Rozdział 4

637 40 17
                                    

Dzisiaj czekają mnie pierwsze zajęcia z dzieciakami. Jestem z jednej strony podekscytowany a z drugiej zestresowany, nie znam włoskiego. Nie mam pojęcia jak się z nimi dogadam, tym bardziej że muszę mieć na nich oko cały czas.

DF: Bartek, chodź na chwilę.

B: Tak ?

DF: Nie znasz włoskiego, prawda ?

B: Nooo nie.

DF: Tak myślałem, Fausti potrzebuje zająć czymś głowę aby przestać myśleć o tym dupku, więc Ci pomoże i będzie tłumaczyć.

B: Naprawdę ? To świetnie!

DF: Tak myślałem.

*Fausti

Patrzyłam jak Bartek nieumiejętnie próbuje dogadać się z dziećmi, było to komiczne bo one go w ogóle nie rozumiały. Patrzyły na niego jak na kosmitę, on był przy tym taki uroczy. Uderzyła mnie jego delikatność i opiekuńczość w stosunku do nich i spokój, stoicki spokój. Postanowiłam mu pomóc, widziałam to przerażenie w jego oczach mimo okularów które nie pozwalały do końca się w nie wpatrywać.

F: Pomóc ?

B: Błagam.

F: Haha, mów co przetłumaczyć.

B: Dziękuję!

Po skończonej lekcji dzieci były zachwycone a Fausti była pod wrażeniem wiedzy Bartka. Zaprosiła go, aby zjedli wspólnie obiad w ogrodzie.

B: Mogę Cię o coś zapytać ?

F: Pewnie.

B: Poza narzeczonym jeszcze coś Cię martwi, prawda ?

F: Bingo Sherlocku!

B: A więc ?

F: Śpiewam w takiej tawernie, która została zamknięta i niedługo zostanie sprzedana. Robię wszystko aby ją odkupić, ale właściciel chce za nią 300 tyś. a ja nie mam nawet 30 tyś. Mój narzeczony dostał pieniądze na nasz dom, spokojnie by starczyły ale twierdzi że mam iść do normalnej pracy.

B: Idiota, przepraszam.

F: Nie no spoko, także widzisz. Ślub, tawerna, problematyczny narzeczony jednym słowem mówiąc sielanka, co ?

B: Pomogę Ci!

F: W czym ? Zastąpisz mojego narzeczonego, czy kupisz tawernę ?

B: Sprawdzę się w jednym i drugim, ale najpierw tawerna. Zostaw to mnie!

F: Jestem w szoku, ale okej.

W tym czasie przyszedł Lorenzo, przyjaciel Fausti.

F: O Lorenzo, Cosa c'è? ( Co słychać? )

L: Beh, dobbiamo parlare. (Dobrze, musimy porozmawiać )

F: Ok, ma prima lascia che ti presenti qualcuno. Lui è Bartek, viene dalla Polonia ed è il nostro allenatore di nuoto. (Okej, ale najpierw kogoś Ci przedstawię. To jest Bartek, przyjechał z Polski i jest naszym trenerem pływania.)

L: Piacere di conoscerla, mi dispiace ma devo dirglielo. Paolo vuole già vendere l'osteria, ha detto che non vi aspetterà. (Miło poznać, przepraszam ale muszę Ci to powiedzieć. Paolo chce sprzedać tawernę już, powiedział że nie będzie na Ciebie czekał.)

F: No, non è possibile. Cosa devo fare ora? (Nie, to niemożliwe. Co ja teraz zrobię ?)

L: Devo scappare, volevo solo darti questo. Abbi cura di te, ciao! (Muszę uciekać, chciałem Ci tylko to przekazać. Trzymaj się, pa!)

Bartek przysłuchiwał się rozmowie, ale nic nie rozumiał. Widział tylko jak powoli Fausti znika uśmiech z twarzy.

F: Cholera!!!! Krzyknęła.

B: Co się stało ?

F: Właściciel nie chce na mnie poczekać i sprzedaje tawernę już!

B: Poczekaj tutaj, muszę coś załatwić.

Pobiegł po dziadka Fausti, powiedział jak się sprawy mają i razem z nim pojechał do Paolo. Kupił tawernę, ale prosił byłego już właściciela aby póki co grał przed Fausti, że czeka na kupca. Gdy wrócili dziewczyna siedziała załamana w swoim pokoju.

B: Mogę ?

F: Tak, otarła łzę.

B: Nie płacz, tawerna jest póki co bezpieczna. Rozmawiałem z właścicielem i przekonałem go aby się wstrzymał ze sprzedażą.

F: Niemożliwe, jak to zrobiłeś ?! Jesteś najlepszy!

Rzuciła się na Bartka.

F: Przepraszam, poniosły mnie emocje.

B: Może ja już pójdę.

Zamknął za sobą drzwi i szybkim krokiem wszedł do swojego pokoju. Oparł się o drzwi, serce biło mu jak szalone. Różne emocje krążyły wokół jego głowy, wszystkie dotyczyły Fausti. Postanowił pójść na dół po szklankę wody. Z ciemnego zaułka wyłonił się dziadek dziewczyny.

DF: Dobra robota!

B: Matko, ale mnie pan wystraszył.

DF: Ta tawerna to jej całe życie, oddała temu miejscu całą siebie. Jestem Ci dozgonnie wdzięczny za to co dla niej zrobiłeś, martwisz się o nią bardziej niż jej narzeczony.

B: Martwię, martwiłem i będę martwił to jest miłość mojego życia, nie potrafię inaczej.

DF: Ojj chłopaku, widzę że przepadłeś ale to dobrze. Tyle lat być komuś wiernym, mimo braku pewności że los znowu połączy Cię z tą osobą.

B: To się nazywa miłość! Taka czysta, dojrzała.

DF: Tak i w dzisiejszych czasach niespotykana, zapomniana.

B: Moi koledzy potrafią przespać się z dziewczyną, którą poznali tej samej nocy na imprezie. Gdzie tu szacunek do samego siebie i tej kobiety ?

DF: Jesteś bardzo mądrym mężczyzną, okulary które teraz nosisz nie mają z tym nic wspólnego.

B: Haha, taki nowy styl.

DF: Ale człowiek ten sam, na szczęście.

B: Miło się rozmawia, ale muszę już lecieć.

DF: Pewnie, leć spać jutro kolejny piękny dzień.

W łóżku jeszcze długo rozmyślałem o tym dniu, jednego jestem pewny kupno tawerny to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. 

Nieoczekiwane powroty!Where stories live. Discover now