Rozdział 7

203 18 23
                                    

Odkąd Lupin poznał Syriusza jego życie stało się inne. Chodzenie do pracy ładnie ubranym nabrało sensu. A zatrudnienie nowych pracowników sprawiło, że miał więcej czasu. Tak więc uprzejmie żegnając się z zaczynającym pracę Xeno szybko przejechał autem do mieszkania by wyszykować się do wyjścia.

No właśnie, wyjście. Remus nie pamiętał kiedy ostatnio wyszedł gdzieś z domu w celach towarzyskich, ale James strasznie spamował mu wiadomościami z prośbą o pójście z nim na koncert zespołu, w którym grał Syriusz.

Proszę Luniaczku zgódź się (ಥ⁠╭⁠╮⁠ಥ) jak mam dać kwiaty Regulusowi jak Łapa będzie się gapił (ಥ⁠╭⁠╮⁠ಥ) on mnie zagryzie.

Nie robił tego dla samego siebie, czy nawet dla Jamesa lub Syriusza, a dla miłości tych dwóch zakochanych, bojących się Łapy duszyczek.

Dodatkowo miał wrażenie, że znajomi Syriusza zrobili sobie z niego przyjaciela, bo mnóstwo osób, które Black ma w znajomych nagle podawało też go. Należał do jakiegoś czatu grupowego pod pseudonimem “Lunatyk”, a gdy go opuścił został z powrotem dodany. I jakiś “Bartemiusz Crouch Jr.” wysłał mu wtedy dziwną wiadomość:

Hej, spoko też kiedyś nie ogarniałem messka, jak chcesz wyjść z czatu klikasz strzałkę, a nie “opuść grupę”. Pozdrawiam Barty.

To wszystko było co najmniej dziwne. Starał się w tym zostawać raczej niewidocznym, co było trudne. Teraz jednak wyciągnął z szafy ubrania, które już dawno nie widziały światła dziennego. Gdzieś pod swetrami leżała czarna kurtka motocyklowa. Kiedyś jeździł. Sam nie wiedział czy na pewno powinien się wystroić. Ale wychodził z domu tak rzadko, że postanowił nawet zakryć korektorem największe blizny na twarzy.

Gotowy i ponad dziesięć minut przed czasem czekał na Jamesa. Oczywiście musiał mieć ze sobą torbę i kilka różnych tabliczek czekolady w niej. Kawałek dalej zobaczył małą kwiaciarnie. Zdecydował się być solidarny z Potterem i poszedł po czerwoną różę dla starszego Blacka.

Wychodząc od razu w oczy rzucił mu się chłopak o ciemniejszej karnacji w okularach i z ogromną tabliczką z napisem “to mnie szukasz Luniaczku” nad głową. Remus był załamany. W ogóle nie rozumiał skąd im się wziął ten Lunatyk

— Hej. Remus Lupin. — powiedział gdy podszedł do niego i podał mu dłoń.

— Siema Lunio, James Potter, czytaj Rogacz. — chłopak zaśmiał się. — Widzę nie tylko ja przychodzę z darami.

— Solidaryzuję się z tobą, doceń.

— Oh doceniam! Chodź idziemy.

Weszli do środka oczywiście po ukazaniu biletów. Rogacz podszedł do baru, a Lupin nie wiedząc co powinien zrobić ruszył za nim.

— Witaj Glizdognie. — odezwał się do barmana.

Po tym Remus był już pewny, że to jakaś sekta.

— Witaj Rogaczu, widzę masz towarzystwo.

— A owszem. Zabrałem naszą nową zdobycz, Lunatyka.

— Miło mi poznać, Peter Pettigrew. Chodziłem z tymi debilami do liceum. — chłopak uśmiechnął się miło.

— Dobra Pete, przechowasz nam kwiaty? — spytał okularnik.

— Pewnie. Potem was wpuszczę do nich po koncercie.

— Dzięki stary. Chodź Remmy.

Remus czuł się dziwnie. Odstawał od wszystkich, a to miejsce było sprzeczne z nim. Jednak stanął pod sceną tak jak Potter. Ludzi na szczęście nie było wiele. I miał wrażenie, że głównie znajomi i stali bywalcy tego baru przychodzili na koncerty początkujących zespołów.

Tam gdzie kawa i książki ★ wolfstar Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz