ROZDZIAŁ 8

5.8K 189 51
                                    

VALENCIA

Miałam wrażenie, że moje ciało zaraz zamieni się w sopel lodu. Otuliłam się ramionami, aby ukryć drżenie mojego ciała. Niestety trzęsłam się jak galaretka. Mokre kosmyki włosów całkowicie przywarły do moich pleców i twarzy. Zacisnęłam usta, ukryć szczękanie zębami. Z wysoko uniesioną głową szłam korytarzem, który utworzyli goście, nie odrywając ode mnie zaciekawionego spojrzenia. Kątem oka dostrzegłam przyjaciół, ale nie zatrzymałam się przy nich. Byłam wściekła na Aidena za wrzucenie mnie do basenu oraz rozbrojona jego pocałunkiem. Cholera.

Z rozmachem otworzyłam drzwi łazienki. Zanim zdążyłam zauważyć parę, dotarł do mnie zaskoczony okrzyk dziewczyny. Oboje od siebie odskoczyli, ciężko oddychając po zapewne intensywnym badaniu sobie nawzajem jam ustnych.

Dziewczyna zsunęła się z blatu, poprawiając materiał zbyt krótkiej spódniczki. Ona w przeciwieństwie do swojego towarzysza szybko otrząsnęła się z otępienia. Szatyn omiótł moje ciało wzrokiem z konsternacją błyskającą w jego piwnych oczach.

No cóż, ominęliście atrakcję wieczoru, pomyślałam.

– Co dyszycie jak kundle? Wypierdalać. – Machnęłam głową za siebie, aby nadać na sile swoim słowom. Byłam zbyt wściekła, aby obdarzać ich, chociaż by odrobiną uprzejmości.

– Co? – spytał skołowany, gdy zapinał guziki pogniecionej koszuli.

– Chujów sto. Wypieprzać – syknęłam, wypychając go za drzwi, po czym złapała dziewczynę za nadgarstek i zrobiłam z nią to samo. Zatrzasnęłam drzwi z jękiem irytacji.

Zacisnęłam palce na umywalce, wbijając wzrok w swoje mizerne odbicie. Tusz ściekał mi po policzkach, a rozmazana szminka była dziełem faceta, który nigdy na to nie zasłużył. Całe szczęście zrobił to, gdy byliśmy przykryci taflą wody. Inaczej bym się z tego nie wytłumaczyła. Jako on w ogóle śmiał? Jakim cudem ja go, kurwa, nie odepchnęła!

Przejechałam opuszkami palców po opuchniętych wargach, nie odrywają wzrok od własnych oczu w obiciu lustra. Odwzajemniłam pocałunek. Ja odwzajemniłam pocałunek Aidena Boyda. Już bardziej stoczyć się nie mogłam.

Podjęłam próbę odratowania swojego makijażu, choć w głębi serce już spisałam go na straty. Ta walka była bez sensu, więc po prostu pozbyłam się śladów rozmazanego tuszu i szminki, po czym ruszyłam w poszukiwaniu przyjaciółki. Byłam kompletnie przemoczona i straciłam jakąkolwiek ochotę na imprezowanie.

– Tutaj jesteś! – krzyk ulgi rozniósł się gdzieś z prawej strony. Już po chwili dotykała mojego ramienia, wędrując badawczym wzrokiem po mojej twarzy. – Xavier już chciał za wami wskoczyć, gdy tak długo się nie wynurzaliście! – pisnęła spanikowana, wyrzucając ręce ku górze.

Nasz przyjaciel w przeciwieństwie do czerwonowłosej był oazą spokoju, popijając przy tym alkoholu z czerwonego plastikowego kubka.

– Całe szczęście się pojawiliście, bo nie chciałem skończyć jak ty – mruknął znad kubka, przed upiciem kolejnego łyka.

– Zawsze wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć – sarknęłam, otulając się ramionami.

Rozbawiony uśmiech namalował się na jego ustach, zanim dostrzegł coś za moimi plecami. A dokładniej kogoś. Jednak zanim zdążyłam się odwrócić, ciepły materiał opadł na moje ramiona. Było to tak przyjemne uczucie, że aż się wzdrygnęłam. Odwróciłam delikatnie głowę, aby spotkać spojrzenie ciemnych tęczówek, które przyglądały mi się z czymś na kształt opiekuńczości, której nigdy wcześniej w nich nie dostrzegłam. A przynajmniej nigdy nie spoglądały tak w moim kierunku.

The Devils' games Kde žijí příběhy. Začni objevovat