ROZDZIAŁ 7

7.5K 230 72
                                    

VALENCIA

– No nie daj się prosić – jęknęła przyjaciółka, składając dłonie w błagalnym geście. Nieznacznie przekręciłam głowę na poduszce, obrzucając ją beznamiętnym spojrzeniem. – Na tę imprezę przyjdzie całe miasto! – wykrzyknęła, przysiadając na łóżku.

– Niecałe – zaprzeczyłam, unosząc znacząco brwi. – Mnie tam nie będzie, a to znaczy, że chujnia, a nie impreza – mruknęłam, sięgając ponownie po telefon, który moment wcześniej mi wyrwała, gdy bezwstydnie ignorowałam jej paplanie.

– Dlatego próbuję cię namówić – znów jęknęła i przysięgam, że wepchnę jej skarpetkę do buzi, aby przestała wydawać ten irytujący dźwięk.

Jasmine była ładną dziewczyną i należała do tej „szkolnej elity". Cheerleaderka, chłopak ze szkolnej drużyny sportowej, słaba praktycznie z każdego przedmiotu, ale mogłaby nieźle zarobić na robieniu makijażów. Czerwone, proste włosy spływały po jej drobnych ramionach. Ubrana była w czarny top, który prędzej przypominał stanik oraz czerwone garniturowe spodnie.

– Podaj mi jeden powód – zaczęłam, podnosząc się. – Racjonalny powód. – Wycelowałam w nią palcem. – Abym poszła na tę imprezę.

– Ostatnio chodzisz jakaś podminowana i przydałby ci się jakiś fajny facet, aby rozładować to napięcie – odparła z łobuzerskim uśmiechem. Przewróciłam oczami, z powrotem opadając na poduszkę z cichym jękiem, przyciskając dłoń do oczu.

– Kto wyprawia? – Wiedziałam, że Jasmine nie odpuści i zaciągnie mnie tam choćby siłą. Przewidywałam, że tam pójdę, zabawię się i po wszystkim wsadzę pijaną dziewczynę do taksówki, a sama wrócę do ciepłego łóżeczka. Ten plan nie wydawał się najgorszy, a szczerze najlepszy z możliwych.

– Blaze Fitzgerald. – To wystarczyło, abym spiorunowała ją wzrokiem i poderwała się do siadu.

– Do tego przygłupa? – spytałam z niedowierzaniem. – Za każdym razem jak wyprawia domówkę, przyjeżdża policja – zauważyłam. Nie uśmiechało mi się mieć problemów, a nie wiadomo, kto tam przychodzi. Powątpiewam, że on sam wie.

– A to tylko potwierdza, że te imprezy są genialne! – zapierała się, a ja już czułam, że nic nie odwlecze jej od tego pomysłu. Byłam na przegranej pozycji.

– Raczej tego, że jest na tyle głupi, żeby sprowadzić sobie psy do domu – mruknęłam, ale ewidentnie czerwonowłosa zdecydowała się ignorować mój przytyk.

W końcu pokręciłam bezradnie głową, wzdychając, na co na jej malinowe usta wpłynął uśmiech, po czym zarzuciła mi ręce na szyję, zaciskając się na niej. Spomiędzy warg uszedł pisk ekscytacji, na co się skrzywiłam.

– Dam znać Archerowi! – rzuciła, podnosząc się i sięgnęła po telefon, który leżał na biurku.

Jasmine wzięła sobie za punkt honoru, aby mnie przygotować, jakby było w ogóle po co. Zapewne, gdy się tam pojawimy, już większość z nich nie będzie znała swojego imienia, bo tak się schleje bądź zjara, więc równie dobrze mogłabym przyjść w dresach.

Gdy dziewczyna zajmowała się makijażem w pokoju rozbrzmiewała składanka Seleny Gomez, której była fanką. Nie ukrywałam, lubiłam, gdy mnie malowała. Czułam pełne odprężenie, kiedy miziała mnie pędzlami po twarzy. Wykonywała boskie ruchy pędzlami po mojej twarzy.

Jasmine wcisnęła we mnie obcisłą fioletową sukienkę, której odcień wpadał w czerń. Musiałam przyznać, że materiał rewelacyjny uwydatniał moje kształty, których duża część dziewczyn zazdrościła.

The Devils' games Where stories live. Discover now