To ty.

1.7K 45 11
                                    


- Vincencie Monet radzę ci odłożyć tą broń bo może to się dla ciebie źle skończyć - powiedział mój doradca

- Najpierw twoja szefowa ma zdjąć maskę - powiedział lodowato

Tak to się kurwa bawić nie będziemy sprawnym ruchem wyciągnęłam broń ze stanika odblokowałam i wycelowałam prosto w niego

Widać było zaskoczenie na jego twarzy.

- Vincencie Monet odłóż broń natychmiast bo strzelę - rzekłam stanowczym oraz twardym głosem

- Czemu się ukrywasz Hallie? - spytał.

- Nie znam żadnej Hallie - syknełam

- Hallie nie ze mną te gierki - powiedział Vincent

- Odłóż broń! - ryknęłam.

- najpierw zdejmij maskę.

Nie wytrzymałam wycelowałam pistolet w sufit i oddałam 3 strzały to był sygnał. Zaraz do domu wbiegło ponad 20 moich ludzi wszyscy mieli skierowaną broń prosto na braci Monet.

- teraz odłożysz broń? - powiedziałam nadwyraz spokojnie

W jego oczach widziałam ból, i szczęście które zgasło odłożył broń. I ręce podniósł do góry.

- teraz pogadamy sobie Vincent - powiedziałam

Schowałam broń i to był najgorszy błąd który mogłam popełnić. Vincent wykorzystał chwilę nieuwagi i zaatakował, zdjął mi maskę..

Nałożyłam ją szybko na siebie.

Zaraz później zaatakowałam kopiąc go w brzuch lecz on już wiedział.

Wiedział, że to ja

Hallie Monet.

Kurwa.

- to naprawdę ty - szepnął Vincent

- Pomyliłeś mnie z kimś, Vincencie. - odpowiedziałam chłodno

- To ty malutka?- powiedział cicho Will

- dość tego wychodzimy. - rzuciłam do Matta

- Nigdzie nie pójdziesz - szepnął mi Vincent na ucho

Złapał mnie za ramię, jednak ja zaraz się wyrwałam i wyszłam szybko

- Mylisz się. - odpowiedziałam chłodno.

Wyszłam szybko z Matt'em moi ochroniarze zatrzymali braci by za nami nie biegli. Jednak wiedziałam, że nie odpuszczą.

* Kilka minut wcześniej*

* Pov Vincent *

Muszę z nią porozmawiać bez zastanowienia wyciagnąłem i wycelowałem prosto w Elliah, ona nie była dłużna wyciągnęła swoją, mogłem się spodziewać. oddała 3 strzały w sufit i zaraz przybyli do budynku jej ludzie.

- teraz odłożysz broń? - powiedziała.. spokojnie?

Nie miałem wyjścia, odłożyłem broń i podniosłem ręce do góry. A wszystko szło tak dobrze..

- teraz sobie pogadamy Vincent - powiedziała.

Odłożyła broń, gdy ją odkładała przez sekundę się rozkojarzyła nie wiedziałem co robię, w jednej sekundzie zdjąłem jej maskę zobaczyłem jej twarz, to była ona. Nasza siostra

To była Hallie Monet.

Zaczęła wychodzić a ja nie mogłem nic zrobić. Jednak Hallie wróci do nas chodźby nie wiem co.

***

* Pov Hallie*

* 4 godziny później *

Mogłam się tego spodziewać, Vincent wysłał ponad 100 oddziałów policyjnych i ponad 60 jednostek antyterrorystycznych. Wszędzie mnie szukają. Kurwa. szłam sobie spokojnie ulicą do kryjówki jak cywilizowany człowiek i kurwa kogo spotkałam? A tylko 20 napakowanych panach w czarnych mundurkach którzy chcą mnie odstawić do Vincenta super nie?

- Powiedźcie Vincentowi, że do niego nie wrócę. - powiedziałam złowrogo.

- Przykro nam polecenia szefa są jasne mamy panią przyprowadzić do domu. - powiedział najbardziej napakowany.

- chciałam po dobroci.

Zaczęłam strzelać, kilku z nich oberwało kulką. A ja uciekłam. Nie da się tak żyć. Muszę uciekać.

Wykonałam jeden, jedyny telefon.

- Matt, czas wdrożyć plan B.

- tak jest Szefowo.

Pewnie zastanawiacie się co to za plan, planem a było utrzymanie mojej tożsamości w tajemnicy oraz działać w organizacji, to nie wypaliło jednak, pozostaje plan B ucieczka, studiowanie medycyny w Barcelonie i zdalne zarządzanie organizacją. Jakkolwiek to brzmi.

Miałam dosłownie 100m do kryjówki gdy drogę zajechał mi czarny sportowy samochód wyszedł z niego Vincent a ja byłam całkiem sama.

- Hallie. Musimy porozmawiać.

- nie mam zamiaru z tobą rozmawiać - powiedziałam chłodno.

- Jestem twoim prawnym opiekunem a ty masz 15 lat więc ja biorę za ciebie odpowiedzialność masz wrócić do domu- syknął.

Nie odpowiedziałam mu. Ktoś zaszedł mnie od tyłu odwróciłam się i dałam tej osobie kopniaka w krocze. Po chwili poczułam ukłucie w ramieniu. Vincent wstrzyknął mi środek nasenny.

Ostatkiem sił odepchnęłam się od niego. Chciałam biec jednak środek był zbyt mocny. Ostatnie co pamiętam to silne ramiona chroniące mnie przed upadkiem i gęstą jak smoła ciemność.

***

* 13 godzin później*

Głowa mnie mocno bolała... Wyczuwałam obecność jakiś osób w pokoju, postanowiłam udawać że śpię.

- Co my jej powiemy jak się obudzi? - spytał Dylan.

Dobra nie chcę mi się już udawać. Wstaje.

Otworzyłam oczy.

- Jak kurwa mogliście? - spytałam z irytacją

- Hallie słowni... - nie dokończył.

- Bo co? Wyślesz mnie kurwa do biblioteki? Faszerujesz mnie lekami nasennymi debilu!! - krzyknęłam

- a inaczej wróciłabyś do domu? - spytał z chłodem w głosie

- nie nie wróciłabym. - rzuciłam oschle - i tak długo nie zostanę - dodałam.

- nigdzie się z tąd nie wybierasz - syknął Dylan

- nie znasz moich możliwości braciszku.

•~•~•~

Wiecie że zbliżamy się do końca książki nie?

Nie załamujcie się. Jeszcze z 4 rozdziały będą.

I na mój profil wlecą też inne fanfiction na temat rodziny Monet równie ciekawe, lub ciekawsze :))

Rodzina Monet - FanficWhere stories live. Discover now