29. Urocza jesteś, gdy się rumienisz

597 34 12
                                    

- Ale to nie zmienia faktu, że jestem na ciebie wkurwiona - wyrzuciłam z siebie - jesteś takim idiotą, zresztą zawsze byłeś to się nie zmieniło, no ale jednak mogłeś powiedzieć, a nie po prostu znikać tak i nie dawać znaku życia ty pieprzony egoisto - dodałam jeszcze uderzając go w klatkę piersiową.

- Wiem, zjebałem przyznaję się - uniósł obie ręce w geście poddania - ale żałuję - dodał.

- To niczego nie zmienia, a teraz wybacz, ale mam ważniejsze sprawy na głowie niż użeranie się z Tobą - syknęłam łapiąc za pierwszy lepszy zeszyt z brzegu biurka, udając, że mam w nim coś do zrobienia.

Mój brat prychnął pod nosem po czym odpowiedział.

- Jak tam sobie chcesz - zaczął po czym skrzyżował ręce na klatce - wracam do żony i dziecka. Widzimy się jutro - dodał po czym szybko wyszedł z mojego pokoju. Nie dając mi odpowiedzieć na to.

Stałam skołowana i tępo patrzyłam na drzwi, przez które wyszedł. Miał żonę i dziecko? Mój durny brat się ustatkował, no tego to bym się nie spodziewała. Zawsze był typem imprezowicza, a gdy ktoś wspomniał o ślubie lub dziecku to zarzekał się, że nigdy to nie nastąpi, a tu taka niespodzianka.

Padłam na łóżko i westchnęłam ciężko. Mój brat ma rodzinę. Tego to ja się nie spodziewałam.

Resztę dnia spędziłam na oglądaniu serialu na Netflix Orange is the new Black. Nie miałam siły na nic innego. Sporo wrażeń jak na jeden dzień.

Po godzinie dwudziestej trzeciej i ogarnięciu się położyłam się do łóżka. Po jakimś czasie zasnęłam opatulona po samą szyję kołdrą.

***
Dziś lekcje minęły dość szybko, a ja wyczekiwałam zakończenia jak na szpilkach. Bo to właśnie dziś mamy obmyślać plan jak sprawić, aby nasza mama zgodziła się na leczenie.

Nie wierzyłam, że to się uda, ale wiedziałam, że tacie zależy, a ja chciałam mu pomóc. Już nie ważne, jakim beznadziejnym był ojcem przez te kilka lat. Widziałam jak cierpi i chce to wszystko naprawić. Widzę jak się stara.

Wyszłam z klasy w towarzystwie mojej niezastąpionej przyjaciółki Rachel, która od rana nie mówi o niczym innym jak o jakimś chłopaku, na którego wpadła w kawiarni wylewając na niego kawę.

Takie coś mogło się przydarzyć tylko jej. Ona lubi wpadać lub wjeżdżać w ludzi i to dosłownie... Emma jest na to żywym przykładem.

Udałyśmy się na salę gimnastyczną, bo czekał nas jeszcze trening siatkówki. Szczerze nie miałam dziś ochoty, ale cóż czasem trzeba spiąć się i wziąć się do roboty, aby być najlepszym. Kochałam ten sport i chciałam kiedyś grać zawodowo.

W szatni jak zawsze panował gwar i śmiechy innych dziewczyn. Gdy każda z nas była przebrana wręcz pobiegłyśmy na halę.

Od razu zaczęłyśmy małą rozgrzewkę, następnie Pani Trener podzieliła nas na dwie drużyny, abyśmy mogły poćwiczyć przyjęcie piłki sposobem dolnym, bo akurat to nie zawsze nam wychodzi.

Byłam skupioną jak nigdy widziałam jak piłka zbliża się w moim kierunku. Ustawiłam się prawidłowo gotowa do ataku. Wyciągnęłam ręce i już miałam odbić piłkę, gdy nagle upadłam, a moje plecy zderzyły się z zimną halą, ale to nie wszystko. Ktoś upadł razem ze mną i aktualnie leżał na mnie. Spojrzałam na tę osobę i ujrzałam piękna zieleń tęczówek Emmy. Patrzyłyśmy tak na siebie chwilę, gdy dotarł do nas głos trenerki.

- Thompson!? Martes!? - zaczęła krzycząc na całą salę a echo rozniosło jej donośny głos - to nie czas i miejsce na macanki - dodała patrząc na nas z uniesioną brwią i skrzyżowanymi rękami na piersiach. Poczułam jak moje policzki na jej słowa lekko się rumienią, zakryłam twarz dłońmi. Po chwili poczułam, że Emma podnosi się, odkryłam się i spojrzałam na nią. Uśmiechała się durnie i zaczepnie, następnie podała mi dłoń, aby pomóc mi wstać. Przyjęłam jej pomocną dłoń i już po chwili obie stałyśmy na nogach. Gwizdek naszej pani trener sprowadził nas na ziemię i wróciłyśmy do gry.

Po treningu byłyśmy zmęczone wszystkie jak nigdy. Trenerka wycisnęła z nas siódme poty. Dziewczyny pobiegły pod prysznice jak szalone. Została nas w szatni garstka. Ja, Emma, Rachel, Kate, Fran i Caroline. Trzy ostatnie dziewczyny gawędziły z entuzjazmem o czymś, natomiast Rachel siedziała w telefonie i uśmiechała się jak mysz do sera. Byłam pewna, że pisze z tym chłopakiem. Miło było widzieć ją szczęśliwą. Uśmiechnęłam się na ten widok, a po chwili wyczułam, że ktoś mnie obserwuje. Zerknęłam w bok i ujrzałam czarnowłosa siedząca obok mnie na ławce i wpatrującą się we mnie. Czułam, że rozbiera mnie wzrokiem.

- Nie boisz się, że ktoś zauważy jak wręcz rozbierasz mnie samym spojrzeniem? - zapytałam szeptem nachylając się lekko w jej stronę.

- Nie, niech wiedzą, że tylko ja mogę to robić - odszepnęła uśmiechając się zadziornie a następnie dodała - niech wiedzą, że jesteś moja - szepnęła, a na moje policzki od razu wkradł się rumieniec, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech. Odwróciłam szybko głowę w przeciwną stronę, by ukryć to jak zareagowałam na jej słowa.

- Urocza jesteś, gdy się rumienisz - usłyszałam jej głos tuż przy moim uchu. Poczułam jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Odwróciłam głowę i ujrzałam jej zadziorny uśmieszek. Puściła mi oczko po czym wstała i udała się do wolnego prysznica.

Boże drogi co ta kobieta ze mną robi?

Gdy ja dochodziłam do siebie po tym co miało miejsce. Nawet nie zwróciłam uwagi, że nagle rozmowy ucichły. Rozejrzałam się po szatni i gdy tylko to zrobiłam wiedziałam, iż wszystko widziały. Dziewczyny stały i patrzyły na mnie w szoku. Jak ja mam teraz się z tego wyplątać? Ona pewnie zrobiła to specjalnie, wiedziała co się szykuje i zapewne zmyła się szybko. Policzę się z nią tylko jak wyjdzie spod tego prysznica.

- Czy my dobrze widziałyśmy? Czy mamy jakieś przewidzenia? - zapytała Kate patrząc na mnie przenikliwie.

- Czyżby stało się to na co liczyłyśmy już dawno? - dodała Fran.

Patrzyłam na mnie i nie wiedziałam co powiedzieć. Wiedziałam, że Emma na razie nie chce się afiszować z naszym związkiem, ale w sumie widziały co widziały, odwrotu nie było. Westchnęłam po czym powiedziałam.

- Nie macie przewidzeń, dobrze widziałyście, ale proszę was nikomu nie mówcie na razie. Nie chcemy afiszować się z naszym związkiem. Jest dość świeży i jak będziemy gotowe to wejdziemy z buta do szkoły trzymając się za ręce - wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu, aby mieć to za sobą.

Gdy skończyłam mówić dziewczyny rzuciły się na mnie i zamknęły mnie w szczelnym uścisku i szeptały, że życzą powodzenia, że nie pisną słowa i że nie mogą się doczekać naszego ślubu.

- Dobra stop, bo mnie udusicie - odparłam rozbawiona.

- Aaa no tak, sorry, ale za bardzo nas poniosło. Nawet nie wiesz ile na to czekałyśmy - powiedziała Kate.

- Tylko mi nie mówcie, że też się zakładałyście czy będziemy razem, czy nie.

- A to ktoś oprócz nas też? - odezwała się nagle Fran, po czym dostała w ramię od Kate. Zaśmiałam się. Nie sądziłam, że one też. Nawet nie chciałam wiedzieć kto jeszcze. Chyba by mnie nie zdziwiło, gdyby okazało się, że nawet Pani Collins nasza sprzątaczka też się z kimś założyła.

Będziemy miały się z czego śmiać w przyszłości. O ile nasz związek tyle przetrwa, czego bardzo chciałam. Ale to wszystko pokaże czas, bo on gra tu najważniejszą rolę.

________________________________________

Już mało brakuje żeby moja książka miała 10 tys wyświetleń.

Szczerze nie spodziewałam się, że będzie miała taki pozytywny odzew.

Dziękuję Wam bardzo🥺 i do zobaczenia pod następnym

Nie taki był planWhere stories live. Discover now