Powrót

217 14 19
                                    


Charles

Testy przedsezonowe. Po trzech miesiącach w końcu czuję się jak w domu.

Od wydarzeń u Maxa minął ponad miesiąc. Po wyjściu z jego mieszkania, szybko wróciłem do siebie, spakowałem walizke, kupiłem bilet na pierwszy lepszy samolot i tak o to spędziłem ostatni miesiąc w Meksyku. Całkiem ciekawe były te spontaniczne wakacje, co prawda połowę pobytu siedziałem zamknięty w hotelu oglądając seriale i grając na konsoli, ale drugą połowę przeznaczyłem na zwiedzanie. Musiałem zmienić numer telefonu, bo Holender nie mógł przestać dzwonić, nie ważne czy to było południe, wieczór czy wcześnie rano, czasami dzwonił o trzeciej w nocy. Nie miałem zamiaru odzywać się do kogokolwiek, miałem się wyciszyć, odprężyć i uspokoić przed rozpoczęciem sezonu.

Wsiadłem do bolidu i wyjechałem z aleji. Nie zrobiłem nawet jednego okrążenia, a już zobaczyłem Versteppena w lusterku, zamiast mnie wyprzedzić to zrównał się ze mną i widać było, że chciał się pościgać. "To są tylko testy" powtarzałem sobie w duchu i przestałem zwracać na niego uwagę. Pierwszy raz siedzę w nowym bolidzie, chcę sprawdzić czy wszystko działa jak należy więc nie będę się ścigał tylko dlatego, że on tak chce.

Przy dojeździe do dwunastego zakrętu, wjechał we mnie i oboje skończyliśmy w bandzie.

- Charles? Jesteś cały? - Usłyszałem w słuchawce głos szefa zespołu.

- Tak. - Odparłem przygaszony, wyjąłem kierownicę i wysiadłem z bolidu.

- Charlie wszystko w porządku? Ja ni...

- Co. ci. odbiło?! - Ruszyłem w stronę Verstappena. - To są testy do cholery, a nie jebany wyścig! Jeśli aż tak nie panujesz nad emocjami to idź może, nie wiem, na boks, albo pobiegać, a nie ciągle wyżywasz sie na mnie!

Widać było, że zaczynał się denerwować. W końcu jednak powiedział.

- Porozmawiajmy proszę. Teraz to ty się zachowujesz jak stuknięty. - Stuknięty. Stuknięty. Stuknięty.
Stuknię... - Naprawdę ci wszystko wytłumaczę, ale proszę porozmawiaj ze mną. - Resztka złości i paniki przerodziła się w zirytowanie i obojętność. Niech on się zdecyduje, czy mnie lubi, czy nie, czy jest miły czy nie.

- Skoro jestem taki stuknięty, to czemu nie dajesz mi spokoju? Już nie przeszkadzają ci moje wymyślone problemy? Tatuś pozwala ci już ze mną rozmawiać co? - Odparłem sarkastycznie, po czym Max chwycił mnie za kołnierz i walnął pieścią w twarz.

Max

- Czy ty jesteś normalny?! Co w ciebie wstąpiło Max?! Max do jasnej cholery! - Złapał mnie za ramiona i potrząsnął. - Wszyscy to widzieli słyszysz! Nagrali to na kamerach z wypadku!

Dotarło do mnie wreszcie co zrobiłem. Uderzyłem Charlesa. Straciłem kontrolę. Uderzyłem Charlesa. Cały świat na to patrzył. Uderzyłem Charlesa.

Nie patrząc na Hornera pobiegłem w stronę Ferrari.

- Gdzie jest Leclerc? - Zapytałem jednego z mechaników.

- U medyków. Zakładają mu opatrunek. - Odpowiedział.

- Co ty robisz Max?! - Podszedł do mnie Carlos. - Co to miało być?! Chciałeś go zabić?!

- Przestań się na mnie drzeć i powiedz co z nim!

- Teraz ci tak nagle zależy co? Gdzie byłeś kiedy Charles potrzebował cię najbardziej? Kiedy potrzebował swojego najlepszego przyjaciela to ciebie nie było, ale kiedy zaczął sobie radzić ty przyszedłeś i wszystko zniszczyłeś!

- A myślisz, że mi było łatwo?! Nie miałem wyboru!

- Dlatego postanowiłeś mnie krzywdzić? - Wszedł Monakijczyk z zabandażowanym nosem i podkrążonymi oczami. - Jeśli teraz stąd nie wyjdziesz to widzimy się w sądzie.

Czy on właśnie powiedział, że mnie pozwie?

- Charlie...

- Masz 5 sekund, żeby stąd wyjść Max.

Próbowałem podejść do szatyna, ale pięciu mechaników stanęło mi na drodze.

- Max! Co ty najlepszego wyprawiasz?! - Christian złapał mnie za ramię i wyciągnął z garażu ferrari.

Wyszarpnąłem mu się i próbowałem tam wrócić gdy powiedział.

- Zostałeś zawieszony. - Zamurowało mnie. - FIA zawiesiło cię na trzy wyścigi.

(...)

Nie pamiętam jak dotarłem do klubu.
Nie pamiętam też ile wypiłem. Przestałem liczyć na czwartym.

- Tu jest. - Nie pamiętam czyj to głos. Ja ogólnie nic nie pamiętam.

Charles

Jest gorzej niż myślałem. On kompletnie odleciał. Gasly i Ocon próbują go stąd zabrać od jakiś 10 minut, a kiedy próbują go wynieść, Max przypomina sobie jak trzeba się bić. Francuzi odprowadzali mnie do apartamentu gdy Daniel napisał czy pomożemy mu znaleźć Maxa. Chciałem to zignorować ale Daniel był nieugięty, w końcu napisał, że nie ma z nim kontaktu od ośmiu godzin i, że zaraz oszaleje jak się nie znajdzie.

Podszedłem do nich. Stanąłem na przeciwko Maxa. Nie zdążyłem się odezwać a ten już się uspokoił.

- Charlie... Przyszedłeś po mnie. Przeprszam, przepaszam, przee.. - Głos zaczął mu się łamać.

- Już Max spokojnie. Chodź. - Wziąłem go pod ramię i razem z Estebanem wyprowadziliśmy go z klubu.

- Weź zadzwoń do Daniela i się spytaj gdzie nasz alkoholik ma apartament. - Powiedziałem do Pierre'a.

- Jeśli chciałeś wejść do mojego mieszszania, to trzea było powiedzieć. Klucze bym si dorobił.

- Chodźcie! - Krzyknął Daniel z samochodu stojącego po drugiej stronie ulicy.

Gdy już podeszliśmy do niego, Max nie chciał mnie puścić.

- Nigdy się tak nie kleił do mnie po pijaku. - Stwierdziłem po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.

- Pojeśsemnąszarl... - On już tak bełkotał, że postanowiłem się poświęcić i pojechać z nimi.

Holender nawet nie pozwolił mi się pożegnać z Gaslym i Oconem. Gdy tylko Daniel otworzył drzwi, ten wciągnął mnie ze sobą tak, że leżałem na nim, a on sam przytulał się do mnie jak do misia.

- Daniel.. pomóż on mnie zaraz udusi.

Australijczyk z rozbawieniem pomógł mi usiąść. Teraz siedziałem a mistrz świata jak tylko zauważył, że mnie nie przytula, znów się do mnie przykleił.

(...)

Gdy już dotarliśmy do jego apartamentu, Daniel powiedział, że musi szybko jechać do Red Bulla. Max zasnął więc położyłem go do łóżka, a sam zrobiłem sobie jedzenie bo nic jeszcze nie jadłem. Równie dobrze mógł bym pójść teraz do siebie, ale Max jest tak pijany, że jak tylko wstanie to pomyli okno z drzwiami. Kiedyś tak zrobił i wypadł z trzeciego piętra. Wolę nie ryzykować.

Siedziałem tak przy blacie kuchennym i usłyszałem Maxa w sypialni. Jakby coś mu się śniło.

- Przepraszam... Tato przepraszam...
Nie rób tego... - Koszmar o jego ojcu. Poprostu świetnie.

Kucnąłem przy nim, złapałem za ręce i uspokajałem, aż w końcu zasnął.

Wróciłem do kuchni, dojadłem to co sobie wcześniej zrobiłem, nalałem wody do szklanki, znalazłem jakieś przeciwbólowe i zaniosłem Verstappenowi do sypialni.

Co się takiego stało, że doprowadził się do takiego stanu? Gdyby chodziło tylko o mnie to by mnie nadchodził i szukał okazji by sie spotkać, a teraz?
Wyglądał jakby stracił sens w życiu.

Czemu on dalej nie jest mi obojętny?


______________________

Mam nadzieję, że mnie za to koleżanko nie zabijesz hshsh

Our future  / LestappenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz