10

104 13 3
                                    

Można by powiedzieć, że Lauren czuła się przy Camili jak małe dziecko. Nie przejmowała się następnym dniem, pracą, wczesnym wstawaniem albo przedłużającym się urlopem, który nie oznaczał odpoczynku. Jakby znów mogła beztrosko podejmować niezbyt ciężkie decyzje, a dniami wypełniać swoje płuca świeżym, nie miastowym powietrzem.

- Lauren? - uwielbiała, jak jej imię wybrzmiewało w ustach dziewczyny. Leniwie skierowała wzrok na nią, leżąc na łóżku w sypialni. Pierwszy raz ją wpuściła do góry i szczególnie podobało jej się tutaj. Ściany były wypełnione sztuką oraz pokaźnym zegarem, którego tykanie wypełniało pomieszczenie. Mimo tego, że górowała w nim biel, nie czuła się przytłoczona, a rośliny porozstawiane po podłodze dodawały otuchy.

- Tak? - spytała zachrypniętym głosem i pozwoliła sobie zbadać jej skórę, która zawsze wydawała jej się być za idealna. Teraz nie było tego widać, jednak kiedyś miała problemy z cerą, a Camila wyglądała, jakby nigdy nie widziała u siebie pryszcza. Przegryzła powoli wargę i wróciła wzrokiem do oczu.

- Czemu już nie przychodzisz do mojej pracy? Tęsknię za widokiem ciebie, codziennie, przed garderobą - odparła, a Jauregui powstrzymała się od dramatycznego westchnięcia. Nie chciała poruszać tego tematu. Wolała, żeby było tak, jak teraz, zapomnieć o wszystkim i iść dalej. Jednak czy dobre jest zostawianie emocji za sobą, tym bardziej tych niewyjaśnionych?

- Wiesz po prostu...

- Odstawili cię? - podniosła się na łokciu i spojrzała na nią spanikowana - zwolnili? To przeze mnie... -  była rzeczywiście zmartwiona i przejęta mimo tego, że Lauren nie zdążyła pisnąć słowa na ten temat. Obie podniosły się do siadu.

- Camila. Spokojnie, proszę - powiedziała, dokładnie ją obserwując - nic się nie stało, jestem po prostu na... urlopie - wypuściła głośno powietrze wraz z ostatnim słowem, na co skrzywiła się Cabello.

- Nikt tak nie reaguje na urlop. Co się stało? - nie dawała za wygraną, a kobiecie podskoczyło serce do gardła, gdy uświadomiła sobie, że naprawdę będą musiały porozmawiać.

- Szef mnie wysłał na urlop - wzruszyła lekko ramionami, prawie niezauważalnie.

- Jak to? To znaczy, w nagrodę czy...

- Camila - przerwała jej - moje emocje wzięły górę na tym wywiadzie. Ja po prostu nie mogłam słuchać, jak patrzysz i mówisz do tych mężczyzn - prawie że wypluła te słowa, zaciskając pięści. Ciężko jej było poruszyć ten temat, gdy sama nie wiedziała czemu dokładnie tak się wtedy poczuła, bądź sama nie chciała się dowiedzieć. Cabello siedziała znieruchomiała, wlepiona w dziewczynę, jakby ją zahipnotyzowała. Jej usta lekko rozchyliły się, a serce uderzało głośniej o jej żebra, jakby chciało się wydostać.

- Jesteś dla nich nikim, Camila. Jesteś przedmiotem, zabawką, kobietą z dużymi piersiami i dupą. Czemu tego nie widzisz? Czemu się im tak dajesz - bombardowała ją pytaniami i oskarżeniami, nie wiedząc, jak bardzo trafiła w Camilę. Jak jej słowa, niczym igła, wbiła jej się pod skórę, krążąc po jej ciele, tym samym przekuwając wszystkie wnętrzności. Lauren wplotła swoje dłonie we włosy i zaplątała je w niedbałego koka, po czym złapała się za poliki. Bała się na nią spojrzeć. Miała wrażenie jakby tykanie zegara było coraz głośniejsze, jak kroki kogoś obcego.

- Ja... - spuściła głowę, nie chcąc płakać przy kobiecie. Czuła się brudna, obrzucona błotem, ale nie przez Lauren. Przez to, jak dała się wciągnąć karierze i wykreowanej przez nią Camili Cabello, którą każdy znał - ciężko jest sprzeciwić się mężczyźnie, gdy całe życie uczono mnie być uległą - stwierdziła cicho, ale wystarczająco, aby do Jauregui trafiło to zdanie jak strzała.

Dream A Little Dream Of MeWhere stories live. Discover now