CHAPTER 27.

1.1K 53 34
                                    

Abigail

— Midnight, o czym ty mówisz...? Ja... Ja nie mogę, etyka pracy... — zaczęłam nieco panikować. 
— Skarbie, albo się zamkniesz, albo zmusisz mnie, żebym cię zakneblował. — powiedział tak poważnym tonem, że naprawdę mnie zatkało. Cholerny demon przejmował nad nim kontrolę, jego oczy pociemniały, a na twarzy pojawił się ten szalony i jakże seksowny uśmiech, który przyprawiał o wilgotność pochwy. Byłam uziemiona, zdana na jego łaskę, zmuszona poddać się jego woli. — Jesteś po godzinach pracy... — zerknął na zegarek, żeby upewnić się, czy ma racje. — Więc teraz, jesteś już zwykłą kobietą... Chociaż nazywanie cię zwykłą to grzech, ale wiesz, o co mi chodzi... — podniósł się i zamknął drzwi na klucz. Przełknęłam głośno ślinę i obserwowałam go uważnie. Stanął w nogach łóżka i złapał za stelaż, podciągając się z łatwością i klękając tak, że miał moje stopy między swoimi udami. Patrzyłam na niego bez słowa, a oddech przyspieszył jak szalony. Powoli ściągnął z siebie koszulkę, a ja przełknęłam ślinę. — Zasłużyłaś na nagrodę. — dodał i wbił palce w moje uda. Mimowolnie jęknęłam, nie będąc w stanie zapanować nad tym. Złapał za gumkę od moich leginsów i jednym ruchem zsunął je do kolan. Spojrzał na moją bieliznę, gdzie malowała się mokra plama. Zacisnęłam nogi, czując zawstydzenie, ale on złapał za moje kolana i rozłożył je na boki, dociskając do pościeli. — Czego się wstydzisz? Dla prawdziwego mężczyzny to największy komplement. — powiedział patrząc mi w oczy. Położył dłonie na moich udach i ponownie zacisnął ręce tak mocno, że wydałam z siebie jęk. — Uważaj na ranę... — mruknął ostrzegawczo, kiedy jego usta zaczęły całować moje udo. Robił sobie ścieżkę prowadząca wprost do mojego krocza. — To nie będzie potrzebne... — powiedział, nawijając sobie materiał majtek na swoją dłoń. Szarpnął z impetem, rozrywając materiał. Ten dźwięk pękającego materiału... Oszalałam... Patrzyłam na niego z góry kiedy poślinił swoje dwa palce i uśmiechnął się kącikiem ust. — Powiedz, że tego chcesz... 
— Błagam... — zaczęłam, ale zerwał się nagle uciszając mnie pocałunkiem.
— To mi wystarczy... — znikł między moimi nogami. Wbiłam się w oparcie łóżka plecami, kiedy jego język przesunął pomiędzy moimi wargami. Zatrzymał się na łechtaczce i zassał ją mocno, wciskając we mnie swoje dwa wielkie palce. Klnę się na boga, może nie miałam za wielu partnerów erotycznych, ale nie jeden kutas robił mniejszą robotę, niż on w tej chwili ręką. Wiłam się, jęczałam i stękałam, a on ani myślał przestawać. Przyspieszał ruchy pożerając moją cipkę, a ja zaczynałam się modlić o litość, czując falę przyjemności, która rozlewała się po moim ciele. Uniosłam się, kiedy pierwszy orgazm przeszył moje ciało, a wtedy on wsunął się jeszcze bardziej pode mnie, złapał mnie w pasie i docisnął do siebie tak mocno, że zmusił mnie, bym usiadła na jego twarzy całym swoim ciężarem. Trzymał mnie mocno, żebym mu się nie wyrwała i posuwał mnie swoim językiem. Jęczałam jak szalona, bo czegoś takiego, jeszcze w swoim życiu nie doświadczyłam. Uniósł mnie na chwilę, łapiąc oddech i polizał swoje palce, kierując je w stronę mojego odbytu i zaczął pocierać to miejsce, drażniąc się ze mną jeszcze bardziej. Dyszałam ciężko, czując jak ból mieszał się z rozkoszą, a raczej to drugie przejmowało kontrole nad pierwszym. Po raz kolejny uniósł mnie i poślinił następne dwa palce, wsunął je i zaczął zahaczać nimi o punkt G. Ekstaza, była tym, co czułam. Mój wzrok stawał się nieobecny, a po policzku spływała niekontrolowana łza. Czułam, że dojdę znowu, byłam tak blisko.
— Nie... Midnight... Już nie... — wyjęczałam, chociaż dusza chciała jeszcze. W odpowiedzi tylko przyspieszył. — Kurwa! Midnight!— krzyknęłam na całe gardło, nie kontrolując się, a moja cipa trysnęła obficie. Zostawiając na nim i na pościeli mokrą plamę. Trzęsłam się jak galareta, kiedy czułam jak zlizywał moje soki z dziką satysfakcją. Wysunął się spode mnie i otarł swoją twarz. Uchyliłam usta, by coś powiedzieć, ale on wykorzystał moment i wsunął w moje usta wilgotne usta. 
— Dobra dziewczynka... Tak smakuje miłość do mnie, Abigail... — powiedział, pozwalając mi skosztować samej siebie. Wysunął z moich ust palce i obdarował mnie namiętnym pocałunkiem. — Teraz się uspokój, a jak się uspokoisz to zabiorę cię pod prysznic i pomogę ci się umyć. John zmieni pościel w międzyczasie. — powiedział i położył się za mną, objął mnie w pasie i dociągnął do siebie, zmuszając bym leżała z nim w pozycji na łyżeczki. Delikatnie smyrał opuszkami palców skórę wokół rany, czekając cierpliwie, aż moje roztrzęsione ciało dojdzie do normy i uspokoi się. 
— To było... 
— Ciii... Nie musisz nic teraz mówić, jest okej... — starał się mnie wyciszyć, uspokoić... — Skup się na moim dotyku i oddychaj... — poinstruował mnie. Przysięgam, że musiał mieć anielską samokontrolę, że nie wszedł we mnie. Nikt mnie tak nie nagrodził, czułam się, jakbym dotykała dzisiaj nieba. Rzeczywiście od tej chwili ból z rany, kojarzył mi się tylko z tym cholernym orgazmem. — Nie śpij... — zaśmiał się delikatnie do mojego ucha, a ja już z trudem uchyliłam powieki. — Nie będziesz spać w mokrym. — wysunął telefon z kieszeni i wybrał numer do Johna. — Zmień pościel w szafirowym pokoju. — rozkazał, po czym wstał, odblokował drzwi i wziął mnie na ręce. 
— Mogę iść. — powiedziałam, a on pokiwał twierdząco głową. — Czemu mnie nie postawisz? 
— A czemu miałbym to zrobić? — zapytał mnie i zamknął za nami drzwi do łazienki. Położył na podłodze ręcznik i dopiero postawił mnie na niego. — Nie będzie ci zimno w stopy. — mruknął. Doskonale wiedział, jak obchodzić się z kobietą i musiałam mu to przyznać. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Obserwowałam go z lekkim uśmiechem, jak powoli ściągał ze mnie ubrania, uważając na moją ranę. Po chwili sam stanął przede mną nago i zaprosił gestem pod prysznic. Ruszyłam bez słowa, a on podążał za mną. Oparł moją rękę o ścianę. — Trzymaj tak, żeby nie zamoczyć. — powiedział do mnie i powoli umysł moje ciało, nawet włosy. 
— Skąd ty to wszystko umiesz...? — zapytałam. 
— Pytasz o minetę? — momentalnie poczułam pieczenie na policzkach i ciarki na plecach. 
— Nie, o mycie włosów. 
— Po prostu życie mnie zmusiło, żebym się nauczył. Właśnie dla takich chwil. — powiedział do mnie i kiedy skończył otulił mnie ręcznikiem. Sam się przemył szybko, po czym owinął ręcznik wokół bioder i wyszedł na chwilę. Wrócił z kawałkiem materiału w ręce. Pomógł mi się wytrzeć i osuszyć ranę. — Proszę, twoje trofeum. — uśmiechnął się do mnie kącikiem ust i wsunął mi na głowę swój t-shirt. Pachniał bosko jego perfumami i przyprawiał moje zmysły o szaleństwo. 
— Trofeum? 
— Każda kobieta uwielbia męskie koszulki... Przypomnieć ci o mojej koszuli od Armaniego? — mruknął z uśmiechem, a ja się zawstydziłam.
— To nie tak, jak myślisz... 
— Oczywiście, że wiem, o co w tym chodzi. Zapach, bliskość, możesz sobie bezkarnie wyobrażać, że jestem obok, nawet wtedy, kiedy mnie tam fizycznie nie ma. Ja doskonale wiem, jak funkcjonują kobiety Abi... Jak funkcjonujesz ty... — mruknął, a ja wzięłam głęboki wdech. — Teraz wrócimy do łóżka i prześpisz się. Potrzebujesz porządnie wypocząć. Jutro ciężki dzień... — powiedział do mnie, a ja skinęłam głową. Podniósł mnie i wyniósł z łazienki, łóżko było już przebrane, więc położył mnie w czystej pościeli. — Dobranoc Abi... — wyszeptał i chciał się odsunąć, prawdopodobnie wyjść, ale złapałam go za dłoń. 
— Midnight, nie idź... Proszę... — wyszeptałam, a on wziął głęboki oddech. 
— Dzisiaj, wyjątkowo, tak? — mruknął do mnie i wszedł do łóżka, kładąc się za mną. Wtulił mnie w siebie ponownie, a ja schowałam policzek w jego ramię. Czułam się tak dobrze i tak spokojnie, że oczy same zaczęły mi się kleić. Odpłynęłam spokojnie nawet nie wiedząc kiedy. Zupełnie, jakby ktoś wyłączył mi wszystkie systemy obronne. 

Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Dochodziła 11:00. Zdziwiłam się, że miejsce za mną było puste, ale z drugiej strony wiedziałam, że był rannym ptaszkiem i miał swój harmonogram dnia. Pewnie był już po śniadaniu, treningu i bóg wie czym jeszcze. Zacisnęłam mocno powieki, kiedy przejechałam dłonią między nogami. Nie wiem, jak to było możliwe, ale gdzieś w środku, dalej czułam tę przyjemność. Zabrałam dłoń i spojrzałam na telefon, który zaczął wibrować i skakać po niemal całej szafce. 
— Halo? — odebrałam widząc imię szefa. Czekałam tylko na opierdol i dyscyplinarne zwolnienie z roboty, ale przecież on nie mógł tego wiedzieć, co zdarzyło się tutaj zeszłej nocy. 
— Henderson, lepiej się tutaj zaraz pokaż. 
— Co się stało?
— Do mojego gabinetu, w podskokach! — aż odsunęłam telefon od ucha, kiedy się wydarł. Podniosłam się z łóżka, klnąc jak szewc i zaczęłam się ubierać. Zarzuciłam na siebie bluzę i wsunęłam pierwsze lepsze spodnie. Dzisiaj było mi bez różnicy w czym się tam pojawię, bo dalej obowiązywał mnie home office. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i wyszłam z pokoju, zabierając ze sobą to, co mieliśmy gotowe w sprawie, żeby pokazać temu tłumokowi, że ciężko pracuję. 
— Midnight?! — zawołałam kilka razy, ale chłopak zdawał się rozpłynąć. 
— Panno Henderson. — powiedział, John stając za mną, a ja podskoczyłam. Moje serce chciało opuścić swe ciało, kiedy waliło, jak oszalałe. 
— Błagam, nie zachodź mnie tak od tyłu... 
— Proszę wybaczyć. Panicz Scarborn opuścił Crystal Palace dwie godziny temu. Śniadanie czeka na panią... 
— Stop. — przerwałam mu i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. — Potrzebuję tylko podwózki do biura, dasz radę ty lub ten sympatyczny szofer mnie podrzucić? — zapytałam, a lokaj skinął głową. 
— Proszę poczekać na podjeździe, zaraz podstawię samochód. — uśmiechnęłam się do niego ciepło. 
— Dzięki, ratujesz mi życie. — odpowiedziałam i wyszłam przed pałac, gdzie za chwile podjechał Maybach. Wsiadłam do środka i podałam kierowcy adres, witając się z nim uprzejmie. Nie wiedziałam, czego chciał ode mnie mój szef, bo wyjaśnił mi bardzo dobrze, jakie są warunki mojego zlecenia i że to jest ostateczna szansa, żebym jeszcze zabawiła w firmie. W sumie z całego zespołu, tylko Emilly wiedziała, co się tutaj tak naprawdę dzieje. Nawet szefa przestałam informować, który do tej pory się o nic nie pytał. Miałam wrażenie, że już mnie skreślił i w żaden sposób nie spodziewał się tego, że zrobiliśmy takie postępy. Byłam z siebie dumna i chciałam się już pochwalić postępami, żeby tylko utrzeć mu nosa. Mercedes zatrzymał się pod siedzibą mojej firmy. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do środka z uśmiechem na twarzy. Dzisiaj wszystko było kolorowe i czułam, że mogę wszystko. Zawsze bawiło mnie, jak orgazm sprawiał, że świat wyglądał, jak przez różowe okulary. Udałam się prosto do biura szefa i zapukałam. 
— Proszę. — usłyszałam i weszłam do środka. 
— Chciał mnie szef widzieć... 
— Coś ty mu zrobiła?! — krzyknął na mnie, uderzając pięścią w biurko. Podskoczyłam, zbierając swoje dokumenty, kiedy wypadły mi z dłoni. 
— O czym ty mówisz?! — sama podniosłam ton głosu i spojrzałam na niego zaskoczona, nie miałam pojęcia o czym do mnie mówił. 
— Co zrobiłaś hrabiemu?! — moje serce zaczęło bić szybciej, jednak tym razem ze strachu. 
— Midnightowi? Ja nadal nie rozumiem o co chodzi... — powiedziałam już nieco spokojniejszym tonem. 
— Midnight Scarborn zerwał dzisiaj umowę. — spojrzałam na niego, jakby mi ktoś strzelił w twarz. 
— Co...? — wydusiłam tylko z siebie, czując jak łzy napływały mi do oczu. Nie rozumiałam nic, nie rozumiałam dlaczego... Przecież byliśmy jedną drużyną... — Nie wiedziałam, że taki ma plan, nic mi nie mówił, daj mi chwilę i naprawię to... — powiedziałam i z drżącym sercem wyszłam z biura, nie czekając nawet na jego odpowiedź. 
— Abi... — Emilly wyszła do mnie, ale pokręciłam tylko przecząco głową, wiedząc, że musze się ewakuować stąd, nim wybuchnę niekontrolowanym płaczem. 

SZATAN KAZAŁ TAŃCZYĆ || Dark Romance {+18}Where stories live. Discover now