-22-

64 7 3
                                    

zakradła się na mnie jak sen, po cichutku.
wpisała się kalendarz między planowane
od długich miesięcy spotkania z ludźmi,
których się kiedyś widziało na co dzień

przyszła - i nie pyta „czy jest ktoś z rodziców?"
weszła - lecz butów, mimo próśb, zdjąć nie chce.
„ja tylko na moment, wpadłam tu, by sprawdzić,
czy sprało się już z pani poczucie beztroski?"

skrzydła czas rozwinąć pod ciężarem planów
na dworzec wjeżdża pociąg - czuję, że biec muszę
marzę. podróżuję w przyszłość w te ramiona,
w których mi bezpiecznie będzie, nawet gdy nas dorwie:

„dorosłość"

WIERSZE - długo skrywaneWhere stories live. Discover now