. Zaledwie chwilkę potem poczułem jak chłopak mnie obejmuje.
- Dobranoc, Shi-chan. - wyszeptał. Odwróciłem się w jego stronę uśmiechając się, po czym wtuliłem się w jego drobne ciało.

Nadszedł ten cudowny od dawna wyczekiwany dzień - wigilia. Razem z Yuko szykowaliśmy przerażająco wielką ucztę. Takashi i ja dawno nie widzieliśmy aż tak ogromnej ilości jedzenia. U mnie nigdy nie obchodzono świąt w ten sposób. Przygotowaliśmy już karpia, ciasta zaczęliśmy właśnie piec, nadszedł czas na rybę po grecku. Tak to się jakoś zazywało. Smażyliśmy rybę najpierw obtaczając ją w jajku, a potem w mące. W tym czasie Yuko gotowała kompot z suszu. Jak to my, zaczęło nam odwalać, zaczęliśmy rzucać w siebie mąką. Dziewczyna patrzyła na nas śmiejąc się w głos, cali byliśmy biali, zupełnie jakby opsypano nas śniegiem. Zabawa była przednia. Gdy już wszystkie ryby były usmażone Takashi wymazał mi twarz resztkami jajek. Zacząłem się śmiać, po czym w odpowiedzi oblałem go wodą.

- No dobrze chłopcy, już wystarczy. - powiedziała Yuko starając się opanować śmiech. - Idźcie się odświeżyć, a ja już to dokończę. W końcu jeszcze trzeba ubrać choinkę.
-Hai~! - odrzekliśmy chórem i pobiegliśmy do łazienki. Obmyliśmy twarze, umyliśmy zlepione włosy i zrzuciliśmy z siebie brudne ciuchy. W pokoju Takashiego elegancko przyodzialiśmy swoje ciała i zeszliśmy na dół.

Rozpoczęła się zabawa! Ubieranie choinki było równie wspaniałą rozrywką jak i gotowanie. We czwórkę ustalaliśmy jaki kolor bąbki powiesić na konkretnej gałęzi. Zajęło nam to całkiem sporo czasu, jednak po dłuższej chwili wszystko było gotowe. Zostały jeszcze jakieś dwie godziny do zachodu słońca, w związku z czym wraz z Takashim udaliśmy się do pokoju aby znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcie. Na samym początku planowaliśmy zagrać w karty ale zrezygnowaliśmy. Zdecydowaliśmy się na grę komputerową. W chwili gdy jeden grał, drugi mu dopingował. Co jakiś czas wymienialiśmy się, kiedy nagle ktoś zapukał w okno.

- No dzieciaczki, czas na ucztę! - powiedział pan Yuzuru zwisając na linie. Zawieszał światełka na dachu. Nawet nie zauważyliśmy kiedy zaczęło robić się ciemno. Na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda.

Jak zawsze cała uroczystość rozpoczęła się od opłatka. Skleciłem kulturalne życzenia dla Pana Yuzuru i Yuko, w końcu trafiłem na Takashiego, który dłigo nie myśląc przytulił się do mnie.

- Nie chcę jakichś życzeń. Po prostu bądź tutaj. - powiedział.
- Ale.. życzenia to tradycja.
- Życzę nam tego, żebyśmy zawsze byli razem. - szepnął. Równierz go objąłem zakrywając oczy lekko zwilżone łzami szczęścia.
- Na pewno tak będzie. - odpowiedziałem.

Mahō no kagi || ~Kodokuna Shōnen book two~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz