❖ 4 cz. 3 ❖

622 81 29
                                    

Widział przed sobą matkę — kobieta zbliżała się do jego łóżka niespiesznym krokiem, a fałdy jej sukni unosiły się i opadały jak fale na rzece otaczającej zamek. Uśmiechała się ciepło, usiadła na pościeli i przejechała ręką po jego ciemno-płomiennych włosach, identycznych jak te jej.

— Jakiej baśni chcesz dziś posłuchać? — zapytała, nie przerywając głaskania.

Książę namyślił się przez chwilę, a potem odrzekł:

— O kapitan Erice i trytonie!

Królowa zaśmiała się pod nosem. Bawiło ją, że jej kilkuletni syn najbardziej lubi wysłuchiwać dramatycznych historii miłosnych.

Odchrząknęła i, mając już rozpocząć opowieść, powiedziała:

— Śniadanie gotowe.

Jej głos nie był tak miękki, jak Shirumi pamiętał. Co więcej, wcale nie przypominał kobiecego, dało się w nim także usłyszeć jakiś obcy akcent.

Zanim książę zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje, uświadomił sobie, iż jego matka nie żyła od ponad dekady.

Zerwał się i uchylił powieki. Wszystko to było snem, wspomnieniem wydarzeń sprzed wielu lat. Shirumi potrzebował chwili, aby przypomnieć sobie, gdzie się teraz znajduje. Kiedy to do niego dotarło, spostrzegł obok siebie smoka.

Podczas gdy on się speszył, mężczyzna odchrząknął i spróbował ukryć zakłopotanie za uśmiechem.

— Śniadanie gotowe. Miałem cię nie budzić, ale przez sen zacząłeś beczeć, Baranku, i...

— Ja wcale... — przerwał mu, ale po krótkiej chwili zamilkł, słysząc swój załamujący się głos. Na policzkach wyczuł palące łzy. Natychmiast poderwał się z ziemi, przetarł przedramieniem powieki i wyzywająco spojrzał na smoka. — Nie nazywaj mnie tak.

Beracyounuma wstał zaraz po nim. Nie skomentował płaczu księcia, od razu odchodząc w stronę paleniska.

— Czemu nie? Nawet włosy masz tak miękkie jak wełna.

Shirumi zdał sobie sprawę, że to, co we śnie uznał za głaskanie przez matkę, tak naprawdę było sprawką smoka. Bawił się nim, ale jaki miał w tym cel? Wystarczała mu sama satysfakcja, że chłopak różnie reagował na jego zagrywki?

Tym razem w księciu dominowała wściekłość. Po części była ona skierowana na mężczyznę, ale głównie na siebie samego za to, że popłakał się przez sen i widziała to osoba, w oczach której nie chciał wypaść na słabego.

— Nie dotykaj mnie bez mojej zgody — warknął, idąc w krok za nim.

Usiedli przy wygaszonym palenisku, nad którym zawieszona była pieczeń. Choć Shirumi chciał okazać, iż jest zły na smoka, nie mógł powstrzymać zachwytu nad jego pracą. Ptak był idealnie opieczony z każdej strony, a kiedy go spróbował, mięso niemal rozpływało się w ustach. Chłopak od dwóch dni nie jadł tak smacznego i obfitego posiłku, a był on zasługą jego towarzysza. Matka uczyła go dziękowania innym, więc, chcąc nie chcąc, kiwnął do niego głową.

— Smaczne — skwitował.

— Racja — przytaknął obcokrajowiec. — Upolowałeś niezłą sztukę.

Jedli przez jakiś czas w milczeniu. Z każdym kolejnym gryzem zdenerwowanie uchodziło z księcia coraz bardziej, aż jedynym, nad czym mógł rozmyślać, była pyszna pieczeń i świadomość, że jednak jakoś przysłużył się temu posiłkowi. Nie był więc aż tak bezużyteczny.

— Kim jest kapitan Erica?

Niespodziewane pytanie smoka wytrąciło go z rytmu. Gdyby od lat nie słyszał w trakcie posiłków różnych komentarzy, zapewne wyplułby jedzenie z zaskoczenia.

Łuski pokryte siarkąDonde viven las historias. Descúbrelo ahora