6

740 51 305
                                    

Alastor jeszcze się nie obudził, gdy Lucyfer usłyszał jak reszta wróciła do hotelu. Cicho przeklnął na tą informację. Znowu będzie musiał zataić syf za demona - właściwie w tym przypadku, aż nad porządek. Ruszył schodami na dół zostawiając w holu Hathor, która pierwszy raz od dłuższego czasu niczego nie notowała. Brali słowa Alastora na poważnie.

– Jak wam się podobało w schronisku? – zapytał po przywitaniu się z nowo przybyłymi. Nadal myślał czy po prostu nie powiedzieć o tym wszystkim, ale nie mógł - to tylko jeszcze bardziej zamknie Alastora na niego. Nie mógł widząc, że Radio Demon jest po ich stronie i martwi się o Hotel tak samo jak i on. To było, aż surrealistyczne do pomyślenia, ale to właśnie widział i nie potrafił znaleźć powodu, dla którego nie mogło to być prawdą.

– Nawet nie waż się wspominać o tym gównie – odpalił się natychmiastowo Angel – umyłem dzisiaj ponad setkę misek i jestem pewien, że będą mi się śnić tej nocy! A moje dłonie wyglądają jak u rozwódki pracującej na zmywaku! — zademonstrował teatralnie swoje ręce. Wcale nie było z nimi tak źle, ale komu to oceniać.

Lucyfera trochę zdziwił brak humoru Angela. Nie sądził, że mogło być tak źle. Co się w ogóle robi w schronisku oprócz tulenia zwierzątek? Może gościu ściemnia?

Co? Czy on właśnie uwierzył Radio Demonowi, że jakaś hybryda jeźdźca apokalipsy i overlorda pisma - brzmi jak fanfik na wattpadzie - chce coś zrobić jego córce, ale wątpi w to, że schronisko może być szemranym miejscem? Właśnie zachciało mu się uderzyć głową w ścianę.

– A mnie najpierw szczeniak pociągnął na drzewo, a potem uciekł i szukałyśmy go z Charlie po całym lesie. Mam przez to gałęzie we włosach! – do narzekania dołączyła Vaggie i szybko przeszło to na wszystkich. Lucyfer był już pewien, że nigdy nie wkręci składu hotelu w działalność charytatywną. 

No chyba, że rzeczywiście będzie to potrzebne. Czuł się jakby knuł przeciwko nim wszystkim zamiast pomagać. To wcale nie było przyjemne. Naprawdę musiał porozmawiać z Alastorem - szkoda, że rozmowa z nim była jak gadanie do ściany czy innej... gumowej kaczuszki. Ewentualnie do bardzo upartego demona, który rozpaczliwie potrzebuje pomocy, ale sam ogranicza ludzi, którzy chcą mu ją zaoferować. Lucyfer tego nienawidził, Alastor grał mu na emocjach.

– Może pójdziemy to przedyskutować w jadalni? Zrobię nam herbaty? – zaproponował, gdy tylko był w stanie zostać usłyszany przez panujący gwar. Nifty przekrzykiwała ich, że wcale nie było tak źle, bo wysprzątała jakieś sto klatek. Chociaż jedna była nie zawiedziona całą wyprawą.

– Brzmi świetnie – Charlie zadecydowała za wszystkich kompletnie ignorując potrzebę Vaggie do ułożenia włosów czy Angela do chociażby przebrania się z ciuchów ubrudzonych psią karmą. Mężczyzna nie lubił już tak swojej nowej koszulki jak w momencie, gdy ją dostał. Dodatkowo musiał zapłacić za nią więcej, niż była warta. Oto właśnie te organizacje pomocowe w piekle.

 Lucyfer herbatę zaparzył w dużym garnku co zupełnie nie prezentowało się dobrze, ale było przyjemnym, domowym rozwiązaniem, a wszyscy byli zgodni by nie narzekać na chociaż tą jedną rzecz.

– Przysięgam wam, że ten kot, by nas zabił. Nadal jestem w szoku, że nie zrównałem tego miejsca z ziemią, gdy jak uporaliśmy się z jedną stertą i pojawiła się druga! – Angel żywo opowiadał o swoim dniu reszcie gestykulując na przemian dwoma parami rąk, gdy Lucyfer leniwie mieszał herbatę nie będąc pewien ile razy ją posłodził. Nie trudno było zauważyć jego nieobecność myślami. 

Charlie wstała od stołu, a krzesło zaskrzypiało, chociaż nie miała tego na celu.

– Tato? Coś się stało? – zapytała, gdy przesiadła się naprzeciwko niego. Vaggie skomentowała jej odejście tylko skinięciem głowy i wróciła do rozmowy z resztą towarzystwa w międzyczasie wyczekując liście ze swoich długich włosów.

Trust Me | RadioApple | Hazbin Hotel FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz