Rozdział 5

76 12 15
                                    

Sonic's pov

Przebudziłem się z ogromnym bólem nogi jak i brzucha. Powoli otworzyłem oczy, a następnie rozejrzałem się dookoła. Zdałem sobie sprawę że nie jestem w swoim pokoju..
Ale jakim cudem..
Słoneczne światło padało z okna odbijając się na podłodze i części rogu czyjegoś łóżka.
Podniosłem się do siadu, a następnie mocno chwyciłem się za głowę.
- Ugh, moja głowa.. - Syknąłem do samego siebie nie znosząc bólu.
Gdy odkryłem się kołdrą, zauważyłem że moja noga jak i brzuch są w bandażach.
Najwidoczniej ktoś musiał się mną zaopiekować podczas wczorajszej walki..
Ale kto?..
Powoli wstałem z łóżka, mając zranioną nogę ciągle lekko nad ziemią. Powolnym ale zdecydowanym krokiem udałem się pod same drzwi. Nastawiłem ucho i nasłuchiwałem przez chwile.
Spojrzałem na klamkę niezdecydowany. Przełknąłem głośno ślinę, po czym chwyciłem za klamkę i lekko je pociągnąłem otwierając drzwi. Wychyliłem delikatnie głowę zza drzwi i rozejrzałem się po korytarzu. Podparłem się ręką o ścianę i zacząłem iść przed siebie.

W końcu, dotarłem do czyjegoś salonu. Rozejrzałem się dookoła siebie, a moje uszy lekko opadły.
- Halo?.. Czy ktoś tutaj jest? - Powiedziałem głośniej czując jak własny głos zaczyna mi się łamać.
Nagle poczułem dotyk po ramieniu jakiejś dłoni za moimi plecami.
- Hej.. - Wypowiedział tajemniczy głos, a ja gwałtownie się odwróciłem już chcąc zaatakować, ale.. Powstrzymałem się.
Przede mną stał wysoki biały jeż, który był bardzo podobny do Silvera, jednakże miał srebrne pierścienie i inne rękawice. Jego kolce były ułożone w górę, futerko było dosyć krótsze, a oczy miał koloru niebieskiego.
Przerażony zrobiłem krok do tyłu, będąc gotów do walki.
- Kim ty jesteś?! Gdzie ja jestem?! - Krzyknąłem w jego stronę, zaciskając pięść.
Sam zrobił krok do tyłu wystawiając ręcę lekko w górę.
- Spokojnie! Nie jestem wrogiem! - Powiedział spokojnie nieznajomy. - Jesteś u mnie w domu.. Przybyłem Ci tylko z pomocą - Dodał, na co mnie zamurowało.
Staliśmy tak w ciszy przez krótką chwilę, aż wreszcie udało mi się odezwać.
- Z pomocą? Typie! Nie znam cię! Nie wiem co planujesz, ale wystarczy mi że mam Eggmana na głowie. - Powiedziałem ze złością.
- Sonic, spokojnie.. Nie bój się.. - Zrobił ryzykowny krok w przód, na co ja znów w tył.
- Coś ty powiedział? Skąd znasz moje imię! - Warknąłem, nie zauważając ogromnego stołu za sobą, przez co potknąłem się i gdy miałem się wywrócić, nieznajomy zdążył złapać mnie za nadgarstek.
Spojrzałem na niego, a potem na jego rękę.
- Widzisz? Nie mam zamiaru cię skrzywdzić.. - Powiedział unosząc mnie lekko i odrywając swoją rękę z mojego nadgarstka.
- Ale.. Skąd znasz moje imię.. - Zapytałem ponownie uspokajając się.
Ten tylko spojrzał w bok i przełknął głośno ślinę.
- Jestem z przyszłości, mam na imię Azzel. - Odparł, znów na mnie spoglądając.
Moje oczy się momentalnie rozszerzyły, a usta lekko się otworzyły.
- Z przyszłości?.. Ale.. Co ty tu robisz? - Zapytałem lekko podenerwowany.
- Waszemu wszechświatu grozi niebezpieczeństwo... - Rzeknął i umilkł przez chwilę. - więcej nie mogę powiedzieć... Zepsuło by to całą przyszłość..- dodał, lekko drapiąc się po karku.
Moja twarz zbladła, a mi zrobiło się słabo.
- Co?? Ale jak.. Eggman zwycięży!? - wyjąkałem.
- Nie, nie.. Nie Eggman.. - Odparł. - Przepraszam nie mogę powiedzieć, nie możesz wiedzieć.. Dowiesz się w swoim czasie.. - Powiedział opuszczając głowę.
Przez chwilę się zastanawiałem, ale wreszcie kiwnąłem głową, informując że rozumiem sytuację.
- Czy z moimi przyjaciółmi.. Wszystko w porządku?.. - Zapytałem.
Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Tak, z twoimi przyjaciółmi jest dobrze, wygrali wczorajszą walkę z Eggmanem. - Powiedział, szerzej uśmiechając się.
- Uf.. - Odetchnąłem z ulgą, kładąc rękę na klatce piersiowej. - A czy oni wiedzą że tutaj jestem? -
Ten kiwnął głową.
- Tak, znaczy.. Z twojej paczki zna mnie tylko Silver.. - Rzeknął. - Silver to mój brat - Zachichotał nerwowo.
Moje uszy uniosły się gwałtownie ku górze ze zaskoczenia.
- Poważnie?! To Silver ma brata! - Uśmiechnąłem się nadal zszokowany sprawą.
- No heh, jak widać.. Podobieństwo - Powiedział.
- Widać, widać podobieństwo hah! - Lekko stuknąłem go ramieniem, chichocząc.
Po chwili, przestałem chichotać i spojrzałem na podłogę.
Po chwili Azzel wstał z kanapy i lekko otrzepał swoje kolana.
- A jak tam się czujesz? Lepiej? - Zapytał.
- No o wiele lepiej.. Z brzuchem jest w porządku już, ale jeszcze z nogą mam problemy.. - Rzeknąłem.
- Może przynieść Ci coś? Do jedzenia? Do picia? - Zapytał.
- Hm.. Jakbyś mógł to jakąś herbatę.. - Uśmiechnąłem się w jego stronę, na co odwzajemnił uśmiech i udał się do kuchni.

Siedziałem w ciszy w salonie i czekałem aż Azzel zrobi dla mnie ciepłą herbatę. Nuciłem sobie coś pod nosem układając się wygodniej na kanapie, ostatecznie przewróciłem się na bok kładąc się na kanapie.
Przez to że nadal byłem zmęczony, zamknąłem oczy i zasnąłem...

Memories - | Sonadow |Where stories live. Discover now