1. Nie nazywaj mnie tak

1.2K 40 59
                                    

POV Julie

- Cholerny budzik - jęknęłam, przewracając się w stronę biurka, na którym leżał telefon, aby wyłączyć irytującą melodię, która roznosiła się po całym pokoju.

Ziewnęłam i przeciągnęłam się leniwie w łóżku. Tak cholernie nie chciało mi się wstać. Odrzuciłam kołdrę i wstałam leniwie kładąc nogi na zimnych panelach.
Podparłam się rękami do tyłu i wstałam. Ruszyłam do swojej szafy. Wyciągnęłam czarne spodnie oraz pasujący do nich mundurek szkolny, składający się z białej koszuli, bordowej marynarki, krawatu w tym samym kolorze i czarne półbuty. Do tego jest jeszcze spódniczka, ale ja nie zamierzałam w niej chodzić.
To nie moje klimaty dlatego wraz z samorządem, w którym jestem wiceprzewodniczącą postanowiliśmy wprowadzić damskie spodnie do mundurku. Bo powiedzmy sobie szczerze nie każdy dobrze czuje się w spódniczce lub nie lubi w nich chodzić. Ja należałam do grona tych osób i dobrze mi z tym było.

Szczerze nienawidziłam tego zestawu, ale co zrobić, gdy ma się bogatych rodziców, którzy wysłali Cię do prywatnej szkoły, gdzie uczniowie muszą nosić to cholerstwo.

Ubrałam się i zeszłam po schodach do kuchni, gdzie siedzieli już rodzice. Mama w ciszy popijała kawę, a tata przeglądał gazetę.

- Dobry Wam - powiedziałam entuzjastycznie, choć wcale nie chciałam.

Jedyne co uzyskałam to powolne kiwnięcia głowami. No tak można było się tego spodziewać, przecież tak zawsze jest. W dzień w dzień.

Moi rodzice zawsze były chłodni i nie okazywali zbytnio uczuć. Choć pragnęłam czasem odczuć od nich, że są ze mnie dumni i mnie kochają. A co dostawałam? Chłodne powitania, zdawkowe odpowiedzi. Jedyne co ich interesowało to praca i praca, ja zawsze schodziłam na dalszy plan wraz z moim bratem, ale on już opuścił naszą rodzinę dawno temu, zostawił mnie samą, ale nie my nie o tym. To temat na inną rozmowę.

Ojciec jest szanownym profesorem na jednej z najlepszych uczelni w Victorville, natomiast matka jest adwokatem. Są cholernie dumni z tego co osiągnęli, więc swoje ambicje przerzucali na nas, co nie zawsze nam się podobało.

Poprawiłam plecak na ramieniu i sięgnęłam po jabłko, które leżało w półmisku na blacie kuchennym. Spojrzałam kątem oka na rodziców i jak zawsze zero reakcji. Czy oni mają co innego do roboty niż gapienie się w przestrzeń i w głupią gazetę?

Westchnęłam cicho po czym powiedziałam.

- Zbieram się do szkoły. Cześć - oznajmiłam szybko. Zero reakcji. Jakbym mówiła do ściany.

Ruszyłam do drzwi wejściowych, otworzyłam je i nabuzowana szybkim krokiem poszłam w kierunku szkoły Amy School Academy.

Mieszkałam bardzo blisko tej placówki. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle? Plus był taki, że nie spóźniałam się, gdyż miałam zaledwie niecały kilometr pieszo.

***
Po paru minutach marszu przed moimi oczami ukazał się pokaźny budynek szkoły. Składał się z dużej ilości okien, więc każdy przechodzień mógł zobaczyć co dzieje się w wewnątrz.
Dziwne nie?
Miał trzy piętra, gdzie każde z nich było przepisane dla innego rocznika. Dlaczego tak? Sama nie wiem.
W gmachu była jeszcze sala muzyczna, do której od czasu do czasu zaglądałam, aby pobrzdąkać na gitarze.

Jednak moim ulubionym miejscem w całym budynku była biblioteka. To tam lubiłam się zaszyć między przerwami i zagłębiać się w książkowy świat. Miałam tam swój ulubiony kącik, do którego nikt nie zaglądał, więc miałam prywatność, ciszę i spokój.

Ale tak było do czasu...

Pewnego dnia mój spokój naruszyła jedna z najbardziej wrednych dziewczyn w szkole Emma Thompson. Dziewczyna, która słynęła ze swojego ciętego języka i sarkastycznego humoru.
Jej włosy były czarne niczym węgiel, oczy zielone, które jednym spojrzeniem przeszywały Cię na wskroś. Lewą rękę miała całą wytatuowaną.
Muszę przyznać, że była ładna i na pewno robiła wrażenie na każdym.

Nie taki był planWhere stories live. Discover now