8

95 15 4
                                    

Przez ostatnie tygodnie wydawać by się mogło, że wszyscy chodzili szczęśliwi i zadowoleni. Reżyser nigdy nie był tak dumny ze sprawności pracy swoich aktorów, a przede wszystkim Camili. Peter cieszył się stoma tysiącami w swojej kieszeni, jednakże nikomu się nie chwalił. Cabello nie schodził uśmiech z twarzy, gdy obok niej była zielonooka brunetka, a płynący czas do ich następnego spotkania stawał się coraz bardziej ekscytujący. Lauren sypiała lepiej, a Dinah zdziwiona była tak częstym wychodzeniem przyjaciółki z mieszkania.

Jednakże spotkania obu pań nadal były sekretem. Nie przeszkadzało im to, znalazły komfort w cichych miejscach, domu Camili czy polanach. Ciężko było im udawać, że się nie znają, gdy Jauregui musiała zdobyć jej uwagę pośród wielu dziennikarzy.  Dziewczyna stała się dla Cabello jedynym kwiatem na świecie, tak cennym i wyjątkowym, chciała ją chronić  aby nikt jej nie zdeptał, bądź wyrwał. Nie przyznawała się, jak ważna stała się dla niej dziewczyna, bo miała problem z nazywaniem swoich uczuć i emocji. Starała się traktować ją jak zwykłą koleżankę, ale gdy przez całe życie od nikogo nie dostała tyle uwagi, co od niej, to z dnia na dzień coraz bardziej chciała być dla niej jedyna. Pochłaniała informacje na jej temat, słuchała ją, a przy tym odwracała role, które przybierały w życiu pełnym aparatów, ludzi i mikrofonów. Tym razem ona była dziennikarką.
Może ciężko jest to zrozumieć, ale Camila nigdy nie doświadczyła prawdziwego zainteresowania jej osobą. Gdy więc spotkała Lauren, która była tak wpatrzona w jej oczy, gdy mówiła głupoty, bądź przepraszała za drobnostki, jej serce po kawałku roztapiało się.

Była godzina dwudziesta druga, a kobiety nadal zawzięcie prowadziły rozmowę przez telefon, co stało się dla nich małą rutyną. Camila leżała na pogniecionej pościeli, w białym satynowym szlafroku i roztrzepanych włosach. Za to Lauren przy uchylonym oknie, siedziała w koszulce na ramiączkach i bieliźnie. Uśmiechały się pod nosem, nie myśląc o zmartwieniach.

- Co uważasz o... - zaczęła Lauren, wpatrując się w gwiazdy, które rozświetlały granatowo-czarne niebo.

- O nie! Znowu chcesz zadawać mi jakieś filozoficzne i trudne pytania, gdy powinnam już spać - śmiała się do słuchawki, odwracając się na drugi bok.

- Nieprawda. No... może trochę, ale to pytanie nie będzie jakieś skomplikowane - przewróciła oczami, a Camila włączyła swoją lampkę, bo dotychczas jej pokój oświetlało tylko światło księżyca, przedzierające się przez szparę między jej zasłonami.

- Słucham cię, Lauren.

- Co uważasz o tym, że gwiazdy wyglądają dzisiaj jak rozpryśnięta, roztopiona, biała czekolada? - spytała, a starsza westchnęła.

- Zmuszasz mnie w tym momencie do wstania z mojego ciepłego łóżka - odparła, mamrocząc i tuląc się do poduszki. Gdy nie uzyskała odpowiedzi, zrozumiała, że musi to zrobić i powoli chwyciła telefon ze słuchawką do ręki. Podeszła do okna i lekko odsłoniła zasłonę, a Lauren wyobrażała sobie, jak te wszystkie gwiazdy mieszczą się w jej tęczówkach. Jak ślicznie odbijają się w jej czerni.

- I jak? - spytała - teraz patrzymy na te same gwiazdy - powiedziała zupełnie spokojnie, biorąc łyk wody, aby jej gardło nie zaschło. Camila za to nie spodziewała się, że może mieć na twarzy naturalne rumieńce, a nie tylko domalowane na potrzeby filmu. Dotknęła swojej twarzy, czując tym samym jej ciepło.

- Są najpiękniejsze. Masz rację, wyglądają jak biała czekolada. Może nawet są podobne do koloru twojej skóry - powiedziała prawie szeptem i przeszedł ją przyjemny dreszcz.

- Dziękuję - uśmiechnęła się szczerze, drapiąc się po skroni - było warto wyjść z łóżka? - dogryzała dziewczynie, która nie za bardzo odbierała to jako dokuczanie.

Dream A Little Dream Of MeWhere stories live. Discover now