2

1.1K 82 264
                                    

Alastor nie mógł zniknąć. To zrodziłoby pytania. Teraz nie miał też i wątpliwości, że pytania doprowadziłyby do odpowiedzi.

Chociaż walka z Adamem nie była istotna wyjawienie o niej prawdy tylko zaburzyło jego zaufanie do samego siebie.

Można byłoby uznać podanie tych informacji jako zapłata za pomoc. Każde jego działanie można interpretować wielokrotnie, ale nie: w tym wypadku była tylko jedna okropna wersja: on chciał, by ktoś wiedział. Chciał i dlatego opuścił gardę. Igrał z losem. Stał się nie uważny. Tylko na samego Szatana, dlaczego?!

Czy przez te wszystkie lata stał się masochistą?

Wyszedł  z pokoju jak zawsze w nienagannym stroju - jak na swoje standardy. Nikt nigdy nie rozumiał jego zamiłowania do nierównie wyciętego płaszcza. On był jednak zdania, że dodawał jego postaci charakteru. Właściwie jej postaci. On w życiu nie wymyśliłby czegoś tak pokręconego. Ona była jednak niesamowicie dobrą pisarką. To niepokoiło go najbardziej.

Jadalnia składała się głównie z długiego stołu, który pomieściłby z dwadzieścia osób. Był świadomy, że niedługo może to się zdarzyć - hotel w końcu przyciągnął uwagę grzeszników. To było ciekawe. To jego zasługa. Chociaż jedną rzecz miał pod kontrolą. To on poprowadził Charlie do tego wszystkiego. On dowiedział się o sekrecie Camille Carmine, on przedstawił Charlie, Rosie. To było dobre - dla niego.

Już druga osoba z rodziny, królewskiej miała wobec niego dług. Zbliżał się do celu.

Szkoda tylko, że ostatni spalił sprawę na starcie.

Pierdolony Adam.

– Hej Alastor, jak poranek? – Charlie ustawiała talerze na stole. Jej czerwony garnitur był przykryty białym fartuszkiem.

– Właśnie myślałem o tym jak dobrze radzi sobie hotel. To moja prawdziwa duma – Oh w tym zdaniu było tyle prawdy ile witaminy C w cytrynach - o wiele więcej można było jej znaleźć, chociażby w papryce.

Niestety papryki nie było w menu.

– Moja też – uśmiechnęła się Charlie – Zostaniesz na śniadanie? Tata robi naleśniki.

– Jak typowo – przysunął się do jej twarzy – powiedz mi czy on je cokolwiek co nie zawiera cukru?

Charlie odsunęła się i dopiero po sekundzie wróciła do przygotowywania stołu.

– Alastor wybacz mi, ale myślę, że przyczepiasz się do nieznaczących szczegółów.

Oh Charlie... wychodzisz z roli. Ty się tak do mnie nie odzywasz. Nie będziesz.

Niewiele zajmuje mu złapanie jej za twarz i zmuszenia do spojrzenia mu w oczy.

Przedstawienie nadal trwa. Posyła ten z miłych uśmiechów. Ten, z których posyłała mu matka. 

– To z troski, droga Charlie. Słodycze są niezdrowe.

Taktyczne wyjście. Zakończenie dumnym uśmiechem. Koniec aktu.

Całe zajście było idealne. Nikt nie pomyśli, że mimo wszelkiego zainteresowania hotelem nikt nie dołączył, BO ON na to nie pozwolił. 

Powoli, droga Charlie. 

Nie chcesz, by ryzykowali kolejni ludzie, a on nie chce, by kręcili się tu obcy. Ostatecznie wszystko będzie dobrze. On o to zadba.

Jeżeli tego nie zepsujesz.

Alastor mimo potknięć nie tracił wiarogodności. Zależało od tego zbyt wiele.

Przerzucił mikrofon z ręki do ręki. Był nowy. Wizualnie nie było różnicy, ale on ją czuł.

Trust Me | RadioApple | Hazbin Hotel FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz