Rozdział 27

126 14 4
                                    

Pierścionek leżał nietknięty prawie dwa miesiące. To nie tak, że Bill nie chciał zrobić kroku na przód, ale ciągle byli zajęci. Mieli dużo pracy na głowie, a zmęczony nie przychodziły mu na myśl. Codziennie wracał wykończony z pracy, czasem zostawał nawet na nadgodzinach, bo tak go potrzebowali.  Madison nie była na niego zła, ale brakowało jej go w domu. Praktycznie się nie widzieli.

- Bill, skup się! - powiedziała Lilibet, blondynka z oschłą miną - Jak tak dalej pójdzie będziemy musieli zostać tu jutro, a chyba oboje tego nie chcemy.

- Spończmy to w końcu - powiedział machając różdżką, a pióro zaczęło samo pisać.

Sam nie wiedział czemu im to tak opornie idzie. W ich zespole było dziesięć osób i wszyscy zostawiali wszystko na sam koniec. Czasem Bill miał po dziurki w nosie tej pracy. 

Znowu wrócił późno do domu. Madison leżała na kanapie i ogladala telewizję. Bill usiadł obok niej.

-  Ile to jeszcze potrwa? - zapytała. Bill westchnął.

- Nie wiem. Na razie połowa zespołu jest na urlopie. Wiesz, zbliżają się wakacje i wyjeżdżają teraz. Została nas na razie trójka. Lilibet robi się coraz bardziej irytująca. Do tygodnia powinno wszystko wrócić do normy.

- Denerwuje mnie to, Bill. Prawie w ogóle nie ma cię w domu. Widzimy się tylko wieczorami. Od dawna nie byliśmy na randce, ani nie spędziliśmy dnia tylko ze sobą.

- O nic się nie martw, Madi. Coś wymyślę - powiedział, całując blondynkę w głowę.

- Niech będzie. Idę już do łóżka. Możesz sobie odgrzać obiad - powiedziała wstając z kanapy.

Położył się późno. Myślał co może zrobić dla Madison, żeby nie denerwowała się tak na niego. Sądził, że to zły czas na oświadczyny. Nie chciał niczego popsuć w ich związku, a miał wrażenie już to robi.

Następny dzień minął tak jak poprzedni. Wyszedł do pracy i wrócił późno, tylko tym razem Madison już spała. Nie miał nawet ochoty jeść. Położył się od razu łóżka. Przez większość nocy gapił się w sufit. Nie potrafił zasnął. Rano obudził w okropnym humorze. Madison już zbierała się do pracy.

- Czemu mnie nie obudziłaś? - zapytał opierając się o framugę drzwi.

- Słyszałam jak wierciłeś się w nocy - powiedziała - Muszę już iść. Proszę, nie wracaj dzisiaj późno.

- Nie martw się, Madi - powiedział całując ją.

Kiedy wyszła od razu wziął telefon i zadzwonił do pracy. Zasymulował chorobę. Wiedział, że Lilibet będzie wściekła, ale przez jeden dzień mógł sobie odpocząć.

***

Bill zaplanował wszystko na wieczór. Ugotował obiad dla Madison, która miała wrócić z pracy lada moment. Nie wiedział czemu się tak denerwuje. W końcu mieszali już z sobą trochę czasu i wiedział, że chce spędzać z nią każdą chwilę. Chciał być z nią i tylko to się dla niego liczyło.

Madison weszła do mieszkania, a po jej twarzy od razu było widać zmęczenie, jednak na widok ładnie przystrojonego stołu i jedzenia leżącego na talerz, jej twarz się rozjaśniła.

- Sam to zrobiłeś? - zapytała podchodząc bliżej niego i obejmując jego szyję rękami.

- Starałem się - powiedział, a blondynka ponownie się uśmiechnęła i złączyła ich usta w pocałunku.

Usiedli do stołu i zaczęli jeść. Madison opowiedziała mu wszystko co robiła przez cały dzień. Na wspomnienie o jego bracie, poczuł delikatne ukłucie w sercu. Nie widział się już z nim sporo czasu i jeśli miał być szczery brakowało mu Percy'ego mimo, że czasem bywał przemądrzały.

Bill czuł jak w kieszeni ciąży mu pierścionek. Miał wrażenie, że przesadzał z tym wszystkim i po prostu powinien się oświadczyć, ale nerwy mu na to nie pozwalały.

- Wszystko dobrze? Wydajesz się jakiś dziwny - zapytała Madison mrużąc oczy.

- Tak, tak - mruknął - Słuchaj, Madi, długo się zastanawiałem nad wszystkim i ostatnio jak byliśmy u twoich rodziców...

- O mój Boże! Mój tata powiedzial coś głupiego? - zapytała - Nie musisz go słuchać, Bill. On taki czasem jest. Lubi kierować wszystkim, żeby wszystko wyszło tak jak on chce. Nie musisz go słuchać.

- Myślę, że ma rację - powiedział powoli Bill - Myślałem nad tym dużo. Nie potrafiłem skupić się niczym i naprawdę myślę, że powinniśmy zacząć myśleć nad ślubem.

- Mój ojciec kazał ci się mi oświadczyć? - zapytała otwierając usta.

- Nie kazał. Zaproponował. Nawet dał mi pierścionek - powiedział.

- On tobą manipulował, Bill!

- To nie miała tak wyjść! Chciałem, żeby to było idealne! Sam nie sądziłem, że to zrobię! - odparł i westchnął - Naprawdę cię kocham, Madi i chce być z tobą do końca życia. Tego jestem pewien.

- Ja też tego chce, Bill - powiedziała, a rudowłosy poczuł jak robi mu się lżej na sercu - Też już o tym myślałam, ale nie sądziłam, że mój tata cię zmusi do tego.

- To moja decyzja. Nie jego - powiedział wstając od stołu. Podszedł do Madison i ujął jej twarz w dłoniach, złączając ich usta w długim pocałunku.

Bill wyjął trzęsącymi sie dłońmi wyjął pierścionek i wsunął go na palec Madison. Blondynka ponownie złączyła ich usta w pocałunku.

Złote Warkocze | Bill Weasley Where stories live. Discover now