Rozdział 13

476 26 46
                                    

William

Byłem w rozsypce.

Nic nie jadłem.

Cały czas byłem w domu.

Nawet nie czułem pragnienia.

Żałosne.

- Will, - Z moich myśli wytrącił mnie głos Lany. - musisz coś zjeść. Jak ty chcesz niby funkcjonować?

- Nie chcę. - Powiedziałem słabo.

- W dupie to mam, że nie chcesz! - Podniosła ton. - Do cholery, nie będziesz się głodził przez...

Spojrzałem na nią.

- Po prostu nie chcę, żebyś się stoczył.

- Już się stoczyłem. - Smutny uśmiech pojawił się na moich wargach. - Straciłem ją.

Wzięła głębszy wdech.

Po jej wyrazie twarzy mogłem stwierdzić, że nie jest w stanie dłużej ze mną tego ciągnąć. Gdy stała w drzwiach, odezwała się krótko:

- Ojciec wraca dzisiaj w nocy.

***

Pierwszy raz od dłuższego czasu płakałem. Minęły dwa dni odkąd Maddy mnie zostawiła. Widziałem, jak odjeżdżała od Erica, który prawie się popłakał. Było mi go cholernie szkoda.

Wyjechała bez słowa. Nawet nie przyszła się pożegnać. Odeszła ode mnie, tak po prostu. Jakbym był dla niej obcy. Jakbym był nikim.

Mój ojciec jeszcze nie wiedział, że spotykałem się z nią bez jego wiedzy. Chociaż śmiało mogłem stwierdzić, że mogłem mu o tym powiedzieć. W końcu i tak to już nie miało znaczenia.

Zostawiła mnie.

Sam byłem sobie winny. Mogłem jej powiedzieć o Moranie. Gdybym nie był takim idiot, to by nadal chciała ze mną być.

- William.

Pustym wzrokiem spojrzałem na ojca w drzwiach pokoju. Patrzył na mnie z lekkim obrzydzeniem. Dzięki, tato.

- Lana mi powiedziała, że przestałeś pić. - Mruknął surowym tonem. - Jak ty sobie to wyobrażasz? Że przeżyjesz bez picia krwi? Chcesz się zagłodzić?

Nic nie powiedziałem.

- Odpowiedz. - Warknął.

Spojrzałem w bok.

- Przepraszam. - Szepnąłem. Tata jedynie przewrócił oczami.

- Mów, co się dzieje.

- Od kiedy się to obchodzi, co? - Zmarszczyłem brwi, zaczynając się wkurzać jego obecnością. - Nagle zmądrzałeś i przypomniałeś sobie, że masz drugiego syna?

Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

- Słownictwo, gówniarzu.

- W dupie mam słownictwo! - Wstałem z miejsca. - Zostaw mnie, w końcu, w spokoju!

- Jak ty się do mnie odzywasz?!

- Odpowiednio.

W jego oczach pojawił się zawód.

- Mogła cię twoja matka nie urodzić. - Powiedział pod nosem.

Syknąłem, czując ból w klatce piersiowej. Gdy trzasnął drzwiami, wychodząc z mojego pokoju, zacząłem się zachowywać jak dzikie zwierzę.

Zrzucałem wszystko, co miałem na biurku, wszystkie bajki i książki, które dla niej czytałem wyciągałem z półek i zrzucałem na ziemię.

Wziąłem jedną z książek i zacząłem wyrywać z niej wszystkie strony. Każdą po kolei.

Bloody Angel EyesWhere stories live. Discover now