A może jednak się kochamy?

2.2K 56 86
                                    



Pov Hallie.

Japierdziele. Ale głowa mnie boli, aha i jeszcze jedno, co to kurwa za wielka zamrażarka. Ja pierdolę jestem w Pensylwanii dopiero jeden dzień i zdążyłam znaleźć się w zamrażarce, dobra Hallie masz 3 opcje, opcja numer 1: wyjść, stąd, opcja numer 2, zamrozić się, opcja numer 3. Walić i krzyczeć w drzwiczki nogami. Dobra najchętniej bym sobie wyszła, ale wolę postraszyć kilkoro osób. Zaczęłam wcielać swój plan w życie otworzył te drzwi jakiś lekarz (a jednak szufladę.) I się na mnie gapił, jakby ducha zobaczył.

– Przepraszam pana bardzo, ale po co mnie pan wsadza do szuflady hm? – spytałam nadzwyczajne miło.

– Pani umarła 2 dni temu. – powiedział lekarz.

Jak kurwa umarłam 2 dni temu WTF?

Halo. Czy tylko ja nie rozumiem, co tu się odpierdala?

– To mnie pan z kimś myli, bo jednak żyje i chce wyjść z tej jebanej szuflady. – powiedziałam tym razem lodowato.

– Imię nazwisko? – spytał się mnie kurwa znowu

– Hallie Monet.

– O ja pierdolę p-przepraszam panno Monet r-rzeczywiście panią pomyliłem. Pani umarła 4 godziny temu. A jednak pani żyje to dobrze, bo pani rodzina zdążyła pobić kilku lekarzy do nieprzytomności. I nadal są w szpitalu.

O kurwa jebana mać.

Potrzebuje dzbanek wina teraz błagam.

– No to chyba dobrym pomysłem było by wyjąć mnie z tej szuflady i zabrać do mojej rodziny?

Słowo „rodziny" wypowiedziałam z ogromnym wysiłkiem.

– Naturalnie.

***

Przemierzając korytarze natknęłam się kurwa na Matta

– Matt? – spytałam

– o boże El. Żyjesz – popłakał się, o kurwa.

– Dobra Matt żyje spokojnie przekaż organizacji, że ze mną wszystko dobrze okej?

– Dobrze, cieszę się, że nic ci nie jest.

Przytulił mnie

A ja kurwa co? Odwzajemniłam.

Po wymianie czułości Matt odszedł, a ja szłam na spotkanie z moimi ulubionymi Monetami wyczujcie ironie.

Lub jak, kto woli braciszkami.

Kurwa tego widoku się nie spodziewałam. Korytarz, do którego poprowadził mnie lekarz był zdemolowany, była krew, aha i było 3 dość wkurwionych Monetów. W tym: Dylan, Tony oraz Shane brawa dla nich wyczujcie ironie. Willa oraz Vincenta nie było obstawiam omdlenie. No dobrą wchodzę to tego korytarza i powiedziałam spokojnym głosem do braci:

– Dylan, Shane, Tony uspokoicie się nareszcie? Żyje widzicie? Nie umarłam uspokójcie się proszę. – powiedziałam nad wyraz spokojnie, ale i stanowczo.

– Hallie! – krzyknął Shane i zamknął mnie w szczelnym uścisku – dziewczynko ty żyjesz

– wystraszyłaś mnie wyszeptał mi do ucha Dylan.

W pewnej chwili wszedł Will i Vincent w ich oczach tańczyła iskierka szczęścia, lecz zaraz zgasła, wiem czemu. Upadłam na podłogę, tracąc przytomność.

***

Kurwa głowa mnie znowu napierdala, z wysiłkiem otworzyłam oczy moje powieki były bardzo ciężkie. Nad moim łóżkiem siedziała 5 braci, odprawiając rytuały brakuje świeczek i kadzidła mówię wam

– Malutka wszystko dobrze? – spytał się mnie Will

– Tak wszystko okej, kiedy mnie wypisują? – spytałam, siląc się na przyjazny ton.

– Za 2 dni – wtrącił się do rozmowy Vincent

– Dobrze. – odpowiedziałam. – czemu zemdlałam? – dodałam.

– Nagłe zatrzymanie akcji serca, ale już wszystko dobrze – odpowiedział chłodno. – nie strasz już tak nas jasne? – dodał

– Postaram się. – uśmiech zagościł na mojej twarzy.

***

Nareszcie jestem w domu, w swoim pokoju do szczęścia brakuje mi tylko dzbanka wina. Otworzyłam drzwi od balkonu by się przewietrzyć i usłyszałam rozmowę Dylana oraz Tony'ego byli w ogrodzie

– Dylan mam dosyć – jęknął Tony

– Czego?

– Naszej siostry nic ją kurwa nie obchodzi - warknął

– też mam tego dosyć muszę kurwa zapalić – powiedział Dylan.

No cóż, przykro mi się zrobiło. Zauważyłam kątem oka błysk. No kurwa. Ktoś celował do Monetów i siedział w krzakach, jak jakiś jebany smerf. Dobra Hallie nie masz broni, ani nawet jebanej chińskiej pałeczki do obrony trudno.

Skoczyłam. Z tarasu kurwa z 10 metrów. Mina moich braci była cudna.

– Hallie nie baw się kurwa w Spidermana co ci odjebało?! – krzyknął Dylan

– To mi kurwa odjebało, że do was celują z broni.

No i odgłos wystrzału... Co się stało? Zasłoniłam braciszków swoim ciałem. Odjebało mi do reszty

– K-kurwa d-Dylan z-zrób coś – zaczęłam się jąkać. On jednym ruchem wyjął broń z pasa (jak miał tak kurwa broń tego wam nie powiem, bo sama nie wiem) i zastrzelił przeciwnika po chwili otrząsnęli się z szoku i uklęknęli przy mnie

– Hallie nie zamykaj kurwa oczu nie odpływaj do krainy kucyków, jak kurwa mogłaś nas zasłonić.

Nie przewidział jednego. Na mojej twarzy wykwitł słaby uśmiech

– Wiesz Dylan. Sztuczki psychologiczne są czasem przydatne aha i mózg też. – po chwili wyjęłam całkiem grubą książkę, w której utkwiła kulka znad materiału. – a twoja siostra jednak umie myśleć.

Przytulił mnie po chwili na podwórko zleciała się reszta braci.

– Może mi ktoś powiedzieć, co tu się odpierdala? – spytał Shane.

– Shane słownictwo – syknął Vincent.

– No tak jakby ja i Tony poszliśmy się przewietrzyć i Hallie, to widziała i zobaczyła, że ktoś do nas celuje z broni, no i zeskoczyła z balkonu, tak jakby i później był wystrzał, a ona zasłoniła mnie i Tony'ego swoim ciałem, ale nic jej nie jest, bo włożyła sobie książkę pod bluzkę. – skończył swoją wypowiedź Dylan.

Kurwa jak to ironicznie brzmi.

– Hallie to prawda? – spytał chłodno Vincent

– No... tak – odpowiedziałam – w końcu to moi bracia.

– Hallie to było okropnie nie odpowiedz... – Vincent nie dokończył, ponieważ w rozmowę wszedł Will

– Malutka! Masz się kurwa tak nie narażać rozumiesz? – powiedział lodowatym tonem godnym Vincenta

– Will słownictwo – powiedziałam bardziej lodowato niż Vincent  trójca święta i Will wybuchli śmiechem.

– No nasza dziewczyna jest godna miana dziadka Vince. – powiedzieli bliźniacy chórem.

A Vincent uśmiechnął się pod nosem.

~•~•~•~•~•~•~

Notka autora: kolejny rozdział wlatuje macie jakieś pomysły czego może dotyczyć następny rozdział? Ciekawe kto zgadnie ;) cieszę się, że książka przyjęła się dobrze dziękuje ❤️ do zobaczenia ✨ 



Rodzina Monet - FanficWhere stories live. Discover now