CHAPTER 19.

1.3K 43 2
                                    

Midnight

Siedziała za mną, obejmując mnie obiema rękoma. Pędziłem przez miasto do swojego domu, nie wiedząc nawet, co dokładnie tam się stało. Miała szczęście, że jej przyjaciółka wyczuła, że coś się święci. Gdyby nie jej telefon, bóg jeden wie, co by się tam dzisiaj stało... Serce waliło mi w piersi, bo sam do końca nie wiedziałem, co mam zrobić i jak powinienem się zachować. Zaparkowałem motor na podjeździe i podałem jej dłoń. Złapała ją delikatnie i zsiadła z bestii, a ja zaraz za nią.
— Chodź tu... — mruknąłem i podniosłem ją, wnosząc ją do domu. Wtuliła się we mnie bez słowa. Podejrzewałem, że sama nie wiedziała, co ma powiedzieć i jak się zachować, więc poddawała się bez sprzeciwu mojej woli. Było w tym coś, co kręciło i jednocześnie przerażało. Zaniosłem ją do swojej sypialni i położyłem delikatnie na łóżku. Ukucnąłem przed nią i pogładziłem jej włosy. — Musisz mi powiedzieć, co się tam stało... Zranił cię jakoś fizycznie? potrzebujesz czegoś? — w odpowiedzi pokiwała przecząco głową i skuliła się bardziej. — Ciii... Jestem tu i jesteś bezpieczna. Nikt cię tu nie skrzywdzi, tak...? — po raz kolejny pokiwała głową w odpowiedzi. — Abigail... Mów do mnie, na boga... — mruknąłem nieco podirytowany, że nie chciała się do mnie odzywać. Zerknąłem na zegarek. — Mamy trzy godziny do balu, nie możesz iść tak ubrana...
— Iść? Ja nie mam w czym, pociął mi wszystko... Ja tylko chciałam zobaczyć, jak to jest... Nie miałam złych zamiarów, ja naprawdę nie miałam...
— Ciii... — położyłem dłoń na jej ustach, a ona uniosła na mnie te swoje brązowe oczy. — Nie musisz mi się tłumaczyć ze swoich intencji. Pójdziesz na bal i olśnisz wszystkich... Zaraz wszystko naprawimy Abigail... — podniosłem się i wyciągnąłem telefon. — Muszę zadzwonić w kilka miejsc. Leż tutaj i... Postaraj się za dużo nie myśleć. — powiedziałem spokojnym tonem i wyszedłem z pokoju. Wróciłem tam kilka minut później, przynosząc jej szklankę soku. — Napij się i musisz wstać. Idziemy na papierosa, a potem... Sama zobaczysz. — uśmiechnąłem się do niej, a ona zmusiła się, by odwzajemnić ten gest. Czułem, jak serce mi pękało. Jakim trzeba było być chujem, by tak potraktować kobietę. Złamał ją, w każdym możliwym znaczeniu tego słowa i klnę się na boga, nawet na samego szatana, że ta zemsta będzie najsłodsza na świecie. Nie odpuszczę mu tego łatwo i zadam mu jeszcze większy ból, niż połamane ręce.

Abigail

Powoli podniosłam się z łóżka. Byłam wystraszona, a w głowie miałam mętlik. Nie wiem, jak Emilly to przewidziała i dlaczego zadzwoniła po Midnighta, ale cholera... Należał jej porządny wibrator i butelka szampana za to. Nie chcę nawet myśleć, jak mogłoby się to wszystko skończyć, gdyby nie jego szybka interwencja. Dlaczego ludzie musieli być zawsze najgorszymi potworami? Poczułam przyjemne ciepło, kiedy hrabia złapałv mnie za dłoń. Zeszliśmy na dół i wyszliśmy od strony ogrodu. Usiadł na ławce i pociągnął mnie za sobą, łapiąc za moje biodra. Zmusił mnie bym usiadła mu na kolanach, wsunął papierosa w usta i odpalił go, po czym wsunął między moje drżące wargi. Zaciągnęłam się, a dym z tytoniu wypełnił moje płuca, dając mi jakąś część ulgi. Zabrałam papierosa z jego dłoni i podkuliłam nogi.
— Jestem tutaj, uspokój się... — jego masywna dłoń błądziła po moich plecach, robiąc co mogła, żeby mnie wyciszyć.
— Ja wiem, że nie jestem najpiękniejsza... Nie jestem najmądrzejsza... Ale jestem dobra... — wyszeptałam, a on uśmiechnął się lekko.
— Abigail, od zawsze ci dobrzy, dostają najbardziej po dupie. Ojciec mi zawsze powtarzał, że jak chce się mieć miękkie serce, trzeba mieć twardą dupę. Życie cię kopnęło, ale tylko od ciebie zależy, czy wstaniesz, otrzepiesz się i pójdziesz dalej... Cierpienie przez tak niewartego osobnika, który jest obrazą dla całego rodzaju ludzkiego, jest nic niewarte. Myślisz, że gdybyście zamienili się miejscami, on by płakał? — zapytał, a ja zastanowiłam się. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową. Nie płakałby, pewnie by to olał, albo wyszedł gdzieś z trzaskiem drzwi. — Abi... On cię zdradził, więc nie jest warty łez... Mam na to dowód, nie chcę cię teraz tym dobijać, ale może to ci da coś do myślenia. Płaczesz przez kogoś, kto nie jest tego wart... — wsunął dłoń w moje włosy, a ja przymknęłam oczy, wypuszczając w powietrze kłąb dymu. Sądzę, że moja reakcja dała mu zielone światło, bo zaczął delikatnie drapać mnie po głowie, co zawsze mnie odprężało i relaksowało. — Wiesz, że doprowadzasz mnie na skraj szaleństwa... — wymruczał cicho, jakby mówił mi największy sekret. Uchyliłam powieki, wpatrywał się we mnie. — Jestem w stanie sprawić, że się uśmiechniesz, ale potrzebne mi twoje pozwolenie... — dodał szeptem i pochylił się nade mną. Skinęłam twierdząco głową. Wpił się w moje usta, całując mnie agresywnie. Tak jak wtedy, na oczach tego dupka. Cichy jęk wydarł się z mojego gardła, a endorfiny pobudziły się do życia. Czułam się, jakbym popiła kawę Redbullem. Jego dłoń zacisnęła się na moich włosach, nie pozwalając mi na ucieczkę. Brał, co chciał, a ja poddawałam się temu pragnieniu. Kiedy skończył, nie byłam w stanie się nie uśmiechać. — Zrobię coś jeszcze dla ciebie, ale kiedy przyjdzie pora, spłacisz ten dług, jasne? — pakt z samym diabłem był tak samo kuszący, jak niebezpieczny, ale dzisiaj byłam skłonna zgodzić się bez mrugnięcia okiem.
— Jasne.
— Nie dałaś mi powiedzieć o co chodzi. Akt odwagi, czy desperacji? — zaśmiał się pod nosem.
— To i to. — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Powiesz w końcu, o co chodzi...?
— Nie jestem księciem, ale jakiś zjebany tytuł szlachecki posiadam. Schowam dzisiaj dla ciebie tego gnoja spod ciemnej gwiazdy i będę twoim księciem na balu... Naprawię nieco to, co on zepsuł. Teraz zejdziesz z moich kolan, chociaż cholernie tego nie chcę, bo na górze czeka na ciebie fryzjerka, kosmetyczka i kiecka. Odstrzelisz się, jak milion dolarów, żeby dzisiaj każdy zazdrościł mi partnerki na balu, zgoda? — zapytał, a ja patrzyłam z niedowierzaniem na niego. Nie do końca docierało do mnie, co tu się działo, ale wiedziałam, że spełniał moje małe marzenie. Pomimo całego swojego mroku, drzemały w nim spore pokłady dobra, a ja byłam tą szczęściarą, która mogła to wydobyć z niego. — Abigail, nie gap się tak na mnie... Nie mówię po chińsku... Uciekaj na piętro, bo nie ma czasu. — podniosłam się, a on klepnął mnie w tyłek. — Szybko, szybko, nie ma czasu. — popędził mnie, a ja pobiegłam na piętro.

SZATAN KAZAŁ TAŃCZYĆ || Dark Romance {+18}Où les histoires vivent. Découvrez maintenant