17

85 11 1
                                    

Yesly

Straciłam dom, bo zakochałam się w najlepszym przyjacielu.

Ledwie wydostałam się z Ice Hearts i schowałam się za ścianą. Wcale nie chciałam odchodzić. Nie chciałam zostawiać wszystkiego, w co włożyłam całe swoje serce. Ale co było warte moje serce, skoro było w kawałkach?

Moje ciało drżało z wysiłku powstrzymania łkania, ale w końcu nie byłam w stanie się już dłużej powstrzymać. Moje ramiona trzęsły się niekontrolowanie, gdy uległam przytłaczającemu i bolesnemu ciężarowi w mojej klatce piersiowej. To jakby moje serce było rozdzierane na kawałki, jeden po drugim.

W tym momencie czułam się całkowicie krucha, jakby wszystkie moje mury runęły wokół mnie. Wrażliwość zalewała mnie jak dusząca fala, zostawiając mnie z brakiem powietrza. Chcę uciec, schować się przed surowością moich emocji, ale nie ma gdzie uciekać.

Cisza jest ogłuszająca, przerywana tylko dźwiękiem mojego własnego nierównego oddychania i cichym pluskiem łez uderzających o ziemię.

Usłyszałam zamykające się drzwi. Bałam się, że to Aaron. Nie chciałam więcej patrzeć w jego oczy i przeżywać wszystkiego od nowa.

- Yesly! - Usłyszałam dobrze mi znany głos, ale na szczęście nie należał do Aarona. To był Toby.

Chciałam zawołać jego imię, ale moje gardło było ściśnięte. Wyszłam więc na wątłych nogach zza ściany na tyle, aby tylko on mógł mnie zobaczyć. Podbiegł do mnie i bez najmniejszego słowa wziął mnie w objęcia swoich ciepłych ramion, pozwalając mi zanosić się płaczem przy swoim sercu.

- Już dobrze - powtarzał, ale nic nie było dobrze. Wszystko było źle, a ja byłam przekonana, że tego nie przeżyję. Nawet nie mogłam ustać o własnych siłach. - Zabiorę cię do domu, dobrze?

- N... nie. Proszę, nie - wydusiłam z siebie.

- Do mnie. Pojedziemy do mnie do domu. Proszę, Yesly. Zbliża się noc, zamarzniesz tu, a ja razem z tobą - powiedział i odsunął się aby na mnie spojrzeć.

Odparłam nikłym skinięciem głowy.

Silnymi ramionami uniósł mnie i pozwolił objąć swój kark rękoma. Drżącą posadził mnie w swoim aucie na miejscu pasażera i zapiął mnie pasami, bo sama nawet tego nie dałabym rady zrobić. Następnie zajął miejsce kierowcy i odpalił auto. Chyba spytał mnie, czy wszystko w porządku, ale nie jestem pewna. Byłam zupełnie wyjęta z rzeczywistości.

Kiedy Toby odjeżdżał, nie mogłam oderwać wzroku od oddalającego się budynku Ice Hearts. Z każdą chwilą stawał się coraz mniejszy, aż stał się tylko odległym punktem na horyzoncie. Ciężki kamień opadł mi na serce, wyciskając powietrze z moich płuc. Moje serce bolało wiedząc, że zostawiam część siebie, część mojej tożsamości, która spleciona była ze ścianami tego budynku.

Toby mieszkał w połowie bliźniaka, który znajdował się prawie w centrum miasta. Byłam tam kilka razy. Za każdym razem jego miejsce było nieskazitelnie czyste, z minimalną ilością osobistych rzeczy. Miał jedno oprawione zdjęcie naszej czwórki, uwiecznione podczas pierwszej rocznicy Toby'ego w Ice Hearts. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że nasza podróż dojdzie do takiego punktu, wybuchłabym mu śmiechem w twarz.

Toby zaparkował samochód, a gdy wysiadł, wyciągnął dłoń aby mi pomóc. Poprowadził mnie do drzwi, odblokowując je z wprawioną łatwością. Kiedy weszłam do środka, uderzyła mnie znajomość przestrzeni, ale moje oczy przykuła nowa dodatkowa rzecz – drugie oprawione zdjęcie, tym razem Toby'ego i Layli, prawdopodobnie zrobione w fotobudce podczas Sylwestrowego balu w Ice Hearts.

Ice HeartsTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang