3

985 82 299
                                    

Lucyfer był lepszy od większości demonów. Wiedział to - był naturalnie silniejszy, nie musiał dbać o swój autorytet, miał dostęp do wszystkich kręgów piekła. Dodatkowo technicznie rzecz biorąc nawet nie był demonem.

I chociaż czuł się lepszy, gdy zostawał sam to poczucie jakoś nikło. Był ekstrawertykiem to oczywiste, ale jednak większość życia spędził w samotności. Prawie - przez większość z dziesięciu tysięcy lat jego istnienia była przy nim Lilith.

Ona rozumiała jego pomysły, bardziej niż on sam. Sam nigdy nie umiał znaleźć złotego środka, by wszystko działało, ale jej rady zawsze się sprawdzały. Gdy odeszła wszystkie jego większe pomysły trafiły do szuflady. W tej całej samotności próbował znaleźć sposób jak sprawić, by znowu czuć się kompletnym, szczęśliwym.

Powstało wiele przedmiotów, które potem kazał wyrzucić swojej sekretarce, albo oddać jakimś sierotą. Ponoć kaczki poprawiały humor, więc stworzył ich całą kolekcję. Przecież w takim świecie jak piekło da się stworzyć magiczną kaczuszkę, która wyleczy jego depresję - jakkolwiek głupio to brzmiało. 

Kaczki jednak zawiodły i chociaż jego córka załatała jedną z dziur w jego sercu on nadal umierał od drugiej nie śpiąc kolejną noc z rzędu od lat, dziwnie przyzwyczajony do obecności w łóżku jego żony.

Siedział przy oświetlonym tylko lampką biurku w swoim pokoju . Kaczki zawiodły, ale to nie znaczy, że inne zwierzę nie da rady. 

Radio leciało cicho zagłuszając jego myśli. Kiedyś jeszcze się fatygował na puszczanie ulubionej muzyki z płyt czy słuchanie podcastów, ale te kończyły się szybko, a on nie zawsze miał siłę na wybieranie czegoś nowego. Transmisja w radiu była jednak nieprzerwana, idealna dla kogoś kto potrzebował bardziej szumu niż treści.

Machnął ręką, a gumowa kaczuszka zamieniła się w wilka. Później w rekina, konia, kraba, jelenia...

No tak, Alastor. Lucyfer nie wiedział co myśleć o jego działaniach. Po ich ostatnim "spotkaniu" przestał widzieć go tylko jako źródło problemów. 

Czy tak właśnie widziano go w Niebie?

Chciał z nim porozmawiać, ale ten pozostał nieuchwytny. Irytowało go to jeszcze bardziej, a trzeba zaznaczyć, że sama osoba Alastora działała mu na nerwy od samego początku.

On jednak zaczął go kryć. Obwieścił w hotelu, że spalenie dokumentacji było tylko przypadkiem, ale Alastor w życiu się do tego nie przyzna, bo postawiłoby to go jako niezdarnego. Trudno było sprzedać tą wersję, więc oczekiwał, chociażby wyjaśnień od Radiowego Demona. Wiedział, że było w tym coś więcej.

Tu wchodziło kolejne zastosowanie radia. Lucyfer odkrył je niedawno, ciekawy czy stacja Alastora była rzeczywiście tak dobra jak o niej mówił. 

Obiektywnie mówiąc: nie była.

Alastor nadawał tylko nocą na dzień zostawiając długie playlisty piosenek wykopanych z lat trzydziestych ubiegłego wieku przeplatane przerwami na reklamy lub krzyki swoich wrogów.

Niezbyt zachęcające. Lucyfer czuł, że zrobiłby to lepiej.

Nocami atmosfera jednak się zmieniała. Alastor nadawał godzinami po prostu rozprawiając na jakieś tematy. Nigdy się nie zacinał, a jego dykcja była idealna. Zdecydowanie był stworzony do tej pracy. Gdyby tylko bardziej się postarał...

Lucyfer zaczął słuchać jego nocnych transmisji nazajutrz po ich "spotkaniu" w jego pokoju. Znaczyło to, że to była już piąta noc przeznaczona na tego dupka.

Proszę nie myśleć, że dostał jakieś obsesji. Bardziej bawił się w tajnego agenta. Śledząc swojego przeciwnika poznasz jego słabsze strony.

Niestety transmisja nie odpowiedziała na żadne z jego pytań oprócz tych, w stylu " co robią Vees po godzinach? ", gdy włamywali się na łącza chcąc zniszczyć transmisję, ale tylko się poniżając.

Trust Me | RadioApple | Hazbin Hotel FFWhere stories live. Discover now