❖ 4 cz. 1 ❖

808 96 62
                                    

Wraz z nastaniem świtu książę przysiadł do napisania listu. Smok co prawda kałamarz miał dość wybrakowany (i zastrzegł sobie, by dlatego Shirumi napisał zwięzłą wiadomość), ale chłopakowi wcale to nie przeszkadzało. I tak nie miał zamiaru wylewnie opisywać kolejnej ze swoich porażek.

Żałował, że nie ma wosku, aby zakryć treść listu przed niepożądanymi osobami. Choć, bardziej niż wosku, brakowało mu królewskiej pieczęci, która uwiarygodniłaby jego wiadomość. Bez niej książę został zmuszony do napisania zdania, którego wstydził się całym sobą.

Gdy smok przejął od niego kartkę, wzdrygnął się, rozumiejąc, że ją przeczyta. Zastanowił się, jak wypadnie w jego oczach — czy kolejna osoba uzna, że jest beznadziejny? Czy mężczyzna zaśmieje się, rozumiejąc, jak wiele porażek spotkało księcia?

Jednak, ku zaskoczeniu Shirumiego, obcokrajowiec nie zareagował tak, jak przypuszczał. Kiedy odwrócił wzrok od kartki i spojrzał na chłopaka, zachował powagę.

— Podrzucę list jednej z wróżek. Wtedy pozostanie nam już tylko czekać.

Przytaknął, czując błogi spokój. Nie spodziewał się, że mężczyzna, do tej pory tak cyniczny, teraz okaże mu zrozumienie. Poczuł do niego ogromną wdzięczność, że nie zapytał, dlaczego książę w liście napisał, iż „zapewne w takim wypadku nie doczeka do zimy w zamku". Temat połogu matki pozostawił w swym sercu — niezależnie od tego, czy jej śmierć była jego winą, czy też nie, nie miał zamiaru denerwować króla bardziej, niż było to konieczne.

— Może coś zjemy? — zaproponował, chcąc wyzbyć się poczucia wstydu i dziwnej emocji, która dosięgła jego serca. Od dawna nikt nie patrzył na niego bez choćby minimalnego zawodu w oczach i było to... dość przyjemne. — Ale mam nadzieję, że nie robisz ciągle tej samej zupy z ziół.

Smok pokręcił głową. Złożył list na kilka części i schował go za pas.

— Skoro nie chcesz zupy, to może mięso?

Shirumi przytaknął. Na samą myśl, że mógłby zaraz zjeść krwistego steka, udko bądź kurze skrzydełko, w ustach zebrała mu się ślina. Mógł wziąć więcej zapasów na czas poszukiwań smoka w lesie — wtedy nie chodziłby przez dwa dni nienajedzony. Uśmiech mężczyzny nie pozwolił mu jednak w pełni oddać się rozmyślaniom, czy gdzieś w zagłębieniach jaskini kryją się zapasy jedzenia, które w każdej chwili można spałaszować. Wręcz przeciwnie, Shirumi obawiał się, że wszystkie składniki do posiłków są zdobywane na bieżąco.

— No to idziemy zapolować — odparł smok, zgodnie z oczekiwaniami księcia. Podał mu łuk i strzały, wzięte nie wiadomo skąd, i ruszył do wyjścia. — Wolisz znowu zejść po skale czy mam cię wziąć ze sobą?

Mimo ogromnej niechęci do latania, a tym bardziej do bycia trzymanym w szponach wielkiej bestii, Shirumi nie zastanawiał się zbyt długo. Schodzenie po skale zajęłoby mu dużo czasu, a nie dość, że był głodny, czuł nacisk na pęcherz. Musiał odsunąć strach na bok i zacząć zachowywać się tak, jakby nic go nie poruszało.

— Z tobą będzie szybciej — przyznał.

Założył łuk na plecy, zaraz obok kołczanu ze strzałami, i ruszył za nim.

Atmosfera nie wydawała się już tak napięta jak wczoraj — co prawda Shirumi dalej był świadom swojego położenia i tego, że jest zakładnikiem straszliwego potwora, jednak wspólnie spędzony czas pozwolił mu, choć w dość małym stopniu, lepiej poznać smoka, którego chciał zabić. A raczej do niedawna chciał. I zmiana ta bynajmniej nie wynikała z żadnej sympatii, a dowiedzenia się, że bestia posiada także ludzką stronę — a książę nie miał zamiaru zabijać innego człowieka.

Łuski pokryte siarkąWhere stories live. Discover now