Epilog TERAZ

168 17 66
                                    

TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ

1

Pył jeszcze nie opada do końca, unosi się jak mgła wśród mnie, za to ja w końcu mogę pozwolić sobie na słabość i osunąć się na kolana. Wokół mnie nie ma żadnej żywej duszy. Część budynków w tle wciąż sypie się kawełek, po kawałku, bo nie zawsze pierwsze uderzenie niszczy, ale to jak później sobie z nim radzimy. W ustach czuje posmak piasku, żelaza, śmierdzę potem, moje ubranie przypomina szmaty przerobione przez kosiarkę, podarty materiał jest splamiony krwią: moją i nie moją.

To koniec. Wygraliśmy. Ta wojna wreszcie dobiegła końca. Dobro zwyciężyło.

Shigaraki leży martwy niecałe trzy metry dalej. Nie zawahałem się. Pokonałem go, zabiłem bez wyrzutów sumienia. Naprawdę mi się udało. Miałem ku temu wiele powodów, przez te wszystkie miesiące kolekcjonowałem je w głowie jak znaczki w segregatorze - systematycznie, z czułością i dbałością o każdy szczegół.

– Izuku!

Ktoś z tyłu biegnie do mnie. Jest pierwszą osobą poza mną, która zobaczy martwego Shigarakiego. Jestem zbyt słaby, żeby się obrócić i sprawdzić kto to, bo moje uszy przekształcają dźwięk, jest zniekształcony, niewyraźny. Podczas walki raz oberwałem porządnie w głowę. Teraz mam ochotę zemdleć.

Czyjeś ręce z tyłu oplatają moją szyję, klatka piersiowa uderza o moje plecy, w rozszerzonych nogach zamyka moje wyczerpane ciało. Ciężar drugiego człowieka okazuje się przyjemny. Owiewa mnie znajomy zapach, a ten działa jak sole trzeźwiące.

– Udało ci się! Jesteś niesamowity! Bohater! – krzyczy Denki i wtula się w moje plecy jeszcze bardziej. Płacze i śmieje się jednocześnie.

Chcę mu powiedzieć, żeby nie potrząsał mną tak mocno, bo za chwilę się porzygam, zamiast tego patrzę tępo przed siebie i nagle dostrzegam, że w oddali biegnie ktoś jeszcze. Trzyma broń. Rozpoznaje go. W moim gardle rośnie gula. Nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę.

Denki za mną wstrzymuje oddech. Nieświadomie poluzowuje uścisk, przestaje mnie przytulać i wstaje.

– Niemożliwe – szepcze i odnajduje moją dłoń. Siłą stawia mnie do pionu. Chcę powiedzieć mu, że jeśli wstanę to zemdleje, ale wtedy zamieram, bo widzę go dokładnie. Dla nas czas się zatrzymuje, a on do nas dobiega i zamyka naszą dwójkę w objęciu.

– Mówiłem, że jeszcze się kiedyś spotkamy, koledzy z klasy – łka Shinsō. Jego piersią wstrząsa spazm, łzy żłobią koryto w brudzie na twarzy.

Shinsō jest w niektórych miejscach ranny, wyczerpany, ubrudzony, zakrwawiony. I żywy.

Przede wszystkim - żywy.

2

Granie w gry potrafi męczyć, więc na chwilę przestanę to robić.

Od tamtej wizyty w gabinecie Monomy okłamywałem Was praktycznie cały czas, ale to dlatego, że najbardziej potrzebowałem okłamać siebie.

Tak naprawdę ostatni raz Bakugō widziałem kilka dni przed śmiercią Vlad Kinga - pożegnaliśmy się na szybko, bo żadne z nas nie podejrzewało, że widzimy się wtedy ostatni raz.

Tamtego dnia, gdy Monoma podarował mi białą teczkę, nie było w nich zdjęć Shinsō. To Bakugō zamordowała tamta kobieta, a ja potrzebowałem kłamstwa. Zacząłem wyobrażać sobie, że na tamtych zdjęciach był Shinsō. Tak było łatwiej.

Uderzając wtedy Todorokiego nie zachowałem się jak jak bohater, ani jak złoczyńca. Zachowałem się jak wariat. Wybiegłem uratować kogoś, kto już nie żył. Moi przyjaciele uratowali mnie przed najgorszą decyzją w moim życiu. Tamtego dnia bardzo się pogubiłem. Przestałem odróżniać rzeczywistość od swojej gry.

Nigdy nie strzygłem włosów Bakugō. Wyobraziłem to sobie.

Bakugō nigdy nie siedział przy ognisku, gdy Monoma wydał mi rozkaz zgwałcenia kobiety. Wyobraziłem to sobie.

Bakugō nigdy nie był w łazience. Któryś z bohaterów naprawdę wcześniej musiał nie zgasić światła. Nigdy nie siedziałem też z Bakugō w wannie. Wyobraziłem to sobie.

Tak naprawdę nadal nie wiem co Bakugō zrobił z moimi listami. Tamtego dnia, akurat tamtą rozmowę o listach też sobie wyobraziłem. Po prostu chciałbym, żeby tak było - aby Kacchan je zachował i czekał na nasze ponowne spotkanie. Być może nigdy ich nie odebrał. Być może już wtedy nie żył, a góra tylko podrobiła jego podpis. Być może Bakugō zginął niedługo po Vlad Kingu i nikt mnie o tym nie poinformował.

Co zatem podczas bronienia mostu prawdą?

Denki. Denki i gra, w którą zaczęliśmy grać tamtego dnia w oborze. Przyznajcie mi - za drugim podejściem okazałem się być w nią cholernie dobry.

Do tego stopnia, że nawet Wy w nią uwierzyliście.

2

Przytulając Shinsō Denki przez chwilę spogląda wprost na mnie. Cały ten czas mu współczułem, ale koniec końców to jego historia okazała się tą ze szczęśliwym zakończeniem. Jego oczy są napędzane szczęściem, takim, które jeszcze nie do końca do człowieka dociera. Jest w nich też coś jeszcze i to przeznaczone tylko dla mnie. Trochę urazy, bo wszystko co tamtego dnia wykrzyczałem, chwilę przed tym zanim most upadł, Kaminari słyszał bardzo wyraźnie i dokładnie, bo stał obok. A takich słów się nie zapomina, nie wybacza. Tylko, że to nie wszystko. Denki spojrzeniem błaga mnie, abym nic nie mówił o nas Shinsō. Trochę też mi dziękuje za tamto, ale jeszcze bardziej przeprasza. Wykorzystał mnie i w tym momencie daje mi jasno do zrozumienia, że przestaje grać w naszą grę, bo jego Shinsō wrócił. Już mnie nie potrzebuje. 

Moje serce łamie się na pół i nikt tego nie słyszy. Shigaraki nawet przez chwilę nie był tak blisko zabicia mnie, jak widok Shinsō i Denkiego, znowu szczęśliwych, znowu razem.

3

Tak naprawdę to na Denkiego rzuciła się wtedy kobieta w dniu egzekucji. Gdy zapukał tamtej nocy do łazienki, chwilę wcześniej sam siedziałem w wannie i polewałem się wrzątkiem ze słuchawki prysznicowej.

To z Denkim dowiedziałem się, że od tamtej sytuacji na schodach z Bakugō i winem byłem lepszy w grę Nigdy. Dzięki niemu zagrałem w nią kolejny raz. Tym razem wyobrażałem sobie, że na jego miejscu znajduje się Bakugō.

Zrobiłem tak wtedy w oborze, gdy się pierwszy raz pocałowaliśmy.

I tamtego ranka, gdy poszliśmy z Denkim biegać.

To z Denki tańczyłem później w salonie.

I to z Denkim kochałem się na podłodze.

Prawda jest taka, że Bakugō n i g d y nie przyjechał bronić m o s t u.

Wyobraziłem to sobie.

KONIEC

tylkoecho: wszystkim, którzy dotrwali do końca - dziękuję. Dla mnie to była fantastyczna przygoda, która wiele pisarsko mnie nauczyła. Czy wyszło mi smutno, tak jak zakładałam? - to już moje pytanie do Was. Jeśli tak, mogę poczuć się spełniona.

Mam nadzieję, że do zobaczenia.

Falling down | BakuDekuWhere stories live. Discover now