— Stało się coś? — spytał Maciek z niepokojem, widząc marsową minę przełożonego, która nie wróżyła niczego dobrego.
— Tak. Okłamał mnie pan — odparł bez owijania w bawełnę szef, którego mrożącego krew w żyłach spojrzenia nie powstydziłby się nawet bazyliszek.
— Ja? — zdziwił się Szymczyk, szeroko otwierając oczy ze zdumienia. — W jakiej sprawie? — zapytał rzeczowo, ze wszystkich sił starając się, żeby jego głos brzmiał tak obojętnie, jak to tylko możliwe.
— Pani Aldona — odpowiedział mężczyzna prosto z mostu. — Mówi to panu coś?
— A-Al-Aldona? — wyjąkał Szymczyk, trzęsąc się jak galareta.
— Proszę nie zaprzeczać. Z wiarygodnego źródła wiem, że nie podał mi pan prawdziwego powodu jej odejścia. Obarczył pan winą Bogu ducha winnego człowieka, podczas gdy to pan był spiritus movens całej tej afery! Nie dość, że przez pana straciliśmy cenną pracownicę, to mało brakowało, a zeszłaby z tego świata!
— Niech mi będzie wolno wyjaśnić...
— Nie interesują mnie pańskie tłumaczenia — wszedł mu w słowo szef, piorunując go spojrzeniem. — Kłamstwo zawsze pozostanie kłamstwem, a ja nie zamierzam tego tolerować.
— Proszę mi wybaczyć. Wiem, że źle zrobiłem — przyznał Maciek z skruchą, wbijając wzrok w podłogę. — A sytuacja z Aldoną naprawdę nie była czarno-biała...
— Powiedziałem już, że nie chcę tego słuchać — powtórzył mężczyzna, znów nie pozwalając mu dokończyć zdania. — W dniu dzisiejszym zostaje pan zwolniony.
— Zwolniony? — Szymczyk powtórzył za przełożonym, mając wrażenie, że się przesłyszał.
— Jedyne, na co jestem skłonny się zgodzić, to oszczędzić panu dyscyplinarki. Dlatego formalnie będzie to rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, ale w praktyce proszę od jutra nie przychodzić już więcej do biura. Mój jedyny warunek jest taki, że na dokumencie będzie data grudniowa, więc miesięczny okres wypowiedzenia wypadnie panu do końca stycznia.
— Ale szefie... przecież do tej pory był pan ze mnie zadowolony — stwierdził Maciek, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. — Zawsze na czas wywiązuję się z obowiązków, często nawet wcześniej niż inni, mam wyniki, to się nie liczy?
— Owszem, jest to istotne, ale nie najważniejsze. Dom Maklerski to szczególne miejsce — odparł mężczyzna, przyjmując nauczycielki ton. — W moim zespole mogą pracować tylko osoby, którym ufam. A pan już nie należy do tego grona. Skoro raz mnie pan oszukał, to nie mam żadnej gwarancji, że nie stanie się to znowu.
— W sprawach zawodowych nigdy nie kłamałem — bronił się Szymczyk, chociaż z każdą chwilą ogarniało go coraz większe zwątpienie, czy ma szansę jeszcze cokolwiek wskórać. — A co do Aldony... wiem, że popełniłem błąd i bardzo tego żałuję. Przyrzekam, że to się nigdy więcej nie powtórzy.
— Z pewnością. Proszę, żeby zaraz po naszej rozmowie zabrał pan wszystkie swoje rzeczy, a wychodząc z biura, oddał identyfikator ochroniarzowi. To wszystko. Żegnam — powiedział szef tonem nieznoszącym sprzeciwu, wstając z zajmowanego miejsca. — Mimo wszystko, życzę panu powodzenia — dodał nieco łagodniej, wyciągając rękę do Maćka.
— Dziękuję — z trudem wydusił przez zaciśnięte gardło Szymczyk, odwzajemniając gest. Decyzja o zwolnieniu spadła na niego jak grom z jasnego nieba i wiele go kosztowało, żeby nie okazać, jak mocno go to przytłoczyło. Ostatkiem sił powstrzymując się przed wybuchnięciem płaczem, Maciek uprzejmie pożegnał się z już byłym przełożonym. Następnie chłopak udał się do kadr w celu dopełnienia formalności, a dopiero potem poszedł do biura po swoje rzeczy. Na szczęście nie miał ich zbyt wiele, więc nie potrzebował żadnego pudełka na swoje drobiazgi, które w wielu filmach jest najczęściej pojawiającym się atrybutem zwolnionych pracowników.
YOU ARE READING
A gdyby tak - sezon 1
FanfictionSezon 1 A gdyby tak... wypadki w serialu od początku potoczyły się inaczej? Zapraszam do zapoznania się z alternatywną wersją pierwszej serii Pomysł narodził się wkrótce po zakończeniu serialu, ale dopiero wiadomość o planowanej kontynuacji okazała...