Rozdział 2

854 47 17
                                    

Źle się czułam.

Psychicznie. Czułam się źle psychicznie. Znowu wracał mi stan z czasów gimnazjum. Mało jadłam, nie mogłam spać, unikałam wychodzenia z domu. Robiłam wszystko, aby zostać sama. Nie samotna, po prostu sama.

Poczucie samotności a przebywanie samemu to dwie różne rzeczy. Lubiłam siedzieć sama, ale gdy nie miałam kogoś, na kim mogłam polegać, dopadała mnie samotność. Była na tyle bolesna, że mój płacz nawet jej nie zagłuszał.

Lekcja angielskiego była ciężka, bo pisałam na niej test. Przez stres trudno było mi złapać oddech a moje ręce zaczęły się pocić. Miałam kropki przed oczami i byłam pewna, że napiszę na F.

Ku mojemu zdziwieniu nie poszło mi aż tak źle. Dostałam C-, więc odetchnęłam z ulgą. Czekała mnie jeszcze lekcja biologi i matematyki, co dość mocno mnie dołowało. Chciałam wrócić do domu, położyć się w łóżku i po prostu zasnąć.

Szłam korytarzem wraz z Gwen. Ona coś mówiła, ale nie potrafiłam nawet jej słuchać. W mojej głowie było mnustwo innych myśli, które zakłócały całą równowagę w moim umyśle.

- Mad? - Nagle pomachała mi ręką przed twarzą. - Słuchasz mnie w ogóle?

- Hm? Co? - Otrzasnęłam się, spoglądając jej w oczy. - Wybacz, zamyśliłam się.

Dziewczyna przewróciła oczami i objęła mnie ramieniem. Speszona odwróciłam wzrok, ciężko wzdychając.

- Ostatnio chodzisz jak trup, stara. - Powiedziała, pocierając lekko moje plecy. - Nie jesz nic na lunchu, szybko się męczysz. - Nagle zatrzymała się i stanęła przede mną, biorąc moją twarz w dłonie. - Masz ogromne wory pod oczami. Śpisz wogóle, kobieto?

Przymknęłam powieki i policzyłam do dziesięciu w myślach. Nie chciałam jej opowiadać o tym, co się ze mną działo kilka lat temu. Nie byłam wtedy zdrowa.

- Przepraszam. - Szepnęłam, patrząc w bok.

Gwen wzięła mnie za rękę i poszłyśmy do sali biologicznej. Stanęłam w miejscu jak sparaliżowana, czując na sobie intensywny wzrok mojego partnera z ławki. Ledwo ruszyłam się do przodu, czując jak obserwuje każdy mój ruch. Powiesiłam plecak na krześle i usiadłam, starając się nie patrzeć na tego dziwaka. Zacisnęłam usta w wąską linie, skupiając wzrok na tablicy, na której nauczyciel zaczął pisać temat.

Szybko wzięłam długopis. Moja ręka trzęsła się, co on na pewno zauważył. Musiałam w końcu go jakoś odepchnąć od siebie, żeby w końcu przestał...

- Stresujesz się? - Odezwał się, przez co moje wszystkie mięśnie napięły się.

- Skąd taki pomysł? - Udało mi się odpowiedzieć.

- Drżą ci ręce. - Szepnął.

Przełknęłam nerwowo ślinę i w końcu odważyłam się na niego spojrzeć.

Zatraciłam się w jego oczach. Było w nich coś, co mnie zachęcało do częstego patrzenia w te ciemnoczerwone tęczówki. Miałam wrażenie, jakby wszystkie słowa, które miał w głowie chciał mi przekazać przez wzrok. Jakbyśmy porozumiewali się bez słów.

Rozchyliłam lekko usta i chciałam się odezwać, ale tego nie zrobiłam. Skupiłam się tylko na kontakcie wzrokowym z nim. Poczułam, że jego wzrok łagodzi jakąś część moich uczuć. Uspokajał sztorm w mojej głowie i ból w moim sercu.

Bloody Angel EyesWhere stories live. Discover now