5

96 16 3
                                    

Nieznośne promienie słoneczne padały na jej twarz, przez co obudziła się. Zapomniała zasłonić w nocy okna, jednakże wtedy jedyne o czym marzyła to sen. Cicho zaklnęła, gdy zobaczyła, że zegar wskazywał godzinę czternastą. Nienawidziła tracić dnia, a taka godzina to już hańba. Tym bardziej zirytowała się, gdy mieszkanie wypełnił drażniący dźwięk telefonu.
Podniosła się niechętnie z łóżka, mijając lustro. Nawet nie przypominała sobie, że rozbierała się przed snem. Zarzuciła na siebie satynowy szlafrok i odgarniając swoje włosy, odebrała.

- Ding dong, ding dong, któż mnie obudził znów -  usłyszała tą znaną jej przyśpiewkę oraz głos, za którym nie wiedziała, że aż tak tęskniła.

- Matko, Dinah! - powiedziała wzruszona głosem przyjaciółki.

- Ej, ale matki nie wołaj - zaśmiała się, a Lauren przewróciła oczami. Miała nadzieję, że chociaż te głupie i żenujące żarciki opuszczą blondynkę, kiedy wydorośleje. Myliła się.

- Strasznie straciłam rachubę czasu. Jak tam? - ciemnowłosa spytała zaciekawiona życiem dziewczyny. Dinah wyjechała daleko z rodzinnego miasta, aby spełniać swoje kucharskie umiejętności. Razem z Lauren, gdy były jeszcze dziećmi, gotowały razem różne potrawy w domu Dinah, bo jej mamę strasznie rozczulał ich widok. Jednakże czas pokazał, że jedna gotowanie traktowała jako przyjemność, a druga jako pracę. Dlatego blondynka wyjechała z Miami, a później zrobiła też to Lauren. W taki sposób rozdzieliły się setkami kilometrów. Dopiero rok temu udało im się spotkać jeden raz, gdy obie dostały urlop w tym samym czasie.

- Wiesz co, mam gdzieś tę robotę tutaj. Jestem w końcu w stanie przyznać, że mam dość mojego szefa i mam na tyle duże umiejętności, żeby poszukać sobie o wiele lepszej posady! Dlatego dziś mówię stop mężczyznom i głupiemu patriarchatowi. Wyjeżdżam stąd, Lauren, i jadę do Ciebie. Chcę znaleźć pracę w Los Angeles. Chcę gotować dla tych pieprzonych gwiazd na Hollywood, a potem iść na plażę - mówiła, a Jauregui wstała z emocji, nie wiedząc jak przekazać jej tak duże szczęście i radość przez małą słuchawkę telefonu. Mimo wszystko potrzebowała jej tu. Nie to że gardziła towarzystwem Coraline, zresztą ona i Dinah idealnie by się dogadały. Po prostu są ludzie, przy których można być nawet w ciszy i jest komfortowo. Taka była Dinah.

- Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa! - pisnęła, wymachując rękami.

- Dinah powraca! - śmiała się.

- A co z Ally? Ona też wraca z Tobą?-  powiedziała z nadzieją w głosie. Ally całe życie była dla nich jak starsza siostra. Poznały ją przypadkiem, gdy raz próbowały oszukać jednego sprzedawcę, dziewczyna z tyłu pouczyła je, mówiąc że tak nie wolno. Od tamtej pory widziały się częściej, aż w końcu trafiły do tej samej szkoły i stały się niezniszczalnym trio. Dopóki wszystkich nie dogoniła dorosłość, która rozbiła ich na różne strony świata. Lauren była bardzo osamotniona z początku. Jednak z czasem nauczyła się radzić sobie samej i odkryła prawdziwą siebie. Doszło do niej, że nie musi udawać, że wszystko ją ekscytuje albo że z chęcią poznaje nowych ludzi. Nigdy nie cierpiała zioła i narkotyków, a często zmuszała się do uśmiechu, gdy ktoś wciskał jej to na imprezach. Dinah często ją wyciągała na takie wydarzenia, ale pewnego razu pokłóciły się tak bardzo, aż do blondynki dotarło, że Lauren woli cichą muzykę i mniej ludzi. Poznawały siebie nawzajem. Teraz, gdy Jauregui usamodzielniła się, nie dawała się zmuszać do rzeczy, których nie chce. Potrafiła odmówić albo zmierzyć wzrokiem, gdy coś jej nie odpowiadało. Stała się niezależną kobietą i kochała swoje życie za to.

- Niestety Jauregui, masz tylko mnie - powiedziała ciszej.

- Rozumiem... a kontaktowała się z Tobą? - usiadła na skraju kanapy.

Dream A Little Dream Of MeUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum