Rozdział 2

7.7K 212 83
                                    

VALENCIA

Wyszłam z wesela, aby znaleźć się jak najdalej od tego dupka. Nie mogłam znieść widoku jego zarozumiałego uśmiechu, a jego słowa wciąż dzwoniły mi w uszach. Znów to zrobił. Znów poczułam się niewystarczająca. Poczułam się brzydka, mimo iż wiedziałam, jak faceci na mnie patrzeli. Znałam swoją wartość, ale on powodował, że zaczynałam w nią wątpić.

Czemu do cholery miał na mnie taki wpływ?

Przystanęłam w miejscu, gdzie nikt mnie nie powinien zauważyć. Sięgnęłam do kopertówki po e-papierosa, którego następnie włączyłam. Zaciągnęłam się, gdy chłodny, wieczorny wiatr owiał moją twarz.

– Val...

Uniosłam gwałtownie głowę, słysząc ten znajomy, zachrypnięty głos. Moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem chłopaka, który wciąż siedział w moim sercu. A to tak kurewsko bolało, bo nie mogłam sobie pozwolić dalej go kochać. Nie po tym wszystkim.

Odwróciłam się z zamiarem ucieknięcia od niego jak najdalej, ale nie pozwolił mi na to. Chwycił mnie za nadgarstek, zatrzymując mnie.

– Valencia...

Z całej siły unikałam jego wzroku. Nie mogłam. To zbyt bardzo bolało.

– Proszę, Val. Wysłuchaj mnie – błagał, na co moje serce się ścisnęło. Wzięłam głęboki oddech, unosząc głowę. Spojrzałam na niego hardo.

– Co ty tutaj robisz? – spytałam, starając się zachować spokój. Mój wzrok opuścił się na bukiet kwiatów, który trzymał w ręku. Bukiet moich ulubionych niezapominajek.

– Przyszedłem cię przeprosić.

Prychnęłam kpiąco i wyrwałam rękę, gdy rozluźnił uścisk. Zaplotłam ręce na piersi, kręcąc z niedowierzaniem głową.

– Wiesz, gdzie możesz sobie te przeprosiny wsadzić? – spytała, a do mojej głowy wkradły się wspomnienia, gdy stracił w moich oczach.

Aaron krążył rozdrażniony w te i z powrotem. Wędrowałam za nim wzrokiem, choć łzy przysłaniały mi widoczność. Był wściekły, ale to nie była do cholery moja wina.

– Jak mogłaś nie zauważyć, jak się do ciebie ślinił? – krzyknął, wbijając we mnie rozjuszone spojrzenie. Oblizałam usta, robiąc krok w jego stronę. Chciałam chwycić jego dłoń, ale się odsunął, jakby się mną brzydził.

– Widziałam i? Nie interesował mnie. Miałam go w dupie! – Uniosłam się, ścierając łzę z policzka. – Co miałam zrobić? Czego ode mnie oczekiwałeś?

– Żebyś zachowała się, jak na moją dziewczynę przystało. A ty nie kiwnęłaś nawet palcem, gdy cię podrywał! – Uderzył dłonią w stół, na co się wzdrygnęłam.

– Był pijany! Co bym nie powiedział, on by to zignorował! Nie zrobiłam nic złego! To ty zachowujesz się jak skończony kretyn. Zachowujesz się, jakby cię zdradziła! – Wykrzyczałam, robiąc krok w jego stronę. – Cały wieczór byłam z tobą. Skąd miałam wiedzieć, że jak pójdę do toalety, to się do mnie przystawi? Nie siedziałam w jego głowie!

– Nie odepchnęłaś go! – Niebezpiecznie się do mnie zbliżył.

– Przyparł mnie do ściany, idioto! Byłam przerażona!

Widziałem, że żadne moje tłumaczenie do niego nie docierało. Tylko denerwowałam go jeszcze bardziej.

– Wiesz co? Prześpij się. Porozmawiamy, jak oboje wytrzeźwiejemy – oznajmiłam, biorąc moją torebkę i chciałam ruszyć w kierunku drzwi, gdy wyrwał mi przedmiot z rąk, po czym złapał mnie za przegub ręki, przyciągając do siebie.

The Devils' games Where stories live. Discover now