❖ 3 cz. 4 ❖

788 87 45
                                    

Dlaczego mężni rycerze, wykwalifikowani tropiciele i myśliwi, a nawet chłopi posiadający odrobinę szczęścia do tej pory nie dali rady odnaleźć smoczej pieczary? Może dlatego, że nie zapuszczali się w głębię lasu w obawie, że już nigdy z niej nie powrócą? A jeśli wynikało to z tego, że spotykali bestię w okolicach obrzeży? Czy winnym tego była zdolność kamuflażu potwora, który doskonale zacierał po sobie ślady?

Odpowiedź była prostsza, niż mogłoby się wydawać, a Shirumi właśnie ją poznał. Zapewne nikt nie zakładał, że smocza jama, nawet jeśli nie znajduje się wśród gęstwiny drzew, a gdzieś na stromych wzniesieniach, ma tak małe wejście. Szczelina w rzeczy samej mogła na spokojnie pomieścić człowieka, ale ogromna maszkara nie dałaby rady się przez nią przecisnąć. Shirumi musiał to oddać nowemu znajomemu — potrafił być sprytny i zadbać o własne bezpieczeństwo. Prawdopodobnie tylko książę zdawał sobie sprawę z tego, że smok miał zdolność do przemiany w człowieka, a także gdzie mieści się jego jaskinia. Zastanawiał się tylko, czy bestia na tyle mu ufała, że założyła, iż z nikim nie podzieli się tą wiedzą, czy też planowała mimo wszystko go pożreć.

Książę niemal wyzionął ducha, gdy mężczyzna kolejny raz przemienił się w smoka, a na domiar złego chwycił go szponami i poleciał wprost na ostre szczyty. Chłopak myślał, że zostanie zrzucony z ogromnej wysokości i nabije się na któryś z wierzchołków, a jego truchło przez kilka następnych dni będą dziobać ptaki. Żałował, że tak lekceważąco podszedł do sprawy chłopa, który spadł z drzewa i się zabił. Przepraszał go w myślach za to, że sądził, iż smoki nie zabawiają się ofiarami przed śmiercią.

Pierwszy i zdecydowanie najgorszy lot w swoim życiu jednak przeżył – potężne szpony ostrożnie postawiły go na kamiennej kładce tuż przed wejściem do jaskini, a sam smok wzniósł się jeszcze wyżej, by następnie dokonać przemiany w powietrzu i z wyćwiczoną gracją znaleźć się tuż obok niego. Nie wydawał się już tak cyniczny jak na początku — może dlatego, że właśnie dotarło do niego, iż właśnie porwał księcia. Gdyby planował zrobić coś takiego, na pewno lepiej by się przygotował.

A Shirumi wiedział, że był tu z przypadku.

Kiedy wkroczył do jaskini, zaskoczyło go co prawda to, że nie wyczuł wilgoci, a nad głową nie latały mu nietoperze, jednak zdecydowanie nie były to warunki, w jakich mógł żyć człowiek. Oczywiście, sam był księciem, więc o niewygodzie miał znikome pojęcie, jednak szybko zorientował się, że smok musiał przebywać tu głównie w swojej magicznej formie. Wnętrze jaskini pozwalało na swobodną przemianę, nie spostrzegł też, prócz resztek po ognisku, żadnych oznak, aby cudzoziemiec starał się żyć tu jako człowiek. Żadnego posłania, kocy, mimo że nocami w jaskini na pewno robiło się zimno. Nic, czym można by się zająć. Prócz czegoś, czym mógłby się ogrzać, książę najbardziej żałował tego, że nie ma przy sobie zbioru baśni, którego czytanie zwykle go uspokajało.

Znalazł jednak inne zajęcie — nie tak zajmujące jak lektura, jednak o stokroć ciekawsze niż przybywanie ze smokiem w jaskini. Siedział na skraju kamiennej kładki, raz patrząc na przelatujące po niebie ptaki, a raz na ziemię, oddaloną tak bardzo, że człowiek stojący przy drzewie z jego perspektywy wyglądałby jak mrówka. Starał się ochłonąć, jednak świeże powietrze i miłe widoki nie potrafiły wyprzeć z jego świadomości faktu, iż jest skazany na przebywanie z mężczyzną, który potrafi przemieniać się w bestię.

Za plecami słyszał odgłosy rozpalanego ogniska. Zastanawiał się, czemu smok po prostu nie przybierze swojej magicznej formy i nie zionie na kupę gałęzi. Może jego ognisty oddech miał taką moc, że od razu spaliłby je na popiół? A może nie chciał już straszyć księcia, dlatego przebywał teraz w ludzkiej postaci?

Jeszcze raz spojrzał w dół. Wyżłobienia na kamiennych ścianach, kilka pomniejszych kładek poniżej. Odczepił sakwę z monetami od pasa, wystawił rękę i zrzucił ją w dół. Zaczął liczyć. Raz, dwa, trzy...

Łuski pokryte siarkąOn viuen les histories. Descobreix ara