Część 9

45 0 0
                                    

Styczeń sypnął śniegiem i ściął mrozem. Zrobiło się jeszcze zimniej niż dotychczas, chociaż Draco sądził, że to niemożliwe. Nie pomagał stale płonący kominek ani uszczelnienie zaklęciem wejścia, co odbiło się na energii Pottera (a przynajmniej główny zainteresowany tak twierdził). Nadal marzli, musieli więc owijać się w grube szaty i koce zmodyfikowane czarami ogrzewającymi, by jakoś przetrwać. Każdy, kto choć na chwilę wychodził na zewnątrz, tym samym dwukrotnie wpuszczając do środka lodowate powietrze, spotykał się z głośnym protestem pozostałych. A jednak trudno było wysiedzieć cały dzień w czterech szarpanych wiatrem ścianach namiotu, choć Draco zdążył się już uodpornić na urok pokrytych bielą iglastych gałęzi, wiedząc, że zbyt długie podziwianie może skutkować odmrożeniami.

Zawinięty ciasno w tę przeklętą pelerynę Weasley wzdychał i z roztkliwioną miną maniaka seksualnego wspominał głośno ciepłe, niebieskie ognie, które w szkole wyczarowywała dla nich Granger, kiedy chcieli ogrzać zmarznięte ręce. Draco naprawdę nie chciał wiedzieć, czemu spędzali tyle czasu w zimnych korytarzach, zamiast siedzieć przy kominku w pokoju wspólnym czy Wielkiej Sali; a tym bardziej nie chciał wiedzieć, co wtedy robili. Aby ocalić swoje uszy przed ewentualnymi zdrożnymi wyznaniami, wreszcie postanowił się poświęcić i rzucił urok, o którym smęcił rudzielec.

— O! — zawołał w odpowiedzi wyraźnie zdziwiony Weasley. — Ty też to potrafisz!

Jednak zamiast cieszyć się nowym źródłem ciepła, zerwał się z miejsca i pobiegł do kuchni. Wrócił z kilkoma słoiczkami i Draco pojął, o co mu chodziło. Pozwolił zapakować ogniki pojedynczo do słoików, żeby stworzyć ogrzewające lampiony, a potem wyczarował kilka następnych.

— To nie jest trudne zaklęcie — powiedział znudzonym tonem. — Nawet ty byś się go nauczył — dodał łaskawie, ale postarał się, żeby w jego ton wkradła się subtelna nuta powątpiewania.

— Pewnie tak. — Weasley wzruszył ramionami, usadawiając się z powrotem na fotelu z jednym ze słoików w rękach. — Ale zawsze była Hermiona i nie musiałem.

Rzeczywiście. Z jego licznych słowotoków — a Weasley mówił ciągle, próbując w ten sposób zwalczyć wszechogarniającą nudę, i z braku innego towarzystwa zwracał się głównie do Dracona — można było łatwo wywnioskować, że w tym związku Granger pełniła funkcję opiekuńczą. Jasne, otaczała troską również Pottera, ale on nigdy tego nie oczekiwał i w gruncie rzeczy nie potrzebował. To znaczy, potrzebował, jej pomoc z pewnością nieraz okazała się niezbędna, ale nigdy nie zakładał, że dziewczyna będzie na każde jego skinienie. Weasley tymczasem na niej żerował, bezczelnie wykorzystywał jej umiejętności i nawet nie próbował ich sobie przyswoić, wolał, żeby to ona go wyręczała. Nawet teraz, kiedy zabrakło Granger, nie starał się zastosować różnych sprytnych czarów, które u niej podpatrzył. Po prostu cierpiał i wzdychał, z góry zakładając, że wystarczy znieść mężnie swój los, a za jakiś czas wszystko będzie jak kiedyś.

Zapewne miał rację. Gdy ta głupia wojna dobiegnie końca, wrócą do siebie i Granger znowu będzie mu matkować. Draco potrafił sobie wyobrazić ich przyszłe życie: Weasleya skupionego na swoich sprawach, wiecznie pokrzywdzonego cierpiętnika, i Granger skaczącą koło niego przy jednoczesnym zaharowywaniu się na śmierć na jakimś fatalnie płatnym i nierozwojowym etacie w ministerstwie, którego trzymałaby się kurczowo z durnego przekonania, że to, co robi, ma znaczenie dla kogokolwiek oprócz niej. Zresztą czułaby się zupełnie szczęśliwa, mogąc służyć za niańkę komuś takiemu jak Weasley. Draco zawsze był zdania, że Granger ma kompleks skrzata domowego i właśnie dlatego prowadzi te swoje kampanie emancypacyjne. Oczywiście nie dlatego, że tak dobrze rozumiała skrzaty — jej totalny brak pojęcia o pewnych sprawach był wręcz śmieszny — ale dlatego, że sama odczuwała absurdalne pragnienie nieustannego niesienia pomocy innym, niekiedy zupełnie niepotrzebnie, i podświadomie odczuwała chęć wyzwolenia się z tego zgubnego nałogu.

Naprzeciwko. Intermedium || dramione ||  ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now