34. Paryż

1.1K 76 11
                                    

Beatrice

Paryż jest nazywany miastem miłości, może dlatego mnie mdli. Pod względem architektury jest tu cudownie, ale co chwilę widzę szczęśliwe pary, mężczyzn kupujących kwiaty i mijałam już trzy oświadczyny.

Wjechałam na szczyt wieży Eiffla, byłam w Luwrze, pod Katedrą Notre-Dame, a aktualnie znajduję się na Łuku Triumfalnym. Stąd widzę wiele, w tym sklep Diora, który będzie moim kolejnym przystankiem.

Wiatr rozwiewa me włosy. Sięgają mi do ramion, a mimo wszystko potrafią denerwować. Wyciągam z torebki klamrę i spinam je z tyłu głowy.

Powoli obracam obrączkę na palcu. Jest droga, piękna, klasyczna, ale skażona.

Przez te kilka dni prawie nie używałam telefonu. Musiałam go wyłączyć, ponieważ wybuchnąłby od tych ciągłych nieodebranych połączeń i wiadomości. GPS całe szczęście mnie nie zdradzi, ojciec jak i Vito w jakimś stopniu mieli do mnie zaufanie, by go nie instalować czy wszczepiać w moją skórę. Cóż, to był błąd. Dla nich.

– Przepraszam, mówi pani po angielsku?

Odwracam głowę w prawo, okulary podsuwając na czubek głowy. Obok mnie stoi blondwłosa kobieta, a obok niej ciemnowłosy mężczyzna. Oboje wydają się bardzo charakterystyczni. To znaczy, hm, mam wrażenie, że już ich znam.

– Tak, mówię. Czy my się już znamy? – unoszę wysoko brew.

Kobieta przez chwilę się zastanawia, a po chwili jej źrenice się powiększają, a usta układają w szeroki uśmiech.

– Jestem Bridget Moss, a to mój mąż, Robert – przytula się do jego ramienia. – Poznałyśmy się kiedyś na jakimś przyjęciu. Jesteś Beatrice, prawda?

O chuj.

No szlag by to.

Przecież. Oni. Mu. Doniosą.

– Tak, jestem Beatrice – mówię z gulą w gardle.

– Zrobiłaś się blada – Robert robi zmartwioną minę. – Coś nie tak? Gdzie twój mąż?

– No właśnie w tym problem. On nie może wiedzieć, że tu jestem. Wiem, że proszę o wiele, bo jest on człowiekiem z nieciekawą reputacją, ale błagam was, nie donoście mu. Zapłacę. Uciekłam od niego kilka dni temu, a to dopiero początek. 

Bridget zwilża usta językiem, spoglądając kątem oka na Roberta. On robi to samo, spogląda na nią. Porozumiewają się w ten sposób, a już po chwili zgodnie potakują głowami.

– Nie musisz nam za nic płacić, kochana. Nic nie powiemy – Bridget uśmiech przygasa. – Jakby co, to oficjalnie się wyminęliśmy czy coś. I tak w nocy wracamy do Stanów.

– Ja planuję za dwa, może trzy dni odwiedzić Las Vegas. Szef Camorry przebywa w Neapolu, będę starała się ukrywać i może jakoś przetrwam.

– A może Rosja? Anton by cię nie ukrył, jeśli Polina by poprosiła? Nie znam powodu twojej próby odejścia, ale Vito nie spocznie, będzie cię szukać do śmieci – mężczyzna patrzy w dal, analizując to wszystko.

– Przyjaźnią się, to nie wyjdzie. Ledwie przekroczę granicę, a już zostanę wydana.

Przenoszę wzrok na kolejkę do sklepu Diora. Jest coraz dłuższa. Krzywię się na myśl, że będę tam musiała stać niewiadomo ile.

– Na co tak patrzysz? – blondynka odwraca głowę, by odnaleźć ten sam punkt co ja. – Oh, chcesz iść po jakąś nową torebkę? Też miałam to w planach! Może pójdziemy razem?

Robert prycha.

– A nie będą się za wami ciągnąć paparazzi? Już tutaj ludzie z ciekawością patrzą w naszą stronę...

– Nie musisz się tym martwić, Beatrice. Mamy ze sobą ochroniarzy, w razie czego ich odgonią. Założymy okulary przeciwsłoneczne i zagrożenie zminimalizowane.

Kiwam głową.

– No dobrze, w takim razie możemy iść.

Kobieta szczęśliwa klaszcze w dłonie.

– Zrób nam jeszcze tylko zdjęcie, dobrze?

Oh, no tak. Przecież na początku padło pytanie o mój angielski, a to zapewne prowadziło do tego.

***

Trzy godziny później jestem w swoim apartamencie hotelowym. Leżę na łóżku, oglądając widok zza okna. Widzę wieżę Eiffla. Gdy zrobi się ciemno, a ona zacznie błyszczeć niczym posypana brokatem, będzie jeszcze piękniej.

Powoli wstaję i się rozciągam. Gdy idę do torby podróżującej ze mną, potykam się o zakupy zrobione z Bridget. Kupiłyśmy sobie takie same torebki i buty.

– Ty się sama wpakowujesz do grobu, idiotko – mruczę sama do siebie pod nosem.

Zirytowana siadam na podłodze po turecku. Kontynuuję oglądanie świata zza okna. Paryż jest naprawdę piękny, wrócę tu.

Jeśli przeżyję.

NEW MAFIA DONWhere stories live. Discover now