II

352 26 21
                                    

1

Miejsce, określane przez Bakugō jako idealne do otwarcia drugiego wina, znajdowało się piętnaście minut spacerem. Niewiele różniło się od terenu, z którego przyszliśmy, za wyjątkiem pewnego szczegółu. Bakugō wskazał go z wyjątkowym przejęciem. Mi osobiście zrobiło się smutno na ten widok, bo przed nami roztaczał się krajobraz rodem z mrocznej baśni, której autor zapomniał dokończyć. Pomiędzy gruzami (kiedyś musiały być blokiem mieszkalnym), na tle wojennej zawieruchy, sterczała resztka schodów, cudem ocalała w wybuchu. Stopnie i poręcze bezsensownie prowadziły w pustkę. Bakugō zaproponował, abyśmy usiedli na podeście, dzięki któremu schody zmieniały kierunek biegu. To znaczy kiedyś zmieniały.

– Idealne, prawda? – zagaił. – To prawie, jakbyśmy pili na dachu.

Uznałem, że nie potrzebował mojego zdania na potwierdzenie swojego geniuszu. W tą wyjątkowo jasną noc wyglądał na naprawdę zadowolonego. W tym momencie odgrywaliśmy swoje dawne role z dzieciństwa. On z przejęciem mówił co będziemy robić, a ja podążałem za jego wizją.

Chłopak obrócił się przez ramię, a nasze spojrzenia przez chwile się spotkały. Chyba zauważył, że trochę przygasłem. Wyciągnął rękę i szarpnął delikatnie za rękaw mojej bluzy. Zrobił minę, jakby poczuł się za to odpowiedzialny, co było do niego niepodobne. Bakugō przecież nie liczył się z uczuciami innych, a w szczególności moimi. Serce zabiło mocniej w mojej nastoletniej piersi, gdy kolejny raz pociągnął za materiał. Halo, reakcje chemiczne w moim organizmie? Co to było, do cholery?

– Chodź – rzucił ponaglająco.

Weszliśmy ostrożnie po ocalałych stopniach (przypominam, że obaj byliśmy wstawieni) i usiedliśmy na poszczerbionym krańcu płyty. Miejsca było wystarczająco na nas dwóch i butelkę pomiędzy.

– Masz jakaś swoją listę nigdy? – zagaił Bakugō. Otworzył drugie wino.

– Listę nigdy? – wymamrotałem mało inteligentnie. Wiele bodźców docierało do mnie z opóźnieniem i było mi z tym cholernie cudowne. Spróbowałem się wyciszyć. Zacząłem machać nogami w powietrzu niczym uradowany czterolatek siedzący na wysokim krześle. Spojrzałem w bezchmurne niebo, gdzie migotały gwiazdy. Tylko tam miałem wrażenie, że cała ta wojna była gdzieś daleko.

– Hipotetycznie, ale tylko hipotetycznie! – zaznaczył z przejęciem. Zauważyłem, że jemu też trochę plątał się język. – Wyobraź sobie, że leci w twoją stronę kulka, która zaraz cię zabije. Zaraz umrzesz, Izuku. Czego żałujesz, że nie zrobiłeś. Jakie są twoje pierwsze myśli?

Wskazałem na butelkę. Miałem wrażenie, że mój palec waży tonę.

– Ty tego byś najbardziej żałował? – parsknąłem śmiechem, trochę się z nim drocząc. – Że nigdy się nie upiłeś?

Bakugo zmarszczył czoło. Nachylił się w moją stroną. Oddech ugrzązł mi w piersi, bo jego twarz znalazła się zdecydowanie za blisko mojej. Pachniał winem oraz dezodorantem. Jego oczy dźgały mnie mocniej niż zwykle – ociekając wyższością i jeszcze większą pewnością siebie. Chwycił butelkę i uderzył nią w moją klatkę piersiową. Przejąłem ją, uważając, żeby nasze dłonie znowu przypadkiem się nie zetknęły. Nieco alkoholu wylało się na moje spodnie.

– Zdradziłem ci tylko jeden z punktów z mojej listy, idioto! – rzucił oburzony. Nachylił się jeszcze bliżej, a wtedy ja zapomniałem jak się oddycha. – Mam ich jeszcze kilka. I tak. To, że nigdy się nie upiłem jest na niej. Twoja kolej.

Dopiero gdy Bakugō odsunął się ode mnie, oprzytomniałem na tyle by upić kolejny łyk wina. Założyłem nogę na nogę i położyłem butelkę między nami. Nasze ramiona stykały się ze sobą, chłopak praktycznie się o mnie opierał. Miałem dziwne przeczucie, że zrobił to specjalnie. Gęsia skórka zawładnęła moim ciałem i to nie przez zimno. Pierwszy raz czułem jego obecność w taki absorbujący sposób, jakby obudził się we mnie dodatkowy zmysł. Zmysł, który reagował wyłącznie na jego ruch. Dawno nie czułem tylu emocji. Byłem zagubiony. To przez tamten dotyk? On to we mnie zapoczątkował? Może Bakugō miał podobnie? Starał się prowokować swój umysł. Bądź człowiekiem. Czuj coś. Czuj coś. Czuj coś.

Falling down | BakuDekuWhere stories live. Discover now