Część 4

46 2 0
                                    

Snape powstrzymał się przed skomentowaniem tego, że Potter potrafi rzucać niezwykle skomplikowany czar, ale nie ma pojęcia, jak go ściągnąć, przez co traci siły na podtrzymywanie bezużytecznego zaklęcia, choć Draco wiedział, że jego mentor mógłby się wypowiedzieć na ten temat szeroko i barwnie. Ograniczył się jednak do opisania, jak wygląda proces magicznego dezaktywowania Fideliusa. W sposób niemagiczny można to było zrobić za pomocą starej, dobrej plotki; wystarczyłoby, żeby Potter zdradził kilku osobom tajemnicę, a one przekazały ją dalej, aby zaklęcie stopniowo słabło, a w końcu zniknęło. Niestety aktualnie Potter nie prowadził wystarczająco bujnego życia towarzyskiego, więc pozostawało im użycie przeciwzaklęcia, co wymagało powrócenia do miejsc objętych czarem. Nie było to niemożliwe, ostatecznie Potter i Weasley mogli względnie bezpiecznie opuścić na jakiś czas sferę Fideliusa — zwłaszcza jeśli udawali się w inną ukrytą przestrzeń — ale potrzebowali na to trochę czasu.

Draco z kolei miał kłopot z tym, jak przekazać swoim towarzyszom owe informacje. Nie mógł udawać, że zawsze znał odpowiedni przeciwurok, skoro wcześniej dał do zrozumienia, że nic o tym nie wie. Oczywiście mógłby powiedzieć, że po prostu wcześniej nie miał ochoty się tym dzielić. Potter i Weasley mieli o nim tak złe zdanie, że prawdopodobnie by uwierzyli; zresztą słusznie, Draco byłby zdolny spokojnie patrzeć, jak Potter się męczy. Ale nie chciał ryzykować, że dojdzie do rękoczynów, zależało mu, aby pozostawali we względnie dobrych relacjach, dlatego musiał znaleźć inną wymówkę.

Przyznanie, że dowiedział się tego od Snape'a, absolutnie nie wchodziło w grę. Potter fatalnie reagował na profesora i pewnie uznałby, że jakakolwiek pomoc od niego to w istocie próba zamachu na ich życie. Cóż, widocznie w jego oczach posłanie Avady Dumbledore'owi było brutalnym morderstwem, a nie litościwym skróceniem mąk dyrektora, jak starał się o tym myśleć Draco.

Ostatnia opcja, jaką rozważał, wymagała pewnego wysiłku z jego strony, ale nie wpadł na nic lepszego. Mógł powiedzieć, że znalazł rozwiązanie ich problemu w odpowiedniej książce. Kłopot w tym, że zapewne chcieliby zajrzeć do tej wyimaginowanej pozycji, a w takim razie powinien umieścić w którejś ze swoich lektur sfałszowaną stronę z odpowiednim tekstem. Część magiczna była dość łatwa w wykonaniu. Co prawda nie posiadał w swoim księgozbiorze nic, co by dotyczyło Fideliusa, ale w tomie z przeciwurokami był rozdział poświęcony bardziej skomplikowanym czarom i mógł tam wcisnąć kartkę z odpowiednim tekstem. Musiał go jedynie napisać.

Nie był najlepszy w naśladowaniu naukowego bełkotu — głównie dlatego, że stawiał na zwięzłość, a nie na rozważanie wszelkich drobnych aspektów rzeczy, o których pisał — więc zajęło mu to cały wieczór i sporą część nocy, ponieważ dopiero po zmierzchu mógł się skryć w swojej klitce przed wzrokiem Weasleya. Z rana, zadowolony z siebie, pokazał im sfałszowany, dwustronicowy podrozdział. Potter ledwie rzucił na niego okiem, a Weasley ograniczył się do wysłuchanie relacji Draco, który klął w duchu swoją nadgorliwość, próbując się pocieszyć tym, że nie pracował na darmo, bo gdyby po prostu wspomniał o książce, a nie ją od razu przyniósł, Gryfoni na pewno domagaliby się tekstu.

— Możecie dzisiaj pójść w jedno czy dwa miejsca i sprawdzić, czy to działa — powiedział, gdy już wyrazili pewien entuzjazm dla jego projektu. — Najlepiej pod Wielosokiem, chociaż nie mam go za dużo.

Z książką pod pachą skierował się do wyjścia z namiotu, chcąc unieść klapę i odetchnąć świeżym powietrzem. Wysunął głowę na zewnątrz i zaraz z krzykiem schował ją z powrotem. Weasley obrzucił go spojrzeniem, pod wpływem którego się zaczerwienił, ale zaraz doszedł do siebie.

— Mam nadzieję, że to była halucynacja — powiedział głośno i ostrożnie odsunął klapę.

Ale niestety nie mylił się.

Naprzeciwko. Intermedium || dramione ||  ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now