15. Rozwiązuje swój krawat i...

2K 80 6
                                    

Beatrice

Promienie wpadające przed okna mnie oślepiają. Nie mogę jednak oderwać wzroku od nieba, które zdobią chmury i smugi po samolotach.

Słyszę zirytowane kroki Vito za sobą, który czeka na mnie już dobre dziesięć minut. Chodzi w kółko, coraz ciężej uderzając eleganckimi butami w podłogę.

– Mieliśmy zdążyć na zachód słońca, a w tym tępie to nie wiem, czy dotrzemy przed północą, Beatrice – mówi przez zaciśnięte zęby.

– Central Park nie ucieknie. W nocy też tam jest cudownie – wzruszam ramionami, wędrując wzrokiem za płynącymi chmurami. – Jeszcze chwila.

– Jeśli mamy iść bez ochrony, to idziemy teraz. Wczorajszy dzień był na odpoczynek po przylocie, teraz chodź na ten zasrany spacer.

Zasysam dolną wargę, przenosząc wzrok na wysokie budynki. W wieżowcu naprzeciw, kilka pięter niżej, dostrzegam mężczyznę, który klęczy przed drugim. Ten również pada na kolana i przytula swojego partnera, a mi mimowolnie robi się ciepło na sercu.

Czyli takie rzeczy w realu się zdarzają.

Odwracam się, wymijam Włocha i ruszam korytarzem. Schodzę na dół, odrzucam na bok włosy i podchodzę do panelu na ścianie, by odblokować windę. Od razu dołącza do mnie mąż, który staje obok mnie. Gdy drzwi windy się rozsuwają, gestem ręki pokazuje, bym weszła pierwsza.

Gdy jesteśmy już w środku, otacza mnie zapach jego perfum. Zaciskam mocniej palce na metalowej poręczy do trzymania się, przygryzając wnętrze policzka.

Wychodzimy, przechodzimy przez hol i w końcu jesteśmy na dworze. O dziwo powietrze jest czyste, nawet nie czuć spalin, choć przecież roi się w tym mieście od aut, a przeważnie żółtych taksówek.

Do parku nie idziemy jakoś długo. Mijamy wiele par, ale i też rodzin z dziećmi. Kobieta idąca z córką za rękę, a obok mężczyzna z nosem w telefonie, przypomina mi mnie i moich rodziców, gdy byłam mała. Nie raz było tak, że gdzieś wspólnie wychodziliśmy, ale to rodzicielka poświęcała mi pełną uwagę. Nie mówię, że zawsze. I nie mówię też, że miałam i mam to ojcu za złe, bo tak nie jest. Przecież musiał załatwiać interesy, to normalne.

Nie łapiemy się za ręce, nie dotykamy. Idziemy obok siebie, ale czy wyglądamy jak małżeństwo? Może jedynie obrączki na naszych placach dają to do zrozumienia, w końcu są do siebie pasujące.

– Jesteś głodna?

Jak na zawołanie, zaczyna burczeć mi w brzuchu.

– Okej, tyle mi wystarczy, tesoro.

– Nie nazywaj...

Ta, oczywiście. Nie dokańczam, bo on już skręca w inną uliczkę, kierując się do wózka z preclami, prawie depcząc przebiegającą wiewiórkę.

Vito wyciąga z kieszenie dwadzieścia dolarów, podaje mężczyźnie w białym fartuchu z czerwonymi napisami, po czym odbiera od niego dwa precle. Daje mi jeden, a gdy się w niego wgryzam, okazuje się, że jest z serem. Gałki oczne wywracają mi się na drugą stronę. Mam ochotę głośno jęknąć, jednak nie chcę na siebie zwracać niepotrzebnej uwagi.

– Smakuje, co? – szturcha mnie. – Próbowałem go za dziecka. Nie od tego samego gościa, ale zobaczyłem, że ma w ofercie.

– Jest dobry, dziękuję.

Ponownie idziemy obok siebie. Nagim ramieniem muskam jego okryte koszulą, a on od razu spogląda na mnie z góry.

– Co? – pytam z jedzeniem w ustach. – Problem?

NEW MAFIA DONOnde histórias criam vida. Descubra agora