Rozdział 8

341 26 0
                                    

Madison w końcu skończyła się pakować. Jej rodzice zachęcili ją żeby leciala do nich do Angli na kilka dni. Madison wzięła wolne najszybciej jak mogła i zarezerwowała bilety na samolot. Lot miała z samego rana i, żeby być choć trochę żywo powinna już dawno się położyć. Jednak Madison przez cały dzień odkładała pakowanie i zabrała się za to dopiero pół godziny temu. Nie brała dużo rzeczy, bo leciała tylko na pięć dni.

Żeby zdążyć na samolot musiała wstać o trzeciej. Czuła się okropnie jak wstała. Wypiła kawe, żeby chodź trochę się pobudzić, ale niewiele jej dała. Na lotnisku była dwie godziny przed czasem, a do tego było jeszcze godzinne opóźnienie.

Z lotniska odebrał ją tata. Wysoki mężczyzna o jasno brązowych włosach i w jasnych niebieskich oczach. Xander uśmiechnął się szeroko widząc córkę. Madison przywitała się z nim i od razu poczuła znajomy zapach, który kojarzył się jej z domem. Za pomocą czarnego samochodu taty Madison dotarli do domu. Mieszkali dwie godziny od Londynu. Nie było tam wiele ludzi. Ich dom nie był wielki, ale właśnie tego spodziewała się Madison. Był to mały dom z ogródkiem, w który musiał w wiosnę i lato wyglądać cudownie. Madison wyjęła walizkę z bagażnika i weszła do domu za tatą. Pandora od razu rzuciła się na córkę. Miała jasną cerę, a krótkie blond włosy miała spięte w koczka. Madison przytulając ją miała wrażenie, że znacznie schudła od poprzedniego razu, co nieco zmartwiło blondynkę. Pandora odsunęła się od córki i spojrzała na nią zielonymi oczami, tymi samymi co miała Madison.

- Wyglądasz cudownie - powiedział, a na jej usta wkradł się uśmiech - Jak lot? Chodź do kuchni, kochanie. Zrobilam twoje ulubione ciasto.

- Daj jej się rozebrać - powiedział Xander - Dopiero co przyjechała. Na pewno jesteś zmęczona.

- Jestem wykończona - powiedział podając tacie kurtkę.

- Wspaniale, że przyjechałaś. Przyda Ci się wolne. Tak dużo pracujesz - powiedziała idąc do kuchni.

Pandora machnęła różdżką, a po chwili stół się pięknie nakrył. Na ozdobnym talerzu leżało ulubione ciasto Madison: szarlotka. Blondynka usiadła do stołu poprawiając kucyk, który był już w nieładzie przez lot. Kobieta od razu nałożyła kawałek ciasta Madison.

- Mów co tam w Egipcie - zalecała ją Pandora - Masz tam kogoś?

- Mamo, proszę!

- Tylko się pytam, kochanie - powiedziała - To nie masz nikogo? A ten Bill to..?

- To tylko przyjaciel, mamo - powiedziała.

- On jest z Angli, prawda? - zapytała, a Madison kiwnęła głową - Mogłaś go wziąć ze sobą! Chętnie bym go poznała?

- Bill ma dużo pracy - powiedziała Madison.

- A gdzie on pracuje? - zapytał jej tata podnosząc szklankę z kawą.

- W banku Gringotta, jako łamacz zaklęć.

- Praca z Goblinami wcale nie jest łatwa - powiedział jej tata - Bill musi mieć dużo cierpliwości.

- To najcierpliwsza osoba jaką znam - powiedziała Madison.

Madison podziwiała Billa za taką cierpliwość. Rzadko kiedy widziała go naprawdę zdenerwowanego. Nie jest pewna czy w ogóle go widziała wytrąconego z równowagi. Bill był oazą spokoju, kiedy ona szybko się denerwowała i nie miała cierpliwości.

Po wypitej kawie i po zjedzonym ciastku Madison, w końcu mogła iść do pokoju. Spała w pokoju gościnnym na piętrze. Na szczęście był tam telefon, dzięki, któremu mogła w końcu zadzwonić do Adalyn i Billa. Z Billem rozmawiała o wiele dłużej niż z Adalym. Żadne z nich nie potrafiło się rozłączyć, mimo, że Bill miał wiele pracy. Madison obiecała, że jeszcze zadzwoni i rozłączyli się. Zaraz po tym dziewczyna wzięła prysznic i w końcu położyła się w łóżku, od razu zasypiając.

Bill wszedł do domu po, o dziwo, spokojnym dniu, który ciągną mu się w nieskończoność. Nie mógł się doczekać aż Madison zadzwoni i opowie mu co ciekawego robiła w Angli. Mimo, że wyjęła dopiero wczoraj, już tęsknił za nią. Jednocześnie jej zazdrościł. On sam chciałby wziąć parę dni wolnego i polecieć do rodziców. Czekał na telefon Madison dość długo. Przeglądał wszystkie papiery, które potrzebował na następny dzień wyczekując telefonu od dziewczyny. W końcu Bill wziął prysznic, a kiedy wyszedłeśi zaczął robić sobie kolację zadzwonić telefon.

- Przepraszam, że tak późno, Bill - usłyszał jej głos i na sam dźwięk uśmiechnął się. Oscar posłał mu znaczące spojrzenie i zniknął w swoim pokoju.

- Nic nie szkodzi! Opowiadaj co dzisiaj robiłaś! - powiedział, a Madison opowiedziała mu wszystko z dokładnymi szczegółami, tak samo potem zrobił Bill.

- Tutaj jest pięknie, ale tęsknie za wami - wyznała - Brakuje mi cię tutaj!

- Nam ciebie też brakuje, Madi - powiedział.

- Zadzwonię jutro, Bill - powiedziała ziewając - Padam z nóg! Ty też się już połóż.

- Zabrzmiałaś troche jak moja mama - powiedział, a po drugiej stronie usłyszał jej śmiech, który wywołał przyśpieszone bicie serca u Billa.

- Dobranoc, Bill!

- Dobranoc, Madi. Śpij dobrze i zadzwoń jutro!

- Zadzwonię. Nie martw się!

Bill i Madison rozłączyli się i Bill od razu usłuchał dziewczyny i poszedł się położyć.

Złote Warkocze | Bill Weasley Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon