VI

130 14 26
                                    


1

Kilka dni później, pogrążony w głębokim śnie, który zaliczał się raczej do koszmarów, zostałem z niego niespodziewanie wyrwany - krótkim, ale stanowczym szarpnięciem. Spojrzałem nieprzytomnie na pochylonego nade mną chłopaka i wymamrotałem coś niewyraźnie, sam nie do końca wiedziałem co konkretnie - bardziej chodziło mi o uświadomienie go, że nie byłem zbytnio zadowolony z nagłej pobudki niż faktycznie chciałem mu coś powiedzieć. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia, co było do przewidzenia.

– Jęczysz tak, że słychać cię w pokoju obok – obwieścił szeptem. – Nie mogę spać, ty chyba też. Idziesz pobiegać?

Tym sposobem blondyn wyciągnął mnie z łóżka godzinę przed pobudką. Za dnia przynajmniej trzy razy w tygodniu biegałem tymi wąskimi ścieżkami, które wiły się wśród lasu, na tle mostu, niedaleko ruin sklepu. Wczesnym rankiem powietrze było jednak zimne i ostre, ranek pochmurny, nasze oddechy zmieniały się w długie obłoki pary. Przed cztery kilometry otrzymywaliśmy niezłe tempo. Prawie w ogóle nie rozmawialiśmy, ograniczaliśmy się do krótkich nawigacyjnych komunikatów. Odnosiłem wrażenie, że od samego początku wkradł się między nas wyraźny dystans. Tego dnia w jego towarzystwie czułem się jak płochliwe kocie.

– Od kilku dni bardzo źle wyglądasz – zagadał w którymś momencie.

– Mało sypiam.

– Koszmary?

– Ciągle mam ją przed oczami. Tamtą kobietę. Śni mi się co noc.

Nie tylko ona. Nie sypiałem za dobrze, żonglując swoimi zmartwieniami niczym wprawiony żongler. Chociaż za dnia jakoś się trzymałem, w nocnej ciszy demony nabierały mocy i osaczały mnie z każdej strony.

– To była zła kobieta, Izuku – powtórzył słowa Monomy. – Zaatakowała mnie, próbowała zabić.

– Wiem.

– Nie miałeś wyjścia.

– Wystarczyło, żebym ją powstrzymał. I przy dwóch strzałach tak zrobiłem. To nie one ją zabiły, a ten trzeci.

– Wykończysz się jeśli będziesz ciągle to rozpamiętywał. – Z jego tonu wyczytałem, że powiedział to z własnego doświadczenia. Zamilkłem, bo przez krótką chwilę miałem wrażenie, że

– Uważasz, że jestem przez to słaby? – zapytałem w końcu.

– Jesteś sobą – odpowiedział wymijająco.

Spochmurniałem.

No właśnie w tym problem, pomyślałem. Nie poczułem się przez to lepiej.

– To wystarczy, żebym pokonał Shigarakiego? – zagadnąłem z innej strony.

– Chyba zależy czy chcesz go w międzyczasie uratować.

Nie odpowiedziałem, bo sam tego nie wiedziałem. Próbowałem sobie wmawiać, że nie. Kolejny kilometr przebiegliśmy w milczeniu.

– Masz jeszcze jakieś nigdy, które chciałbyś bardzo spełnić? – zapytał nagle.

Potknąłem się o wystający kamień i pozwoliłem się wyprzedzić. Za chwilę przyspieszyłem, żeby go dogonić.

– Jedno.

– Zdradzisz mi jakie?

Poczucie wstydu rozpaliło mi twarz bardziej niż wysiłek fizyczny, ale w końcu wydukałem zdanie, które powiedziałem już kiedyś, na ruinach pewnych schodów:

– Nigdy nie uprawiałem seksu.

Stanął nagle i się odwrócił. Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą. Widział, że na niego patrzę, czekając na reakcję.

Falling down | BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz