Rozdział 10

922 58 36
                                    

Z samego rana spakowałem wszystko co miałem, zamówiłem taksówkę i ruszyłem w stronę domu dziadków. Nie miałem żadnych przeczuć co do dzisiejszego dnia, może to dobry znak. Towarzyszył mi jedynie ściśnięty żołądek, bałem się jej reakcji z resztą sam nie wiedziałem jak zareagować gdy ją zobaczę. Kolejne mijanie krajobrazy uświadomiły mi, że cel mojej dzisiejszej podróży jest coraz bliższy. Gdy podjechaliśmy wziąłem głęboki oddech, otworzyłem drzwi od samochodu i z ogromną nadzieją spojrzałem na piękny toskański dom. Podałem kierowcy jego wynagrodzenie i powolnym krokiem udałem się do drzwi, moje pukanie do nich było nieśmiałe ale ktoś ma dobry słuch.

DF: Wiedziałem, że wrócisz.

B: Jest Fausti ?

DF: Jest u siebie w pokoju, od wczoraj nie wychodziła.

B: Położę rzeczy u siebie w pokoju i od razu do niej pójdę.

DF: Powodzenia, trzymam kciuki.

Bałem się, że lekko skrzypiące schody mnie zdradzą, po cichu wślizgnąłem się do pokoju odłożyłem rzeczy i podszedłem do lustra. Zobaczyłem w nim przerażonego faceta, który próbuje walczyć z myślami w swojej głowie. Poklepałem się po twarzy, nabrałem odwagi i ruszyłem w stronę pokoju Fausti. Zapukałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi czy mogę wejść. Złapałem za klamkę, drzwi były otwarte postanowiłem wejść. Dziewczyna siedziała na podłodze przed wejściem na balkon z słuchawkami na uszach. Była do mnie tyłem, nogi miała podkurczone opierała na nich głowę. Podszedłem do niej i delikatnie pogładziłem jej włosy.

F: Matko, ale mnie przestraszyłeś. Jesteś!

B: Tak jestem, miałem dzisiaj wrócić do Polski. Twój dziadek zadzwonił, że chcesz porozmawiać.

F: Twój nowy przyjaciel, co ?

B: Można tak powiedzieć.

F: Bałam się, że drugi raz Cię straciłam. Popłynęła jej łza.

B: Nigdy mnie nie straciłaś, cały czas na Ciebie czekałem.

Uklęknął obok niej i mocno przytulił. Jej piękne blond włosy oplotły jego twarz, poddała się. Nie próbowała protestować.

F: Bartek najwyższy czas wszystko sobie wyjaśnić, pojedziemy na plantację winogron ? Chcę abyśmy byli sami.

B: Pewnie, pożyczę skuter od Twojego dziadka i lecimy.

Dziewczyna spakowała potrzebne rzeczy a chłopak pobiegł na dół. Staruszek siedział w kuchni, rzucił w stronę Bartka kluczyki.

DF: Mogą się przydać.

B: Skąd pan wiedział ?

DF: Intuicja.

B: Hmm, ciekawe...

F: Już jestem, możemy jechać.

Pamiętając ostatnią drogę powrotną z tamtego miejsca Bartek postanowił, że to on będzie prowadził. Dziewczyna usiadła za nim, założyła kask i mocno się w niego wtuliła. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Całą drogę milczeli, słowa będą potrzebne im za chwilę. Gdy zaczęły wyłaniać się przed nimi rzędy winogron, serca zaczęły im bić mocniej.

F: To coo, idziemy ?

Złapała chłopaka za rękę.

B: Tak, tylko wezmę koc.

Po rozłożeniu koca, usiedli po turecku przodem do siebie. Wpatrywali się w swoje oczy, które jak wiemy są zwierciadłem duszy. Perfekcyjnie oddają nasze emocje, bliskie nam osoby wyczytają z nich wszystko.

Nieoczekiwane powroty!Where stories live. Discover now