Część 28

69 5 0
                                    

Layara obudziła się na podłodze. Otworzyła ledwo oczy, a za chwilę zaczęła wypluwać wodę, która uczestniczyła przez chwilę w jej płucach. Ledwo wstając, rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym było ciemno, był tylko lekko oświetlony pochodniami.

-Ja...żyję?-Wydukała.-Hutao?!-Zobaczyła swojego kolegę, który w nie wiadomy sposób odnalazł się w tym samym pomieszczeniu. Dokładnie pamiętała, że topiła się razem z Soutą. Dlatego zdziwiło ją to, że nie ma blondyna przy niej.-Od razu do niego podbiegła.-Ma puls.-Odetchnęła z ulgą.

"Jednak jest nieprzytomny"

Pomyślała, patrząc się na czarnowłosego. Zaczęła klepać go w policzek, chcąc go ocucić.

-Layara?! Ty żyjesz!-Usłyszała krzyk zza pleców. Od razu się odwróciła, dokładnie znając ten głos. Był to Kangou. Po chwili już poczuła uścisk. -Tak się martwiłem!-Dodał z uśmiechem.

-Souta! Ja także!-Odkrzyknęła, odwzajemniając uścisk. -Próbowałeś stąd wyjść?-Zapytała.

-Tak, na różne sposoby.-Odpowiedział.-Zamknięte na amen.-Dodał, podchodząc do wielkich drzwi.-Wygląda na to, że są w jakiś sposób zapieczętowana.-Domyślił się, widząc przyklejoną na środku notkę ze znakami pieczętującymi.-A jak z Hutao?-Zapytał się.

-Żyje.-Odpowiedziała krótko.-Jednak jest on nieprzytomny.-Odpowiedziała smutniej. Jednak po chwili można było usłyszeć kaszlenie. Jak można było się domyślić był to Yuki.-Hutao?! Nareszcie!-Krzyknęła, przytulając swojego towarzysza.

-Layara? To ty?-Zapytał, jakby nie dowierzając.

-Oczywiście, że ja! Tak się martwiliśmy!-Odpowiedziała Uchiha.

-Gdzie jesteśmy?-Zapytał, rozglądając się po miejscu.

-Problem w tym, że nie mamy pojęcia.-Wtrącił się fioletowooki.-Możemy się domyślać, że to jakaś piwnica, sądząc oczywiście po umeblowaniu.-Odpowiedział.

-A gdzie Kankurou-sensei?-Zapytał się.

-Nie wiemy...-Odpowiedziała czerwonowłosa zamartwiona.-Mam nadzieje, że nic mu nie jest.-Odpowiedziała.

Cała trójka usłyszała, jak ktoś wchodzi. Była to grupka mężczyzn, nie wyglądali oni za przyjaźnie.

-Obudziliście się?-Powiedział najwyższy ze wszystkich.

-Czego od nas chcecie?-Zapytała się czarnooka, dotykając swoją ręką Kabury na wszelki wypadek. Ten tylko podszedł do dziewczyny, po czym złapał ją za podbródek.

-Odsuń się od niej!-Krzyknął fioletowooki łącząc dłonie w pieczęci.

-Słyszałem o was.-Odpowiedział.-Szczególnie o tej tutaj.-Dodał, uśmiechając się zadziornie w stronę czarnookiej.-Jesteś córką Kazekage, prawda?-Zapytał, dokładnie znając odpowiedź.

-Gdzie Kankurou-sensei?! Co z nim zrobiliście?!-Krzyknął coraz bardziej wkurzony Hutao.

-Kankurou...? Ach! Ten z malunkami na twarzy? Zostawiliśmy go na wodzie. Za pewnie już nie żyje.-Odpowiedział.-Wracając, jesteście ważni dla Kazekage. -Powiedział.

-Co masz na myśli?-Zapytał się niebieskooki zestresowany w głębi duszy.

-Doskonale wiecie, co to znaczy.-Odpowiedział.-Okup.-Dodał brązowooki.-Niedługo będziemy w naszej siedzibie. Przygotujcie ich!-Rozkazał reszcie grupy, po czym zaczął wychodzić.-Ah... Dziewczynko, masz zapewne bardzo istotne informacje. Ty pójdziesz z nami.-Powiedział. Jego kolega wziął czerwonowłosą, tym samym odseparowując ją od swoich towarzyszy.

CURSED UCHIHA -| BORUTO: NARUTO NEXT GENERATIONS|Where stories live. Discover now