fools

79 1 0
                                    

Yaku

- Muszę się już zbierać. - Yamamoto wstał ze schodka na którym siedział. Wiedziałem co to oznacza.

- W sumie już późno. - przyznał Kuroo.

Widziałem jak lekko potrząsa Kenmą który zasnął na jego ramieniu. Wcześniejszej nocy ponoć nie spał bo wyszedł dodatek do jakiejś gry.

- To widzimy się na treningu? - Kai zdążył już odejść te kilka kroków.

- Tak. - Kuroo spojrzał na niego tylko na sekundę. - Kocie wstań proszę. - w odpowiedzi Kenma tylko coś wymruczał wtulając się w swojego chłopaka. - Nie każ mi się nieść do domu. - uśmiechnęłam się. Ta dwójka bywała bardzo uroczą parą.

- Ktoś idzie na przystanek za rogiem? - Lev wskazał kierunek. Mogłem tam iść, nie daleko miałem w miarę sensowny transport.

- Ja. - wstałem, otarłem dłonie i zarzuciłem torbę na ramię. Nikt inny się nie zgłosił.

W ten sposób odprowadziłem Lva na przystanek. Moje serce pompowało nadzieję w moich żyłach. Kuroo wiedział o tym, że Haiba mi się podoba i w jednym momencie złapał mnie na boku aby powiedzieć mi, że myśli, że ja jemu też. Mógł się mylić. Mimo to starałem się pokazać zainteresowanie Lvowi. Nic dużego, kontakt wzrokowy, słuchanie z zainteresowaniem, pozwolenie sobie na całkowite bycie sobą. Niestety jego autobus szybko przyjechał i chłopak tylko krótko się ze mną pożegnał. Tak bardzo chciałem go przytulić. Jednak tylko odpowiedziałem mu i patrzyłem jak znika pośród ludzi. Zostałem sam, a moje odczucia były bardzo ambiwalentne. Cieszyłem się z czasu spędzonego z przyjaciółmi i tą chwilą z Lvem, jednak czułem niedostatek. Ruszyłem w stronę przystanku z którego mogłem jechać. Kopnąłem kamień leżący na chodniku czując coraz większą gorycz, rozumiejąc, że tak naprawdę wszystkie sygnały które uważałem, że od niego dostaję mogły być niczym. Jak zawsze. Jak zawsze zakochałem się w pięknym chłopaku do którego pewnie ustawiają się kolejki. Takim u którego nie mam szans, o którym będę cały czas myśleć ale on o mnie pewnie nigdy. Przyspieszyłem kroku. Dlaczego zawsze moje serce tak wybierało. Byłem głupcem. Zacząłem biec. Minąłem swój przystanek ale w tym momencie potrzebowałem pozbyć się tych emocji. Chciałem krzyknąć ale o tej godzinie nie mogłem. Czułem jak flustracja rośnie w mojej piersi. Nigdy mnie nie wybierali. Zawsze kończyli z jakimiś dupkami którzy nie mogli o nich dbać jak ja. Lev do niedawna był z jakimś chłopakiem ale zerwali po ledwie dwóch miesiącach. Nie wiedziałem o co dokładnie poszło ale z tych informacji co miałem mogłem zgadywać, że gość nie był do końca spoko. Warknąłem. Zachowywałem się jak zwierze. Światła lamp ulicznych zamazywały się w moich oczach. Widziałem tylko to spotkanie i wszystkie sytuacje z którymi wiązałem nadzieje. Nagle usłyszałem powiadomienie telefonu. Zignorowałem je. Kolejne. Tym razem wytrąciłem się z rytmu i potknąłem się o lekko wystającą płytkę. Zatrzymałem się ciężko oddychając i spojrzałem kto pisał.

Kogut: Jesteś w domu?

Kogut: Kenma mi znów zasnął i chyba faktycznie go zaniosę resztę drogi...

Oparłem się o latarnię. Ręce trochę mi drżały ale nie na tyle abym miał problem odpisać.

Kopacz: Nie, jestem blisko szkoły.

Zjechałem na ziemię. Chyba się przeforsowałem.

Kogut: Co tam robisz???

Kopacz: Przybiegłem tu

Kopacz: Myślałem o Lvie

Kogut: Chcesz przyjść do mnie i to obgadać?

One shoty z Haikyuu!!! : D Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz