12

159 18 9
                                    

Yesly

W miarę jak noc mijała, Aaron szukał ukojenia w alkoholu, topiąc swój gniew w kieliszku za kieliszkiem. Jego spojrzenie, spowite furią, odmawiało spotkania się z moim, jego uwaga skupiona na dnie jego drinka oraz na obiekcie swojego gniewu – Faulknerze, który starannie unikał naszego otoczenia.

- Hej, stary, może powinieneś się trochę ograniczyć - zaryzykował Toby, zaniepokojenie odbite w jego głosie.

- Może powinieneś się trzymać swoich spraw, stary - odparł Aaron oschle, rzucając Tobiemu spojrzenie nasycone wrogością.

Lodowaty chwyt strachu ściskał moje serce gdy obserwowałam, jak Aaron pogrąża się w upojeniu alkoholowym. Pijany Aaron jest zupełnie inną osobą, nieprzewidywalną i niebezpieczną, zwłaszcza gdy jego nastrój się pogarszał. Ta noc niosła w sobie potencjał katastrofy, a ja mogłam tylko mieć nadzieję, że uda mi się pokierować przez jej niebezpieczne wody, nieuszkodzoną.

- Albo wiecie co? Chcę tańczyć – wyrwał nagle, zrywając się z krzesła tak gwałtownie, że szkło na stole zadrżało. – Chodź, Yesly. – Nie dając mi prawa wyboru wyciągnął mnie na parkiet, po czym objął w pasie i zaczęliśmy kołysać się do rytmu muzyki, powiedzmy.

- Możesz na mnie spojrzeć? – poprosiłam go, dłonie trzymając na jego ramionach.

- Nie chcę, żebyś dawała mu pieprzone lekcje jazdy na łyżwach – wycedził, w końcu kierując wzrok na mnie. – Nie chcę, żebyś spędzała z nim czas, nawet za milion dolców, Yes.

- Wiem, ale posłuchaj mnie. Zaoferowaliśmy to w szczytnym celu. Poza tym możesz być na lodowisku przez cały ten czas – próbowałam mu wytłumaczyć, ale on tylko złośliwie prychnął i pokiwał głową, po czym mnie puścił. – Aaron...

- Wepchnę mu ten hajs z powrotem do gardła. Nie pozwolę mu zbliżyć się do ciebie – zagroził.

- To chyba decyzja Yesly, nie twoja. – Głos Faulknera dobiegał zza moich pleców, a on sam wyrósł za mną niespodziewanie.

- Trzymaj się od niej z daleka, bo nie ręczę za siebie – rzucił Aaron, idąc w jego stronę, ale na szczęście ja stałam między nimi.

- Aaron, przestań. Wracajmy już do domu, dobrze? – Trzymałam go za ramiona, ukradkiem oka widząc, że Toby stoi niedaleko nas w gotowości. – Proszę, nie róbmy scen.

- Nie zasługujesz na nią. Jest dla ciebie za dobra – Faulkner ciągnął dalej, a Aaron napierał na mnie wbrew mojemu oporowi.

- Nic o nas nie wiesz, jasne? – odparł Aaron.

- Wiem, że ona zasługuje na kogoś lepszego niż takie ścierwo jak ty. Wiem też jak bardzo okazujesz jej, że jest dla ciebie najważniejsza. Ten ponętny pocałunek o północy w sylwestra... A nie, czekaj, jednak to mnie całowała, bo ty byłeś zajęty recepcjonistką. – Faulkner zaśmiał się gardłowo, a mi stanęło serce i zalałam się rumieńcem.

- Zamknij się, Luke! – warknęłam, odwracając się do niego odruchowo.

Jak on mógł powiedzieć o tym Aaronowi widząc, w jakim jest stanie? Robił to specjalnie, cały ten wieczór zaplanował sobie tak, żeby mu dopiec.

– Zabiję cię – Aaron wycedził przez zaciśnięte zęby zanim przebił się przeze mnie i rzucił z pięściami na brata.

– Aaron! Nie! – krzyczałam czując nieprzyjemne uderzenia gorąca. Wszyscy na nas patrzeli, a to nie była dobra reklama dla Ice Hearts.

Aaron zdążył porządnie przyłożyć Faulknerowi zanim Toby'emu i kilku innym obserwującym udało się ich rozdzielić. Oczywiście Luke nie walczył, pozwolił Aaronowi wyjść na tego złego.

Ice HeartsWhere stories live. Discover now